Mam sporo znajomych i przyjaciół po czterdziestce. Chyba czas przestać się oszukiwać. Nie jestem już młodą dziewczyną. Ani dziewczyną w ogóle. Mogę być silną fizycznie kobietą, którą czeka jeszcze w życiu mnóstwo rzeczy, ale dziewczyna ze mnie żadna.
There, I said it. To przechodzimy do myśli.
1
Rozumiem już starsze osoby, które twierdzą, że wciąż czują się tak jak w młodości, tylko ciało nie nadąża. Sama czuję się tym samym człowiekiem, co kiedy miałam 11 lat czy 19 lat, czy 25 lat. Wiem, że jestem inna, mądrzejsza (oby), bardziej odważna i tak dalej, ale czuję się tą samą osobą.
Na szczęście ciało jest w najlepszej dotychczasowej formie. Nie, nie estetycznej. Z pewnością 10 czy 20 lat temu byłam zgrabniejsza i ładniejsza. Jestem jednak najsilniejsza w życiu.
2
Kocham moje dzieci, ALE…kiedy gdzieś wyjeżdżam sama i nie muszę się nikim zajmować, to jest niepojęta wolność. Oczywiście, wtedy za nimi tęsknię. Bo miłość tak działa.
3
Cieszę się, że życie toczyło mi się tak jak się toczyło. Że byłam w związku na odległość i musiałam ogarniać siebie jako jednostkę. Że miałam czas na szaleństwa i picie zbyt często po zbyt wielu pubach. Również po ślubie, mogliśmy się nacieszyć czasem beztroski. Że dzieci urodziłam po trzydziestce. Teraz – że mam okres skupienia na nich. Każdy etap był fajny i potrzebny. Dzięki temu, że był, nie muszę niczego żałować. I jestem gotowa na kolejne.
4
Moja babcia umarła mając 76 lat. Co prawda nie była specjalnie zdrowa, paliła i nie dbała o dietę, ja żyję inaczej, ale zakładam, że może umrę w podobnym wieku. To wciąż oznacza pół życia przede mną. Zważywszy, ile się działo w pierwszej połowie, myślę, że przede mną jeszcze dużo wspaniałych rzeczy.
5
Rozmawiałam z koleżanką o związkach i seksie. O tym, jak z wiekiem zmieniają się priorytety. Jestem w związku szczęśliwa i spełniona, choć wolałabym mieć więcej wspólnego czasu tylko we dwoje. Cóż, życie. Z wiekiem natomiast sama myśl o romansie mnie męczy. Musiałabym kogoś poznać, rozmawiać z nim i jeszcze umówić się na zdrady. Przy tym wysiłku o wiele bardziej ekscytuje mnie wizja leżenia samej we własnym łóżku i oglądania seriali. To jest dopiero piękne…
Jako młodziutka dziewczyna drżałam z zazdrości i bałam się zdrady, kiedy teraz myślę o tej ewentualności, mam tylko jedno wymaganie – żeby mąż odebrał dzieci z placówek jak będzie wracał ze schadzki.
Oczywiście hiperbolizuję i żartuję, ale…
6
W związki z powyższym punktem, uważam, że w codzienności nie ma miejsca na bylejakość. W sensie relacji. Bo na pewnym etapie człowiek jest zmęczony i styrany, nawet jeśli to tylko etap. Nie wyobrażam sobie jednak wracać do domu do kogoś, kto mnie nie szanuje, z kim nie czuję się dobrze i z kim codzienność nie jest przyjemniejsza niż bez niego.
7
Mam 37 lat, a cyfra 7 wciąż ma dla mnie wspaniały wymiar, bo często była moim numerkiem w dzienniku.
8
Mam potrzebę weekendowych wycieczek do miast, w których nie byłam oraz odwiedzenia Szkocji. Nie byłam tam pięć lat, a w moim Glasgow to już siedem. I myślę sobie z kim pojechać i wychodzi mi, że potrzebuję nowej koleżanki. Moje obecne koleżanki są fajne, ale żadna nie posiada wszystkich cech idealnej weekendowej kompanki. Osoby, która ma niskie wymagania i można z nią milczeć, jest na tyle dyspozycyjna, żeby plany robić najwyżej kilka tygodni naprzód, z którą wyobrażam sobie czucie się w Glasgow jak w domu i która lubi whisky. Albo deszczowe miasta północy. I ma wolne weekendy.
