Być może będzie to najbardziej cyniczny tekst jaki w życiu napisałam.
Ludzie najbardziej na świecie kochają mówić o sobie. Powinnam coś o tym wiedzieć, prawda? W końcu od czternastego roku życia prowadzę blogi, na których opisuję co myślę o świecie. Nie mogę tego tekstu opublikować pod hasłem “nie jestem jak inni”. Tworzę treści. Mówię do Was. Biorę udział w szumie. Czy w wartościowy sposób czy nie – ocena nie należy do mnie. Nie poświęcam na słuchanie świata większości czasu. Może nawet nie poświęcam tyle, ile bym chciała.
Wiesz jaka jest najważniejsza cecha dobrego sprzedawcy? Co wtłaczano mi do głowy na treningach dla przedstawicieli handlowych? Czy wpływania na innych? Czy idealnej prezentacji?
Nie.
Najważniejszą cechą sprzedawcy jest słuchanie.
Podobnie jak szpiega. Dziennikarza. Naukowca. Wybitni negocjatorzy, którzy odbijają ludzi z rąk terrorystów czy porywaczy, opierają wszystkie swoje techniki na słuchaniu. Za to płacisz też terapeucie. Jeśli myślisz o swoim potencjalnym problemie, to czy chodzi o to, że nikt nie chce do Ciebie mówić, czy że nikt Cię nie słucha?
Wydawać by się mogło, że to taka prosta, banalna umiejętność. Jeszcze łatwiejsza niż pisanie. Każdy kto zna alfabet może pisać, prawda? A do słuchania wystarczy po prostu sprawność naturalnego, wrodzonego zmysłu i znajomość wspólnego języka. Próg wejścia ustawiony jest bardzo nisko. A jednak w rozgadanym świecie, w którym informacje atakują nas z każdej strony, w którym ciężko się ustrzec przed contentem (oczywiście, jestem częścią zjawiska), słuchanie to umiejętność niemal egzotyczna.
Kiedy ktoś pod postem w serwisie społecznościowym zadaje pytania o doświadczenia Czytelnika, to w ogromnym procencie przypadków wykorzystuje ludzką skłonność do wynurzeń na własny temat. Wiem, bo zdarza mi się to. Tak, wspominałam, że to cyniczny tekst. Niemal każdy uczący jak działać w social mediach, na jakiś etapie nauczania o tym mówi. Bo ludzie uwielbiają mówić. Najlepiej o sobie. Lub o innych ludziach. Chociaż wtedy też mówią tak naprawdę o sobie, stawiając się w opozycji do tych innych lub opowiadając się po ich stronie. “Nie jestem taka jak inne dziewczyny”, “nie jestem jak Grażyny i Janusze”. Nie zliczę ile razy pod płaszczykiem odniesienia się do tematu ktoś przedstawił swoją życiową historię tylko w celu wygadania się. Czy poza jakimś ulotnym wspólnym mianownikiem wypowiedź miała sens w kontekście? Nie. Czy miała pointę? Nie. Właściwie po co była? Z potrzeby serca. Nie mojego. Kiedyś zżymałam się na to, ponieważ cenię czas swój i odbiorcy, ale cóż robić. Z biegiem lat nauczyłam się to ignorować. Często te opowieści mają charakter humble braggingu lub rzekomo życzliwego wtrącenia, będącego jednak zakamuflowaną szpilą. Staram się je tym bardziej ignorować.
Słuchając i dając się osobie wygadać, możesz dowiedzieć się o niej bardzo wiele. Jeśli zostawisz jej swobodę i będziesz potakiwać w odpowiednich momentach, powie Ci z własnej woli rzeczy, które normalnie zostawiłaby dla siebie. A jeśli do tego zadajesz pytania otwarte ( Jak? Dlaczego? Kiedy? Kto? Gdzie? ), jesteś na prostej drodze do sukcesu. Jakkolwiek go sobie definiujesz. Bo informacja to czyste złoto.
