Wpis we współpracy z Wydawnictwem Jaguar
Zastanawiam się, kiedy na dobre wkręciłam się w elfy. Czy najpierw był Sapkowski czy Tolkien…Chyba Sapkowski, przez którego lubię elfy raczej podłe i okrutne niż te szlachetne i bliskie aniołom. Pojawili się jednak w moim życiu tak blisko siebie, że ciężko dokładnie sobie przypomnieć co było pierwsze. Jak z jajkiem i kurą.
Ale to nie tak, że elfy nie przebijały się wcześniej do świadomości. Były przecież w tej czy innej formie w opowieściach z kręgu legend arturiańskich (chociażby Pani Jeziora jest, jeśli nie elfką, to posiadającą elfią charakterystykę), na inspirowanych nimi obrazach prerafaelitów czy w wierszach romantycznych poetów. Filmowy “Sen Nocy Letniej” oglądałam zanim zabrałam się za Sapkowskiego i Tolkiena. A istoty przypominające elfy obecne są w wielu, jeśli nie w większości mitologii. A jak każdy dzieciak, byłam psem na mitologie. Pełne nimf mity Greków i Rzymian to jedno, ale i Pierścień Nibelungów przeczytałam na tylnym siedzeniu samochodu w drodze na wakacje.
Co w elfach takiego fajnego?
Jedno z fikcyjnych dzieł w wiedźmińskim uniwersum Andrzeja Sapkowskiego (wiecie, chodzi o te świetne wstawki wprowadzające do świata lub nadające mu smaczków, na początku każdego rozdziału) oznajmia:
“Oni, choć tak do nas podobni, byli obcy, tak bardzo obcy, że długo nie umieliśmy dla obcości tej znaleźć imienia.”
Hen Gedymdeith, Elfy i ludzie.
I myślę, że tutaj jest pies pogrzebany.
Elfy, jak i inne fantastyczne stworzenia, to wytwory ludzkich fantazji i nadziei. Projekcje marzeń i lęków. Jest w nich coś na kształt antycznych bogów. Są od nas silniejsze, piękniejsze i, przede wszystkim, posiadają tę jedną cechę o jakiej marzymy od zarania dziejów. Nieśmiertelność. Albo przynamniej długowieczność. Jednocześnie, elfy są bardzo plastyczne. Możemy dostosować je do swoich potrzeb. Tak jak ja, pisząc powieść o elfach we współczesnym Londynie. Wampiry, wilkołaki czy anioły również są źródłem inspiracji i przeróbek. Dla mnie jednak elfy dają więcej wolności. Jesteśmy mniej ograniczeni ich cechami, bo cóż, jakie są cechy elfa? Wampir musi pić krew, najczęściej również żyje w mroku. Wilkołak musi się przemieniać, a anioł jest wysłannikiem Boga. Tymczasem elf jest tym kim chcemy i może wszystko. Albo może tyle ile chcemy sobie wyobrazić. Nic nie musi.
Oryginalnie były raczej groźne i raczej kojarzone ze sztuką lub rzemiosłem. I seksem. Ale Szekspir uznał, że czasem są małe. I fajnie. Potem ktoś uznał, że pomagają Świętemu Mikołajowi. Też fajnie. Każdy może mieć takiego elfa, na jakiego zasługuje!
Dlaczego kręci mnie świat Holly Black?
Uwielbiam światotwórstwo z rozmachem. A ta kobieta stworzyła sobie świat, w którym zmieściła się już czwarta książka, którą czytam.
Uwielbiam plastyczne opisy. Postaci, które można narysować i od razu będzie wiadomo kto to. A Holly Black opisuje z namaszczeniem suknię każdej bohaterki, kiedy ta wybiera się na większą uroczystość.
Jest w tym element guilty pleasure, ale patrzę na to jeszcze inaczej. To jest kultura totalna. Łączymy elementy pamiętające czasy przedchrześcijańskie z elementami XIX-wiecznej kultury wysokiej, żeby przyprawić ją szczyptą smaczków jak ze współczesnych czasopism z modą czy zdjęć instagramowych influencerek. To podróż przez decorum i przez epoki. Fantazja i…nie bójmy się tego powiedzieć. Zabawa. Dobra zabawa.
Mam przyjemność być jedną z patronek pierwszej części komiksu “Mroczne sąsiedztwo” Holly Black. “Zew” opowiada o młodej dziewczynie Rue (z bardzo cool fryzurą i noszącą bardzo cool sukienki…sama bym nosiła), która nie tylko odkrywa istnienie magicznej rzeczywistości zaraz na styku z naszą, ale na dodatek okazuje się, że jej matka nie była taką znowu zwykłą śmiertelniczką…Na dodatek zniknęła. I jak to zwykle bywa, niekoniecznie z własnej woli, Rue pakuje się w sam środek magicznych, elfich, nadludzko pięknych, okrutnych, zębatych problemów.
Elfy, ciuszki i komiks. SHUT UP AND TAKE MY MONEY.
Komiks możecie kupić tutaj.
A czy nie lepiej zająć się czymś poważnym, zamiast jakimiś głupimi elfami?
Ależ proszę bardzo. Zajmijmy się, chociażby Szekspirem. Na przykład, no nie wiem…”Snem Nocy Letniej”? Klasyczne dzieło, do dzisiaj wystawiane na deskach teatrów na całym świecie. Inspirujące nieprzebrane rzesze autorów i artystów, którzy wiszą w najlepszych muzeach świata. Adaptowane wielokrotnie przez kino.
Albo, nie wiem, Goethe? Wiecie, TEN Goethe? Wybitny pisarz, poeta i dramaturg? Jego też kręciły elfy.
A Keats?
A wiszące w muzeach obrazy Pre-Raphaelitów?
Ciężko nie traktować poważnie Tolkiena. Weterana wojennego i statecznego profesora Oxfordu.
Holly Black sprzedała dwadzieścia sześć milionów książek. Sarah J.Maas – dwanaście milionów. “Pierścienie Władzy” to najdroższy serial w historii istnienia seriali. Traktuje o elfach. Same prawa do produkcji Amazon kupił za 250 milionów dolarów. Przy negocjacjach brał udział sam Bezos. Bo jest fanem. Każdy odcinek kosztował dziesiątki milionów. Kontrakt zakłada pięć sezonów o wartości przynajmniej miliarda dolarów. Więcej niż ktokolwiek z nas kiedykolwiek w życiu zobaczy. To
Czy to jest wystarczająco poważne?
Jak dla mnie to śmiertelnie poważne. A raczej – nieśmiertelnie.