Wybrałam się do Warszawy na spotkanie z pisarką Holly Black, autorką międzynarodowych bestsellerów, między innymi trylogii o “Okrutnym Księciu” Cardanie. Spotkanie odbyło się w ramach promocji polskiej premiery najnowszej powieści ze świata elfów, “Następcy Tronu” (czyli “Stolen Heir”), która ukazała się nakładem Wydawnictwa Jaguar.
Dziękuję również wydawnictwu za zaproszenie.
Odcinek podcastu z rozmową w języku angielskim znajdziecie tutaj.
Dzisiaj tłumaczę ją na polski.
MDK: Wiem, że bilety na oba spotkania wyprzedały się w ciągu kilku godzin. Niektórzy z moich znajomych byli bardzo zawiedzeni.
HB: Przepraszam!
MDK: O nie, sami są sobie winni! Jak sądzisz, co jest takiego fascynującego w elfach, że czytelnicy tak je kochają?
HB: Myślę, że ludzie lubią w nich to samo co ja. Podoba mi się, że wyglądają ludzko, ale nie są ludźmi. Są od nas różni i mają inny i odrębny system moralny. Zgodnie z wierzeniami ludowymi, płaczą na ślubach i śmieją się na pogrzebach. Cokolwiek to znaczy. Podoba mi się, że są grupą istot, nie są jedną rzeczą, są wieloma rzeczami, trollami, goblinami, silkie, selkie i kelpie i wszystkie są trochę inne, mają nieco inne spojrzenie na świat, własny sposób bycia. No i są dworskie wróżki, ze specyficznym stosunkiem do reszty. I rzecz, która najbardziej do mnie przemawia, jak w “Goblin Market” Christiny Rossetti, są piękne i kuszące, wiesz, że wejście do ich świata jest niebezpieczne. Nie jest dla ciebie dobre. To zdradzieckie piękno. Jak elfie owoce, jeśli ich skosztujesz, chcesz ich jeszcze bardziej, reszta jedzenia staje się w twoich ustach popiołem. Czujesz przymus bycia częścią tego wspaniałego i okrutnego świata. I ten motyw powraca wciąż w moich opowieściach.
MDK: Co wydaje się bardzo biblijnym motywem, jak upadłe anioły.
HB: Tak, elfy są częścią tej układanki. Według apokryfów była trzecia grupa, za dobra na piekło, ale niewystarczająco dobra na niebo, więc zeszli na ziemię i zostali elfami. W ten sposób Irlandczycy wyjaśnili sobie jak ich wierzenia wpisują się w katolicyzm, który im narzucono.
MDK: A tak między pisarkami. Masz lata doświadczenia, więc pewnie już sobie z tym poradziłaś. Mój wewnętrzny krytyk mówił, że jako poważna dorosła osoba, powinnam pisać o czymś prawdziwym zamiast o elfach. Czy kiedykolwiek musiałaś się z tym mierzyć?
HB: Nigdy tak nie czułam. Nigdy nie uważałam, że fantasy nie jest poważne. Zawsze uwielbiałam fantasy i dla mnie to sposób opowiadania o świecie z innej perspektywy. Fantasy zawsze jest metaforą. Mamy na przykład opowieść o wilkołaku. Wszyscy robimy w życiu rzeczy raniące osoby, na których nam zależy. Kiedy opowiadamy o tym w sposób realistyczny, pojawia się pytanie “dlaczego jesteś taka zła”. Ale gdy mamy wilkołaka, nie możemy zapytać “czemu jesteś wilkołakiem”? Więc zadajemy inne pytania. A gdy zadajemy inne pytania, dostajemy inne odpowiedzi. Myślimy o fantasy jako o eskapizmie, bo skręcamy w bok. Ale miejsce, w które się udajemy, też jest pełne ludzi. I to opowieści o ludziach. Więc zdecydowanie myślę, że może to być poważna literatura.
MDK: Te miejsca zwykle są groźniejsze niż nasze codzienne życie.
HB: Wszystko jest wyolbrzymione. Czy doświadczyłyśmy skradania się by kogoś zabić? Mam nadzieję, że nie! Większość osób, które mnie czytają, nie ma tego doświadczenia. Ale wiedzą jak to jest coś ukrywać. I czują to jako podobnie wielkie. Więc emocjonalna prawda pozostaje.
MDK: To teraz coś lżejszego. Kto jest twoją ulubioną postacią z elfiego świata? Masz taką?
HB: To zawsze głównie postaci, dlatego piszę o nich książki. W trylogii to Jude, w dylogii, którą teraz piszę, to zarówno Dąb i Wren. Czasami inne postaci są przyjemne do pisania, czasem ciężkie. Ale najbardziej lubię główne postaci.
MDK: Czy wciąż piszesz kolejną część?
HB: Wciąż piszę “Prisoner’s Throne”. Skończyłam pierwszą wersję. Teraz muszę sprawić, żeby była dobra.
MDK: Czy czytasz recenzje? Masz na nie sposób? Bo ja nie.
HB: Nie czytasz ich czy nie masz na nie sposobu?