Ogólnie, to potrzebuję drugiej Marty. Albo po prostu jechać na wycieczki solo. Co nie jest tak wielkim problemem, lubię romantyzm tego rozwiązania. Chcę jednak pić whisky w Oran Mór, a to jest nieco smutne samej. No i kto mi zrobi zdjęcia?
9
Moi znajomi przed trzydziestką to już pojedyncze, rzadkie sztuki…
10
Chciałabym być fizycznie młodsza, ale rany, jak mi dobrze w głowie z tym, kim jestem, jaka jestem, co i jak czuję w wieku “po trzydziestce, pod czterdziestkę”. Kobieta Balzakowska to naprawdę najpiękniejszy wiek. Przynajmniej do tej pory.
Wszystko przede mną.
11
Z moją przyjaciółką odkryłyśmy niedawno, jak marki, które kiedyś uważałyśmy za “mumsy” (w wolnym tłumaczeniu – dla starych bab), dzisiaj bardzo nam się podobają. Na przykład Anthropologie, Oliver Bonas i Monsoon…
12
Od około roku mam wielką, powracającą ochotę na ponowne odwiedzenie Eurodisneylandu.
13
Byłam kiedyś osobą z wiecznym RBF. Rozumiem dalej osoby, które albo tak mają z twarzą, albo jest to ich twarz w obronie przed światem.
Obecnie jestem osobą z częstym bananem na twarzy, przynajmniej kiedy idę naprzeciw ludziom. Jest mi z tym…milej. Ta teza o pozytywnym wpływie naszego uśmiechu na nas samych u mnie się sprawdza.
14
Jestem absolutnie świadoma, że pewne rzeczy są dla mnie obecnie możliwe, ponieważ biorę leki antydepresyjne. Nigdy nie powiem “uśmiech wyleczy depresję”. Ale powiem “możesz leczyć depresję i czuć się na co dzień dobrze z uśmiechem”.
15
Jestem niezwykle wdzięczna za moje ciało i to jak działa. Że przetrwało dwa porody siłami natury na znieczuleniu domięśniowym (piszę to, żeby podkreślić zdziwienie moim przetrwaniem, nie wartościować). Że jest silne i zdrowe i szybko się regeneruje. Że ma wysoki próg bólu i goi się wszystko jak na psie. Że wyciska coraz więcej na siłce. Że radzi sobie świetnie na jodze.
Wizualnie ma wady, natomiast wszystkie bledną wobec tego jak dobrze służy.
16
Ludzie są różni. Silniejsi i delikatniejsi. Ruszają ich inne rzeczy. Kochają co innego, nienawidzą czego innego, pragną dla siebie różnych celów. Trzeba to zaakceptować i nie wciskać innych w swoje ramki. I nie dawać się samemu wciskać.
17
Zaakceptowanie, że możemy się różnić i nie jesteśmy przez to lepsi ani gorsi, nie ma potrzeby oceniania tego, daje olbrzymią wolność.
Żyj i daj żyć.
(Tutaj mam oczywiście na myśli sytuacje, kiedy rzeczywiście dajemy sobie nawzajem żyć w tolerancji, a nie próbujemy sobie szkodzić. Rasizm, homofobia, ludobójstwo, seksizm – to nie są opinie i różnice.)
18
Jakie to wspaniałe, że w ogóle w codziennym życiu nie obchodzi mnie, czy ktoś mnie lubi czy nie. Staram się być miła i przyjazna, ale jeśli komuś nie pasują fale, na jakich nadaję (nie mówię tutaj o sprawianiu przykrości zachowaniem tylko po prostu “nie lubię jej”), to spływa to po mnie jak po kaczce. Nie zastanawiam się czy X obgaduje mnie z Y po kątach. To ich problem, nie mój.
Jestem na dobrej drodze do osiągnięcia tego stanu również w internecie. Niestety jeszcze nie w stu procentach. Ale jest lepiej niż kiedykolwiek.
19
Istnieją badania sugerujące, że relacje z ludźmi znacząco wpływają na nasze zdrowie i długość życia. Instynktownie się z nimi zgadzam. Relacje z przyjaciółmi, ich wsparcie, a także ich wspieranie, daje mi w ostatnich latach mnóstwo satysfakcji. Z wiekiem – coraz więcej.
