macierzynstwo
Picture of Riennahera

Riennahera

Macierzyństwo jako rozwój osobisty

Czy po urodzeniu dziecka powinno się jak najdłużej zajmować nim rezygnując z pracy czy też oddać pod opiekę płatnej niani czy placówki i wrócić do pracy?

To jest pytanie retoryczne, bo odpowiedź zależy od indywidualnych możliwości, a w drugiej kolejności od indywidualnych preferencji. A i tak znajdą się osoby przeciwne każdemu z tych wyborów. Tak czy inaczej zrobisz źle, cokolwiek zrobisz.

Rezygnacja z etatowej kariery widziana jest często jako porzucenie ambicji i rozwoju.

Dzisiaj chciałabym zająć się tym tematem. Czy to prawda?

Pracowałam od studiów. Dorywczo na wakacjach w kawiarence oraz sex shopie (tak, ciekawe 3 miesiące życia, a jednocześnie niezwykle długie…). Później w ramach kontraktu zero hours jako ankieterka telefoniczna. Wtedy było to świetne, bo dostawałam tyle godzin ile byłam w stanie robić, czasem pół dnia, a czasem trzy lub cztery dni. Ale byłam studentką bez obowiązków rodzinnych. Kilka miesięcy po studiach zaczęłam pracować w biurze, w dziale sprzedaży części samochodowych. Rozmawianie przez telefon i maila o częściach samochodowych z mężczyznami z całego świata, od Szwecji przez Zjednoczone Emiraty Arabskie po Rosję, a z drugiej strony Stany Zjednoczone, było…no cóż. Ciekawe. Kolejną pracą był dział sprzedaży reklam i konferencji w prasie. Tutaj było najbardziej glamour i najbardziej kontrastowo, bo czasem spotykałam klientów w magazynach na obrzeżach miasta (niemal jak w filmie szpiegowskim), a innym razem w szklanych wieżowcach. Poznałam ludzi pracujących dla korporacji zła (News UK, koncerny tytoniowe, Nestle, Coca Cola, Pepsico, koncerny piwowarskie i wiele, wiele innych). Trenowałam się w sprzedaży i negocjacji.
Poza etatem zawsze miałam bloga. Teraz mam i książkę. Zarabiam ułamki tego co wtedy, nieregularnie, ale zarabiam. Można uznać, że jako freelancer. Oprócz tego próbuję rozwijać pewne projekty w firmie męża. W porównaniu z latami przed dziećmi jest to jednak praca dorywcza.

Każda praca czegoś mnie nauczyła. Każdą cenię za umiejętności, które obecnie posiadam, a których wcześniej nie miałam. Za życiowe doświadczenia, zarówno te przyjemne (bankiety, bale, lunche z klientami i podróże pociągiem) jak i te niemiłe (sobota spędzona w magazynie na remanencie, konflikty ze współpracownikami lub kierownikami, niemili klienci i tak dalej…).

Bycie matką nauczyło mnie…przynajmniej tyle samo co praca. Jeśli nie więcej.

Żadna inna relacja nie skłoniła mnie do tylu zmian w życiu. Nie mam na myśli poświęcenia i rezygnacji, a naukę, zmianę podejścia, leczenie, dbanie o swój dobrostan, doskonalenie się. Jasne, nie jest lukrowo i nie zawsze to samo szczęście i rozkosz. Może rzadziej niż częściej. Ale w dużym stopniu za to jak wygląda nasze życie, odpowiada nasze nastawienie i decyzje. Ty jesteś szefem i przykładem dla małego dziecka, od Ciebie zależy jak będzie wyglądać codzienność. Masz do pomocy partnera, drugiego rodzica, ale to tyle. Odpowiedzialność nie spoczywa na żadnym zarządzie ani managerze. I nie masz polityki firmy, którą możesz się zasłonić.

W pracy miewałam wyjątkowo ciężkich klientów. Pana Martina z Danii, na dźwięk jego nazwiska, na widok emaila od niego, na widok jego numeru telefonu na wyświetlaczu, robiło mi się słabo. Potem panią Melanię z północy, która uważała, że jest zabawna mówiąc cały czas o piciu ginu i która uznała, że jeśli zadzwoniłam do niej 16 razy w jakimś odcinku czasu (odnośnie ważnej sprawy…), to ona teraz 16 dni będzie mnie ignorować. I powiedziała to mojemu szefowi. I tak dalej, i tak dalej. Było ich kilkoro, ci byli najbardziej wyjątkowi. Ale tacy klienci byli raczej wyjątkiem niż regułą. Owszem, te wyjątki wyskakiwały co jakiś czas, niemal regularnie, ale miałam do czynienia przede wszystkim z rozsądnymi ludźmi. Większość czasu miłymi.

