dziewczynki
Picture of Riennahera

Riennahera

Jak wychować dziewczynki?

Disclaimer:
Nie czytaj dalej, jeśli oczekujesz od tego tekstu praktycznych informacji jak żyć i zachowywać się. Dla takich informacji odsyłam choćby do książki Sue Palmer “21st Century Girls”. Autorka jest specjalistką z doświadczeniem w edukacji, a nie blogerką, która ma dzieci. Nie mam pretensji do pozowania na ekspertkę. Mam pretensje do kontestowania rzeczywistości.

Kiedy pierwszy raz pisałam taki tekst, byłam mamą jednego małego bączka. Kiedy piszę go teraz, bączki są już dwa. Nadal dość małe, ale jeden zaczyna składać litery, a drugi biega jak oszalały, prawie mówi, a na pewno mocno bije. Dodatkowo w rodzinie zbliżają się kolejne bączki. Same dziewczynki.

Za drugim razem miałam wielką nadzieję na dziewczynkę. Bo siostry…Fascynowała mnie dynamika sióstr. Jej romantyczna i zarazem dramatyczna wizja. Jak w piosence Kazika – “były dwie siostry, noc i śmierć…”. Jak Angelika i Eliza z “Hamiltona”. Jak siostry Bennet. Jak Balladyna i Alina. Jak Elsa i Anna. I na co dzień siostry są rzeczywiście przeurocze. Ale dzisiaj nie chcę pisać o słodkiej codzienności (z wyłączeniem momentów, kiedy biją się przynajmniej tak zapalczywie jak bracia).

Od ostatniego tekstu miałam okazję zderzyć się z wieloma rzeczami. Z depresją, z innymi rodzicami, z oczekiwaniami przypadkowych osób, na żywo lub w internecie. Miałam okazję zgubić się i odnaleźć. Napisać niemało tekstów zawierających moje przemyślenia odnośnie roli matki, rodzica, rodzicielstwa jako takiego, odnośnie postrzegania dzieci i relacji z nimi. Miałam nawet okazję przeczytać jakieś pozycje o wychowaniu. W tym konkretnie o wychowaniu dziewcząt. I wprowadzać wiedzę w życie. Więc nie skupiamy się na wyglądzie i tym, że mają być zawsze miłe i grzeczne. Nie mówimy, że dziewczynki czegoś nie robią, że dziewczynkom nie wypada. Pozwalamy się brudzić, spędzamy dużo czasu na aktywnościach fizycznych i na świeżym powietrzu. Nie kupujemy zabawek seksualizujących dzieci (na przykład zabawkowy makijaż czy obcasy) i tak dalej, i tak dalej.

Jako rodzice dziewczynek – staramy się. Tylko co z tego?

W międzyczasie w samym Londynie zamordowane zostało wiele kobiet. Sarah Everard, Zara Aleena czy Sabina Nessa to tylko najbardziej nagłośnione przypadki. Każda z nich po prostu sobie szła. Nie wymieniam już nawet ofiar przemocy domowej czy kobiet zabitych przez byłych partnerów…Te są zliczone w policyjnych statystykach, już nawet portale informacyjne nie informują o każdej pobitej czy zabitej przez partnera kobiecie. Nie starczyłoby czasu antenowego.
Po śmierci wspomnianych osób dbyły się protesty, podczas których policja aresztowała pokojowo protestujące kobiety. W międzyczasie w Polsce doszło do zaostrzenia prawa aborcyjnego. System opieki nad dziećmi w Wielkiej Brytanii przechodzi kryzys. W polskim sejmie odbywają się debaty nad ustawą o urlopie ojcowskim, który ma być płatny w 30%…
A to tylko dwa kraje. Mały wycinek codzienności. W tych krajach zresztą nie jest AŻ TAK ŹLE, prawda?

W teorii jesteśmy równi, ale w praktyce zupełnie nie.

Mam szczęście mieć męża, który dzieci ogólnie, a córki szczególnie traktuje jak ludzi. Jak równe sobie. Spędza z nimi mnóstwo czasu i umie zrobić wokół nich wszystko. Chce jak najszybciej nauczyć starszą programować, kładzie duży nacisk na aktywność fizyczną, a niewielki na czystość, posłuszeństwo i karność. Poza tym często gotuje, przynajmniej tak często jak ja, a na pewno lepiej niż ja. Jest przynajmniej równomiernym ogarniaczem codzienności w naszym domu. Tylko czy to nie idiotyczne? Że to wszystko to wciąż “szczęście”, a nie norma?

Mam mocne postanowienie tworzyć dom, w którym dziewczynki będą mogły zostać kim chcą i kochać kogo chcą. Mieć lub nie mieć rodziny. I w którym ani religia, ani seksualność ani tożsamość nie sprawi, że się od nich odwrócimy. Jest niewiele spraw, które mogłyby sprawić, że odwróciłabym się od moich dzieci. Na myśl przychodzą mi najcięższe zbrodnie popełnione z premedytacją.

Mam szczęście mieć otoczenie, w którym matka dwóch chłopców tłumaczy im pojęcie ślubu, mówiąc, że kiedyś może znajdą sobie żony albo mężów i będą z nimi chcieli mieć rodzinę. I nie ma problemu, że urodzinowy tort chcą mieć tęczowy, a wymarzonym prezentem jest naszyjnik z Frozen.