20
Spełniło się moje urodzinowe marzenie i dwa lata temu mąż przygotował mi przyjęcie niespodziankę. Było przynajmniej tak fajnie jak na filmach.
21
Wciąż wierzę, że uda mi się spełnić inne moje urodzinowe marzenie – spędzić Dzień Świętego Patryka w Irlandii.
22
Umawiam się czasem ze znajomymi w piątek czy sobotę wieczór. I chociaż na miejscu bawię się dobrze, za każdym razem w drodze na spotkanie zastanawiam się – po co mi to było. Moja wewnętrzna staruszka czuje, że leżenie pod kocem z książką albo z serialem, a nawet z krzyżówką, jest lepszym rozwiązaniem niż jakieś ekscesy.
To jest dość duża życiowa zmiana. Zdarzało mi się tak czasem czuć w czasach młodości. Ale odkąd mam dzieci, czyli od 31 roku życia, czuję się tak za każdym razem.
Chyba, że akurat wyjadę gdzieś bez dzieci, to nie.
23
Kiedy wydaję kilkaset funtów na dziecięce urodziny, niespecjalnie mnie to przejmuje. Kiedy sprawiam mężowi prezent na urodziny, nie myślę ile wydaję. Ale kiedy mówię, co chciałabym dostać, rzecz z wymarzonej marki odzieżowej i to kosztuje podobnie jak prezent dla niego, myślę sobie…”ale po co mi to”, “szkoda kasy”, “przecież to nie jest potrzebne”.
24
Mam prawie 40 lat, a jedną z najlepszych wieści w tym roku jest na razie zapowiedź “Moany 2”.
25
Intuicja jest dla mnie najważniejszym drogowskazem w życiu. Czy kiedykolwiek mnie zawiodła? Nie przypominam sobie. Czy wielokrotnie podpowiedziała mi, żeby trzymać się na dystans z kimś, kto potem okazał się nie ok? Owszem. Za każdym razem miała rację. Za każdym jednym razem. Nawet z osobami publicznymi. Do tego stopnia, że mój mąż przyznaje mi rację, w kwestii osób ze sceny politycznej, z intuicją podpowiadającą mi “NIE OK” już dwadzieścia lat temu.
I nie chodzi tutaj o żadne pierwsze wrażenia, które mogą się zmieniać. Jeśli na widok kogoś/z powodu czyjegoś zachowania boli mnie brzuch i cierpnie skóra, to ja idę za tym instynktem. Bo instynkt dała nam ewolucja dla naszego bezpieczeństwa.
26
Myślę sobie, że mam super szczęście posiadając otoczenie, które wspierające mnie w moich mrzonkach. Przyjaciółki i koleżanki sprzed wielu lat i te całkiem sprzed niewielu pojawiają się na moim spotkaniach autorskich, podobnie jak teściowa, a mój nowy “ojczym” zrzyma się na decyzje wydawnictwa i kombinuje jak pomóc. O mamie i mężu to aż głupio wspominać, bo zawsze byli.
Jeśli to nie jest miłe, to nie wiem co jest.
27
Bycie kobietą w przestrzeni publicznej jest przesrane. Jesteś albo za młoda, żeby się znać na czymkolwiek lub mieć prawo do opinii, albo za stara i przemawia przez Ciebie zazdrość i bycie starą ciotką.
Tak, znam ten tekst. Najlepiej po prostu być mężczyzną, wtedy jest najlepsza pora na wszystko.
28
Myślę, że nasz społeczny nacisk na indywidualizm, a także współczesne zerwanie więzi rodzinnych połączone z coraz niższą dzietnością, wpłynęły na powszechność stwierdzenia “nie lubię dzieci”. Sama “nie lubiłam dzieci” od kiedy miałam lat tyle, żeby już się za nie nie uważać (a więc, zakładam, dwanaście…). Przeszło mi kilka lat temu. Nawet nie kiedy sama urodziłam, a około drugiego dziecka. Bo byłam wystawiona na ich towarzystwo na tyle długo, żeby się dobrze oswoić. I chociaż wciąż bywam niezręczna, to uważam, że większość dzieci jest super. Toddlery, które można łatwo ucieszyć, przedszkolaki, które zaczynają się bawić i łapią Cię nagle za rękę, chociaż znają Cię 10 sekund…Niemowlaki to w ogóle takie słodkie pampuchy, szczególnie jak nie są moje i po wspólnej zabawie idę do domu i śpię całą noc…Nie lubię tylko towarzystwa dzieci, które biją inne i niszczą im i zabierają zabawki dla draki.