Przemiły dziennikarz poradził mi ostatnio, że w warsztacie jego zawodu najważniejsze jest zadanie tego pierwszego pytania. A potem już idzie. I rzeczywiście. Siedziałam sobie obok niego, a potem już sama i po pierwszym pytaniu szło. Powinnam była to wiedzieć, przecież byłam sprzedawcą. Robiłam to samo co dziennikarz, tylko w bardziej niecnym celu.
Spróbuj kiedyś w towarzystwie wycofać się. Ale nie siąść w kącie z nosem w telefonie, odcinając się od świata zewnętrznego, tylko bez komentowania i udzielania rad naprawdę posłuchać, co mówią ludzie. Możesz wywnioskować o nich mnóstwo rzeczy nie tylko po tym co mówią, ale też jak to robią, o czym nie mówią, gdzie nabierają powietrza i czy są spójni. I po wielu innych małych drobiazgach. Słuchanie wymaga zwolnienia tempa, uważności, ale jest skarbnicą wiedzy.
To nie jest żadne nowe odkrycie. Tak było, jest i będzie, bo jesteśmy tylko i aż ludźmi. Wiecie, jaka według Norberta Eliasa jest najważniejsza cecha dla przetrwania na dworze królewskim, na przykładzie Ludwika XIV? Sztuka obserwacji. Kto, z kim, dlaczego i jak na niego, nią, ono reaguje otoczenie. Myślę, że biorąc w nawias komunikację niewerbalną, można to sprowadzić do jednej czynności – słuchania. W mojej pracy magisterskiej odnosiłam teorię Eliasa do wcześniejszych dworów. Wyszło mi, że działały niemal tak samo
Teraz to wszystko jest dla mnie naturalną codziennością, drugą naturą. Ale kiedyś nie było ani trochę. Nie ukrywam też, że nie jestem niezwykle ciepłą osobą, duszą towarzystwa, która ma dobre słowo dla każdego. Nie mam natomiast dla większości osób złego słowa, uważam, że to już dużo. Staram się mieć w życiu coraz większą wyrozumiałość dla człowieka i naszego gatunku w ogóle. Staram się przymykać oko na mnóstwo rzeczy i zajmować się u innych tylko tym co naprawdę jest moją sprawą lub jest naprawdę ważne, albo robi innym krzywdę. I mówić jak najmniej o innych, a skupiać się na zachowaniach, ideach, wartościach.
W social mediach z pewnością dużo o sobie piszę lub mówię. W życiu codziennym wcale tego nie lubię i nie robię. Zanim opowiem coś o sobie, muszę się upewnić, że warto. Że chcę. Że potrzeba. I że osoba, z którą rozmawiam, nie użyje tego przeciwko mnie. W mojej przeszłości niejednokrotnie bywało, przez rodzinę, w sądzie. Ale i w banalnej codzienności szczęśliwych osób, są tacy, którzy czerpią przyjemność z siania zamętu. Być może jestem paranoiczką, ale do dzisiaj pamiętam dziewczynę na imprezie studenckiej, która próbowała nakłonić mnie do zerwania z chłopakiem, bo powiedziałam, w jakimś banalnym kontekście, że nasz związek jest “OK”. Rozumiecie, nie cudowny, nie wspaniały, TYLKO OK. Znała mnie od pięciu minut…Więc nie. Nie lubię ze znajomymi rozmawiać o sobie. Między innymi dlatego, że mam świadomość wszystkich rzeczy, o których napisałam wcześniej. Wszystko co powiesz, może zostać użyte. Być może przeciwko Tobie.
Głęboko wierzę w zasadę Sokratesa, żeby przesiewać swoją mowę przez sita. Czy coś jest prawdziwe, czy jest potrzebne, czy przyniesie coś dobrego. Reszta jest szumem. A ja lubię ciszę. I lubię towarzystwo ludzi, z którymi można czasem sobie pogadać, czasem posłuchać, a czasem wspólnie pomilczeć.