I to jest fajne i słodkie. Szkoda tylko, że ci chłopcy z dużym prawdopodobieństwem nie będą szli na urlop macierzyński, podczas którego dostaną skrawki swojej pensji w zamian za wychowywanie nowych obywateli. Ewentualnie nie będą musieli polegać na łasce lub niełasce pracodawcy z warunkami urlopu macierzyńskiego. To pewnie nie oni będą musieli ograniczyć godziny pracy, żeby zająć się dziećmi, bo żłobek i przedszkole są bardzo drogie. A nawet gdyby chcieli, to urlop rodzicielski nie będzie im się należał…Dzisiaj moje dziewczynki bawią się z nimi na takich samych zasadach, ale za dwadzieścia lat tak nie będzie. Chyba, że do tego czasu uda nam się zmienić rynek pracy i system…Ha, ha, ha. I jeszcze raz ha.

Mogę mieć tylko nadzieję, że wychowywani na wrażliwych chłopcy nie będą potem napędzać popularności mężczyznom głoszącym w internecie nienawiść do kobiet i robiących na tym fortunę. I jeśli ktoś chce w tym momencie podnieść temat problemów młodych mężczyzn we współczesnym świecie, to oczywiście, rozumiem, że są takie problemy. I uważam, że są ważne. Niemniej nie słyszałam o kobietach, które po wkręceniu się w jakiś internetowy ruch wychodzą na ulicę mordować przechodniów. Ani nie słyszałam o feministycznych influencerkach, które zostałyby aresztowane za human trafficking. I nie, nie nienawidzę mężczyzn, niektórych kocham, lubię, podziwiam, uwielbiam. Niemniej, pewni mężczyźni są dla moich córek większym zagrożeniem niż ogół kobiet. Ich zachowanie jest większym wyzwaniem dla wysiłków wychowawczych rodziców.

Nauczymy je, że zawsze zasługują na szacunek i nikt nie ma prawa podnieść na nie ręki. Mogę tylko ufać i wierzyć, że jeśli coś takiego kiedykolwiek by je spotkało, to będą mogły uciec do rodziców. Mogę tylko mieć nadzieję, że nigdy ich coś takiego nie spotka. Ale cóż, to wszystko pozostaje poza moim zasięgiem. Sądzę, że rodzice Sarah Everard, Zary Aleeny czy Sabiny Nessy też chcieli wychować szczęśliwe kobiety. Może nawet wychowali. Tylko przypadkiem spotkały mężczyzn z innymi priorytetami.

Ze względu na dziewczynki staram się nie mówić już, że jestem brzydka, gruba i w ogóle niezadowolona z wyglądu. Bo nie chcę, żeby tak na siebie patrzyły. I oczywiście uczę je, że ubranie to tylko ubranie, że ich ciała należą do nich i nikt nie ma prawa dotykać ich jak nie mają ochoty. Nawet jeśli to łaskoczący rodzice. Ale nie mogę powiedzieć, że nie drżę czytając statystyki związane z gwałtami, z ich ilością, zgłoszeniami na policję i tym ilu sprawców jest karanych. Bo mogę je tego wszystkiego uczyć, ale sama boję się wracać wieczorem z jogi, 7 minut od mojego domu. Mimo, że jestem w wielkim płaszczu, który nie podkreśla mojej seksualności. Mimo, że nawet jakbym szła naga, to nikt nie ma prawa do mojego ciała. Tylko co z tego, że to wiem, jak dalej się boję?
I mogę uczyć je zaradności i niezależności, mogę budować w nich poczucie własnej wartości, ale to wcale nie oznacza, że sama nie boję się jak wieczorem idzie za mną, albo nawet naprzeciwko mnie, mężczyzna.

I czegokolwiek bym nie nauczyła córek, tak faktem pozostaje, że w MET wychodzą na jaw kolejni funkcjonariusze policji, którzy dopuszczali się zbrodni na kobietach. A naczelnik mówi otwarcie, choć nie bez żalu, że nie obieca końca tych historii. Ba, twierdzi, że zanim oczyści się szeregi policji, to będziemy o nich słyszeć coraz więcej. Tylko co mi po jego żalu? Co po takim żalu moim córkom? I matkom, ojcom, braciom i siostrom zabitych kobiet? Co po żalu ofiarom gwałtów?

I tak, ja pisze o swoim obecnym podwórku. Ale na innych podwórkach nie jest lepiej. Na wielu jest za to jeszcze gorzej. Wydawać się może, że Londyn i Wielka Brytania to jakieś piekło kobiet, ale przynajmniej o pewnych sprawach się dyskutuje, ludzie winni tracą prace, są jakkolwiek karani. W tym piekle przynajmniej coś się rusza. W wielu innych rusza się w kierunku odwrotnym do pożądanego.

Niezależnie od tego jak wychowam dziewczynki, nie mogę mieć pewności, że nic im się nie stanie. Że naprawdę będą w stanie osiągnąć co sobie zamierzą. Bo żeby tak było, musimy wychować nie tylko dziewczynki, ale i chłopców. A przede wszystkim społeczeństwo. Policję. Wymiar sprawiedliwości. Rządy.

Ale nie. Spoko. Mamy równouprawnienie i w ogóle. I nie ma potrzeby być feministką, no nie?

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top