Moje małe klientki codziennie mówią mi, że mnie nie lubią lub wyrywają mi włosy. Skaczą po mnie, każą mi udawać potwora i nie chcą jeść tego co im przyszykuję. I nawet nie płacą. Wręcz przeciwnie, ja muszę wydawać na nie pieniądze. Negocjacje z nimi są trudniejsze niż z Melanią. Chociaż zbliżone do Martina. Podobnie krzyczą. A mają tylko 4 i 2 lata. Martin miał ponad 40. Więc co to będzie, co to będzie…Mają tyle lat na doskonalenie umiejętności!

W etatowej pracy miałam przełożonych i kolegów. Jeśli nie radziłam sobie z czymś, dostawałam pomoc. Radę. Czułam czyjś autorytet nad sobą, do którego w trudnym momencie mogłam się odwołać.
Z dziećmi jest się samą. Albo samymi, jako rodzice. Ale rozumiecie, o co mi chodzi. Codziennie przez jakiś czas musiałam negocjować z wrzeszczącym szatańskim pomiotem i ze sobą samą naraz, żeby nie uciec, nikogo nie zabić, nie zacząć na ulicy krzyczeć. Żaden szef nie przyszedł powiedzieć mi “nie martw się, Martin już taki jest”, albo “skoro Melanią jest dla ciebie wredna, to ja spróbuję pomóc”. Jest natomiast cały internet informacji, że “a mój Martin jest miły”, “a moja Melania przesypia noc, no coś robisz źle”.

Co więcej, mój szef uczył mnie wiele miesięcy, zanim zostałam postawiona przed obliczem takich Melanii. Jeździł ze mną na spotkania z dużymi klientami. Dawał mi feedback. Przygotowywał ze mną prezentacje. Na każdym etapie miałam profesjonalne wsparcie eksperta z dwudziestoletnim doświadczeniem. Miałam próbne prezentacje, próbne plany medialne, próbne kampanie.

Uważam, że moja praca zawodowa była łatwiejsza niż moje macierzyństwo.

Na dodatek zostawiałam ją w biurze. Wychodziłam o 17.30 i tyle. Po pracy myślałam o filmach, związku, piciu wina z przyjaciółmi i relaksie. Noworodek odbiera rodzicom sen, ten najważniejszy aspekt życia, który sprawia, że wszystko inne jest łatwiejsze. Po nocy tortur (bo pozbawianie snu jest przecież stosowane jako tortura) musisz rano wstać i żyć. I jeszcze się uśmiechać i opiekować bezbronną, niezaradną istotą. To jest większe ćwiczenie charakteru niż moja praca kiedykolwiek. W pracy zaciskałam zęby najwyżej kilka godzin. A po pokonaniu wyzwania zbierałam pochwały i wszyscy szli świętować w pobliskim pubie. Następnego dnia było miłej i łatwiej.

Codziennie wychowanie maleństwa przypomina mi bardziej trening sztuk walki. Trenowałam aikido i tam też musiałam kontrolować swój umysł i każdą część ciała. Tyle, że trening trwał półtorej, może dwie godziny. Obolała brałam prysznic i kładłam się do łóżeczka. Więc tak, ogarnianie dziecka jest cięższe niż aikido.

Bynajmniej nie uważam, że jestem jakąkolwiek męczennicą. Ani bohaterką. To samo przechodzą inne osoby od zarania dziejów. W dowolnym momencie ktoś obok ma takie trudności. Ale, na bogów, nie jest to z pewnością żaden koniec rozwoju. Jest to dopiero początek!

Zaczynałam jako matka przerażona i płacząca. Obecnie jestem matką dość wyluzowaną, dość pogodną i czerpiącą z rodziny sporo siły i radości. Jestem zupełnie inną osobą. Przynajmniej w takim samym stopniu jak przed tym jak mój kierownik Mike nauczył mnie prezentacji, negocjacji i innych umiejętności. I wciąż jestem dopiero na początku drogi, przede mną wiele lat interakcji z coraz bardziej skomplikowanymi osobami.

Dzieci nie są dla każdego. Czasami nie wiem nawet czy są na pewno dla mnie (kiedy po mnie skaczą i zabierają kocyk, albo przez dwadzieścia minut krzyczą, bo są bardzo zmęczone, zbyt zmęczone, żeby zasnąć, a potrzebują zasnąć…wtf?), ale już je mam, więc sama sobie jestem winna i biorę to na klatę. Jednak z całą pewnością wychowanie nie jest porzuceniem rozwoju. To jest najostrzejszy trening rozwoju, jaki w życiu przeszłam.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top