Po raz drugi publikuję notatki do podcastu, które nie tworzą literackiego tekstu, ale jeśli ktoś nie lubi słuchać, to może poczytać. Takie notatki służą mi do spoglądania podczas nagrania.
Cały odcinek można przesłuchać TUTAJ.
Mocno czekałam na najnowszy sezon. Ekscytowało mnie jego usytuowanie w Londynie.
Chcę zaznaczyć, że lubię ten serial. Dostarcza mi krwawej rozrywki od pierwszego sezonu. Jakakolwiek krytyka nie jest zatem próbą zabicia funu. Chciałam dzisiaj zanalizować sposób ukazania miasta. Dla mnie w tym kryje się właśnie sporo funu.
Nie jest to tylko kwestia Londynu. Geografia jest dla mnie ważna, kiedy ukazywane jest jakiekolwiek bliskie mi miejsce. Miałam problem z serialami i filmami rozgrywającymi się w Glasgow czy Edynburgu, które zakłamywały geografię (Trainspotting, Filth i One Day mają miejscami spory problem). Nie znam niestety zbyt wielu świeżych produkcji z Gdańska, ale pewnie też by mnie to triggerowało.
Wracając do You.
Pierwsza bzdura. Budynek, w którym uczy Joe to Royal Holloway, które jest pod Londynem od…zachodu. A on twierdzi, że wraca na piechotę. Przez Shoreditch na wschodzie…Gdybyśmy nawet zawiesili wiarę, i uznali, że o fikcyjna uczelnia na wschodzie, nikt nie chodzi ze wschodu na south Kensington. NIKT.
A prawdziwa trasa z Royal Holloway przez wschód na zachód to 30 mil. Czyli 48 km.
Inna sprawa, że dla oddania charakteru miasta, metro byłoby o wiele bardziej londyńskie niż spacery.
Za pensje wykładowcy nie stać by go było na to mieszkanie, w którym dzieje się akcja. Średnia pensja wykładowcy to £46,310.
Wysokie widełki to 65k.
Wynajem takiego mieszkania to przynajmniej 2,5 tysiąca funtów miesięcznie, przy czym raczej zaniżam stawkę. Przy średniej pensji jest to dokładnie całość na czynsz.
Przypominają mi się czasy takich filmów jak Closer czy Dziennik Bridget Jones. Stworzyły one pewną filmową wersję Londynu, która być może istniała na przełomie lat 90 i 2000, ale przynajmniej od poprzedniej recesji czyli około 2008 roku, jest nieaktualna.
To taki romantyzm jak mieszkanie Moniki w Przyjaciołach.
Art fair to Camden albo Brixton albo Brick Lane…to ciekawe, bo w sumie takie targi sztuki są codziennie.
Odcinek 7
Uczelnia cut big Ben cut mieszkanie cut Chalcot crescent na Primrose Hill. To miejsca bez żadnego powiązania poza tym, że są w jednym mieście.
“Walk in the city” znaczy w Londynie coś innego niż spacer po mieście, gdyby ktokolwiek znajomy tak powiedział, uznałabym, że chodzi mu o City of London.
Udają, że uczelnia jest wyimaginowana i cycling distance od Primrose Hill.
Potem nagle są w okolicy Borough Market albo bardziej ogólnie Southwark. W ogóle bez związku, znowu. Absolutnie nie dystans spaceru.
Darcy college…wtf (tutaj pozwalam sobie edytować notatki, w podcaście mówię, że raczej się nie mówi College na duże instytucje z tradycją, jednak zdaję sobie sprawę, że istnieje Imperial College i King’s College, co prawda określenie College jest używane znacznie rzadziej niż University, ale W OGÓLE bywa, więc biję się w pierś w stosunku do wypowiedzi w podcaście, niemniej – Darcy College to dalej nazwa z kosmosu i brzmi sztucznie na tle nazw uczelni, a nawet stylistyki nazw college’ów na Oxfordzie lub Cambridge).
Odcinek 8 – widzimy Oxford street, a potem Cut do zaułka we wschodnim Londynie. To nie są nieznane miejsca, chodziliśmy tam pić po pracy…
W pierwszej części sezonu mam wrażenie, że są rzeczy zupełnie bez sensu, ale jest też jakakolwiek spójność.
W drugie to już tylko obrazki dla nastroju i ciężko szukać tu geograficznego sensu.