Spotkał mnie pewien zawód. Moje oczekiwania się nie spełniły. Pogadamy o tym, kiedy będę gotowa i będę miała zdecydowany plan na przyszłość. Bo na razie mam instrukcję obsługi przyszłości i mogę tylko trzymać kciuki, że zadziała. Wcześniej czy później będzie dobrze, ale to raczej perspektywa ponad roku niż najbliższych miesięcy.
Jednak jedno wydarzenie spowodowało całą lawinę kolejnych, które sprawiły, że jestem życiowo o wiele szczęśliwsza, niż byłam kilka tygodni temu. Jest w tym coś niesamowitego. Dużo o tym myślę. Zatem dzielę się myślami.
1
Kiedy ktoś mówi, że porażki uczą więcej niż sukcesy, to jestem w stanie się zgodzić. Kiedy coś mi się nie udaje, dostaję wkurza, zbieram się w sobie i działam. I znajduję jakąś drogę.
2
Mała porażka boli mnie bardziej niż duży sukces cieszy. Pamiętam jak kiedyś nie dostałam pewnej pracy. Nie za bardzo mnie interesowała, a pracodawca uznał, że jestem przyzwyczajona do bardziej ekscytujących klientów niż jego target. I miał rację, myślę, że bym się tam nudziła. Miałam jednak pozytywne wrażenie z rozmowy, dlatego brak oferty potraktowałam jako porażkę. To nic, że po następnej rozmowie dostałam pracę od ręki, za więcej pieniędzy, chcieli mnie jeszcze zanim wyszłam z pokoju. Kogo to obchodzi? Tamto czasopismo dla architektów, w którym miałam sprzedawać reklamy producentom okien, nie chciało mnie. Nie pamiętam jaki mieli tytuł, ale nigdy nie zapomnę im mej krzywdy!
3
Pracowałam wiele lat w sprzedaży B2B, najpierw części samochodowych na eksport z klientami na całym świecie, potem w reklamie w brytyjskiej prasie. Ta praca miała swoje wady i zalety (bale, festiwale, darmoszki, delegacje). A także wady, które też okazały się zaletami.
Kiedy wysyłasz dziesiątki maili i wykonujesz dziesiątki telefonów, kiedy sporządzasz dziesiątki ofert i planów medialnych, dużo częściej słyszysz “nie” niż “tak”. Chociaż często obrywałam po poczuciu własnej wartości i kompetencji, to wyrobiłam sobie grubą skórę.
Po pewnym czasie wszystko wchodzi w nawyk. Zarówno dzwonienie do ludzi (nie mam z tym żadnych problemów), jak i przegranie oferty.
Mówi się trudno i płynie się dalej.
4
Dum spiro, spero.
5
Niektóre decyzje okazują się niesłusznymi dopiero w retrospekcji. Można by wybrać lepiej, z perspektywy dnia dzisiejszego, z dzisiejszą wiedzą, ale na tamtym etapie nie było ku temu przesłanek. Nie miało się doświadczenia. Można się na siebie wściekać, można sobie wyrzucać, ale to bezcelowe. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.
6
Z drugiej strony, jest też fajne angielskie powiedzenie. Fool me once – shame on you. Fool me twice – shame on me.
7
To, że wiem, że w perspektywie makro wszystko będzie dobrze i porażki to małe niedogodności, nie oznacza, że mnie nie trzepią emocjonalnie. I chociaż nie rozkładam się, jestem twarda, zwarta i gotowa do wyzwań, to pozwalam sobie trochę pobiedować. Żeby dać upust uczuciom. Pozwalam sobie być zgryźliwą femme fatale, która siedzi na kanapie ze szklanką whisky. Po to, żeby kilka dni później obudzić się wolna. Bo nie mam już ochoty przeżywać, a życie toczy się dalej.
8
Jak to mówi Obi-Wan Kenobi, wiele prawd jest prawdziwych z pewnego punktu widzenia. Na przykład to, że Darth Vader zabił Anakina Skywalkera. Pewne porażki są nimi również z pewnego punktu widzenia. Bo kiedy idziesz z nimi do kogo innego, okazują się…no, nawet sukcesem.
9
Doświadczenie jest wszystkim. Dzięki doświadczeniu wszystko przeraża mniej, czuję, że ze wszystkim dam sobie radę. Przecież nie raz było już źle. Przecież zawsze spadam na cztery łapy. Życie toczy się dalej. Nadchodzi kolejna pora roku. Trzeba rano wstać i odprowadzić dzieciaki do szkoły. Wszelkie niepowodzenia to tylko chwila.
10
Problemy mogą okazać się potencjalnymi szansami. Bo oto jedna sprawa, z której byłam niezadowolona, poskutkowała trzema ekscytującymi projektami. Dzięki którym będzie mnie dostępnej…jeszcze więcej.
O czym już wkrótce.
Więc chyba nie da się być zwycięzcą bez bycia, raz na jakiś czas, przegrańcem. Bo bycia zwycięzcą też trzeba się nauczyć. Dzięki porażkom, między innymi.