Czy są osoby, które naprawdę nie lubią dzieci? Na pewno, tak jak, O ZGROZO, są osoby, którym serio obojętne lub niemiłe są koty, psy, gołębie. Naprawdę, SĄ TAKIE. Wyobrażasz sobie reakcję internetu na stwierdzenie “nie lubię kotów”?
Ale tak, myślę, że większość osób nie lubi dzieci, bo ich nie zna, nie ma w otoczeniu, nie z nimi bliskiej i jakościowej interakcji.
Nie lubiłam, a teraz uśmiecham się do każdego kilkulatka.
29
Prawdziwe życie nie jest w internecie, prawdziwe życie jest w życiu. Dlatego trzeba mocno dbać, by ten pierwszy nie kradł drugiego. Odcinam zatem wszystko, co mi w internecie nie służy. NIE MUSZĘ wygrywać inb, ani nawet brać w nich udziału. Nie uprawiam hate watchingu. Kiedy ktoś intencjonalne sprawia, że czuję się źle, blokuję, banuję. Jeśli jakieś treści mi nie służą, odobserwowuję.
W prawdziwym życiu, w perspektywie jego całości, nie jest też istotne czy w danym miesiące będę mieć trochę więcej lajków, zaangażowania, unikalnych użytkowników, czy mniej. Ale to czy spędzę czas bawiąc się z dzieckiem – jest.
30
Przed zdecydowaną, wściekłą reakcją na czyjeś słowa, list, cokolwiek, warto odczekać. Kilka godzin, może dzień. Gdy emocje opadną, zawsze jest się w stanie zobaczyć sytuację lepiej. Albo po prostu już Cię nie obchodzi.
31
Bardzo lubię ten hejt, że napisałam okropną książkę i nic dziwnego, że wydawnictwo nie chce ze mną dalej współpracować.
Jak tam twoja książka? Bo moja sprzedała się w 3500 egzemplarzach, co jest wielokrotnością (około 6x?) przeciętnego debiutu, a nawet kolejnych powieści już znanych autorów. I mam kolejną umowę, oraz dwa następne wydawnictwa, które chcą zobaczyć cokolwiek napiszę.
A jak u Ciebie, hejterze?
32
Przez moje urodziny przewinęło się dwadzieścia osób, nie licząc dzieci (kolejne 6, bez moich). Oprócz dwóch par, wszystkich poznałam przez internet. Dlatego też ciężko mi w 2024 roku uznać, że w jakimkolwiek wieku ciężko poznać nowych znajomych.
33
Obecna moda na szerokie spodnie mi nie służy. Moim największym atutem są nogi i kiedy po wielu miesiącach szerokich jeansów i innych czyścicieli chodników założyłam w końcu mini, poczułam się dziesięć lat młodsza i dziesięć razy piękniejsza.
34
Dum spiro, spero.
35
Zawsze miałam dobrą pamięć do fikcji. Pamiętałam większość postaci, większość fabuły. Obecnie zauważam, że jest z tym coraz gorzej. Zaczęłam czytać nową książkę Holly Black, poprzednią część czytałam w zeszłym roku i…nie pamiętałam zakończenia. Zdarza mi się to coraz częściej. Może chodzić oczywiście o skupianie się na zapamiętywaniu rzeczy, które są istotne, a mam ich więcej niż kiedykolwiek. Ale może to być po prostu…no. Starość, no.
36
Gdyby dwudziestokilkuletnia wersja mnie zobaczyła, jak ubrana chodzę z dzieckiem do szkoły i przedszkola, albo nawet po prostu na co dzień, załamałaby się. Ta dziewczyna, która chodziła do biura sprzedawać części samochodowe na szpilkach, nie zrozumiałaby dresu, puchowej kurtki i butów Emu.
Szkoda mi jej.
37
I’m still alive!
Dobra. Koniec. Whatever. Jestem stara i stetryczała i idę spać.
Albo najeść się sera.
Or both.