MDK: Jedno i drugie! Przestałam je czytać bo nie umiałam się obronić emocjonalnie.
HB: Czytam niektóre rzeczy. Czytam recenzje branżowe. Nie szukam recenzji, nie wchodzę na Goodreads. Na początku wchodziłam. Przestałam, bo pamiętam jak pisałam książkę i przeczytałam naprawdę świetną recenzję poprzedniej książki. Przepiękną recenzję. I pomyślałam, że nie będę więcej w stanie napisać równie dobrej książki. Pomyślałam, że jeśli zarówno złe jak i dobre recenzje powstrzymują mnie przed pisaniem, to nie jest dla mnie dobre. To nie tak, że dobre mnie motywują, a złe czegoś uczą. Wszystkie po prostu mnie zatrzymują. Kiedy piszę, potrzebuję udawać, że świat nie istnieje. Może powrócić kiedy redaguję, ale gdy piszę, wmawiam sobie, że nikt nie zobaczy tego co piszę.
MDK: Mam takie nerdowe pytanie odnośnie postaci. Czy między Orianą i Madoc’iem jest coś więcej poza polityczną intrygą? Próbowałam sobie przypomnieć jakąkolwiek scenę, w której by rozmawiali, próbując rozszyfrować naturę ich relacji…Czy oni w ogóle ze sobą rozmawiają? Nie mogłam sobie przypomnieć. A podobają mi się te postaci. Ona jest na swój sposób bardzo silną kobietą, robi bardzo ważne rzeczy, ale nie mówi dużo, jest w tle. Ale to co zrobiła pcha całą fabułę.
HB: Tak, zdecydowanie. Myślę, że zaczęli jako małżeństwo z rozsądku, korzystne dla obojga. Madoc był wcześniej żonaty z miłości, skończyło się to dla niego bardzo źle, a dla jego żony jeszcze gorzej. Więc to było strategiczne, Oriana potrzebowała jego pomocy. Ale myślę, że ich relacja się rozwinęła. Myślę, że żywią do siebie uczucia, ale są oboje bardzo skryci i wciąż działają dla własnych korzyści. Interesującym aspektem ich relacji jest, że bardzo się zmienia po “Królowej Niczego”, bo nie działają już w ramach tych samych ograniczeń.
MDK: Mam nadzieję w przyszłości przeczytać o tym więcej…ale oczywiście bez ciśnienia. Często jestem pytana o półelfy. Jak myślisz, jak długo żyją?
HB: Nie mam systemu półelfów. Bazując na wierzeniach ludowych odnośnie wróżek, wróżki często porywają ludzkie kobiety bo ich własna krew jest rzadka, nie rozmnażają się łatwo. Nie sądzę, żeby to robiły jeśli to jeszcze bardziej rozrzedzałoby ich ród. Jeśli porywają ludzi, żeby wzmocnić krew, to wierzę, że wróżki płodzą wróżki. Mają może bardziej ludzkie cechy, ale nie różnią się znacznie. U mnie jest Duch, który jest częściowo człowiekiem, jest Vivi, nie są inni od pozostałych elfów.
MDK: To teraz o Twoim procesie twórczym. Masz jakąś ustaloną ilość słów, które piszesz dziennie?
HB: Staram się pisać 1000 słów dziennie, kiedy pracuję nad pierwszą wersją.
Ostatnio próbowałam fast draftowania (czyli pisania pierwszej wersji jak najszybciej – przypis MDK). Zawsze próbuję znaleźć lepszy proces. Nie lubię swojego procesu, często piszę dużo bez sensu zanim napiszę coś w porządku, dużo usuwam, robię sprinty, a potem patrzę ile tego trafia do ostatecznej wersji.
MDK: Czytałam wywiad, w którym mówisz, że piszesz rozdział, a potem następny…
HB: A potem wracam do początku i piszę go jeszcze raz…staram się przestać to robić, fast drafting trochę pomaga.
MDK: Wydaje mi się to bardzo skrupulatnym działaniem. Kiedy sama piszę, to mam scenę tu, scenę tam, potem je jakoś łączę, żeby miało sens…
HB: Piszesz bez porządku?
MDK: Tak!
HB: WOW. Moja przyjaciółka pisze w ten sposób, podziwiam ten sposób, ale pamiętam jak pisała książkę i powiedziała, że teraz będzie wszystko ze sobą spinać i to nie był dla niej łatwy moment. To ciężkie! Masz te wszystkie piękne sceny, a potem musisz wymyślić połączenie.
MDK: Twój proces wydaje mi się bardzo przemyślany, bo w każdym momencie wiesz, gdzie podążasz. Masz ścieżkę, która cię gdzieś prowadzi.
HB: „Gdzieś prowadzi” – dobrze ujęte. Dużo przewiduję, jak coś napiszę, to wnioskuję co z tego wynika. Piszę warstwami. Pierwsza warstwa to co się dzieje w książce. Druga – postaci walczą z tym co się dzieje. A potem znajduję fabułę, starając się lepiej uwięzić je w sieci wydarzeń. To wymaga wielu zmian.
MDK: Natomiast rezultatem są książki, które stają się bestsellerami New York Times, więc jak widać działa.
HB: Wszyscy mi to mówią, po co zmieniać coś co działa? A ja pracując jestem bardzo smutna. Chcę być szczęśliwa!
MDK: To po prostu natura zawodu pisarza. Szczęście to nie w tej profesji!
HB: Myślę, że masz rację. Ale staram się walczyć z systemem. Chcę pisać z radością!
MDK: No nie wiem, ja tam po prostu biorę antydepresanty. Zawsze byłam smutnym dzieckiem, nie znoszę recenzji i jak ludzie mówią mi co sądzą o moim pisaniu, po co to robię? Może powinnam zostać lekarzem, ludzie byliby szczęśliwsi.
HB: Jest taki cytat, nie pamiętam z kogo, że powieściopisarze to osoby, dla których pisanie jest cięższe niż dla innych.
MDK: Ja lubię tej z Phillipa Pullmana, że nie wybierasz swojego demona, musisz z nim współpracować. Na koniec, czy chciałabyś zobaczyć swoją krainę elfów na ekranie? A jeśli tak, gdzie powinna się zacząć.
HB: Jasne! Film mógłby zacząć się w wielu miejscach. Uwielbiam prolog, więc to byłby dobry moment. Może wcześniej? Byłam już w procesie adaptacji w przypadku „Kronik Spiderwick” i teraz będzie druga, serial na Disney+. Wiem, że duża część zadania to znalezienie odpowiednich ludzi, z którymi chcesz pracować, którzy rozumieją co chcesz zrobić i ufasz im. To dużo odpuszczania. Ale byłabym chętna. Chciałabym zobaczyć wróżki na ekranie. Nie ma ich za dużo. Myślę, że to estetyka, której Hollywood nie rozumie. Ale mam wspaniałe wspomnienia związane z “Legendą” i “Labiryntem”. Albo “Labirynt Fauna”.
MDK: “Annihilacja” z Natalie Portman ma podobną estetykę. Mnie przeraża, na przykład jeleń z kwiatami w porożu, jest piękny i przerażający, jak elfy.
HB: A ty byś chciała adaptacji?
MDK: Dla mnie to jak spełnienie marzeń, studiowałam filmoznawstwo, więc kiedy myślę o mojej opowieści to wyobrażam ją sobie bardzo wizualnie. Jednak to musi być bolesne kiedy pewne decyzje muszą być podjęte. Jak z “Wiedźminem”, który w ogóle nie jest jak książki. Czy to dobrze czy źle? Ja mogę mieć swoje preferencje, ale ktoś musi to sprzedać. Ludzie mają opinie co do tego co się sprzeda, a to może nie być najlepsze rozwiązanie dla opowieści. Czy gdyby nakręcić “Wiedźmina” inaczej, bliżej materiału źródłowego, to by się nie sprzedał? Bo jest bardzo polityczny i mroczny, o ludzkiej naturze. Nie jest o potworach tylko o ludziach. Ale w serialu jest o potworach.
HB: Zastanawiam się czy to nie dlatego, że bardziej na serial wpłynęła gra, przez którą wiele osób trafiło na wiedźmina.
MDK: To kolejna kwestia. Ale koncepcja tego co się sprzedaje mnie przeraża. Tak jak mówisz, Hollywood nie jest dobrze zaznajomione z tą estetyką, co dziwi, bo zrobili świetną robotę w przypadku “Władcy Pierścieni”. Ale czy w przypadku “Pierścieni Władzy” Amazona też? To znaczy obejrzałam z przyjemnością, ale czy to był mój typ elfów? Wciąż nie jestem pewna. Więc chciałabym adaptacji, ale mnie to przeraża.
HB: W przypadku książek masz głębię, którą tracisz w przypadku wizualnej adaptacji, to wymaga mnóstwa dostosowania. To ciekawe, bierzesz udział w czymś zupełnie nowym. Albo tylko patrzysz i nie bierzesz udziału.
MDK: Co może właściwie być łatwiejsze, jeśli nie masz wpływu i nic nie jest twoją winą. Ale widzisz ukochane postaci zarżnięte i zmienione. Nawet kiedy sama rozmawiam z czytelnikami dla zabawy, jak widzą obsadę, podają mi kogoś i myślę sobie, że w ogóle nie zrozumieli postaci. Ale to nie prawda, bo tak sobie ją wyobrażają. A potem ktoś musi wybrać aktora, który się sprzedaje i zastanawiasz się po co to wszystko…Może się przekonam, a może nie. Kto wie.
Dziękuję za wspaniałą rozmowę. Fragment o procesie był dla mnie bardzo użyteczny. Może spróbuję innych rzeczy.
Przygotowując się do wywiadu, starałam się znaleźć jak najwięcej rozmów z Holly, żeby móc zapytać ją o cokolwiek nowego. Mam nadzieję, że znaleźliście w naszej rozmowie ciekawe treści, dla mnie była wielką przyjemnością.