autorka
Picture of Riennahera

Riennahera

Dlaczego e-booki influencerów są takie drogie?

To pytania powraca w social mediach regularnie. Z jednej strony te e-booki uważane są za beznadziejne i głupie, za wyciąganie pieniędzy przez osoby, które nie znają się na…niczym. Z drugiej – ktoś przecież je kupuje.

E-booki twórców internetowych mają najróżniejsze ceny. W mojej bańce zwykle od 49 zł do ponad 100 zł. Zatem przynajmniej tyle, co książki papierowe, często jednak sporo więcej. A przecież twórcy nie muszą płacić za druk i magazynowanie towaru. Przecież wielu z nich składa te e-booki w Canvie. Często nie robi nawet korekty.

Czemu influencerzy ustalają takie wysokie ceny za e-booki?

Najprostsza odpowiedź brzmi – bo mogą. Nie podlegasz wydawnictwu, cena może być dowolna, zweryfikuje ją rynek. Masz społeczność, która chce Twoich treści? Jeśli znasz swoją grupę docelową i jej możliwości, to wiesz na co możesz sobie pozwolić.

Jednak rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.

W styczniu miał premierę mój pierwszy e-book i powiem Wam, że czuję się wspaniale z decyzją wydania go. Mam obecnie słaby okres jeśli chodzi o współprace, ale dzięki własnemu wysiłkowi i promocji własnego produktu, zarobiłam na e-booku przez kilka miesięcy tyle, co w pół roku kiedy miałam współpracę za współpracą.

Tyle, że nie do końca zarobiłam. To znaczy tak, na moje konto wpłynęły pieniądze ze sprzedaży. Ale…

Za postawienie sklepu internetowego oraz złożenie e-booka z korektą i projektem okładki zapłaciłam 10 tysięcy złotych + VAT. Na dzień dzisiejszy wyszłam trochę więcej niż na zero. Oczywiście ten e-book będzie dostępny latami i wciąż mogę na nim zarabiać, a sklep musiałam postawić raz.

Wydawnictwo inwestując w autora już ma stronę. Już ma dystrybucję oraz osoby pracujące za taką samą pensję (koszty stałe), niezależnie czy wydadzą dziesięć tytułów czy piętnaście. Poza tym, jest to spółka, nie osobisty majątek. Ja ponoszę konsekwencje porażki. Dla wydawnictwa 10 tysięcy złotych to nic. Wydaje mnóstwo pozycji, niektóre się zwrócą, inne nie. Ważne, żeby w ogólnym rozrachunku wyjść na plus.
Dla mnie jako twórczyni – jest to duża inwestycja. Tak pieniędzy, jak i czasu. Bo sama będę zajmować się moim marketingiem i sprzedażą. Koszty nie rozkładają się na nikogo innego. Zadania też nie.

Poza tym…z każdej sprzedanej książki z wydawnictwa dostaję 14%. To śmieszna kwota. Bynajmniej nie narzekam na wydawnictwo, bo taka stawka jest zupełnym standardem na rynku. Ba, są autorzy dostający mniejszy procent.
Z oczywistych względów, na własnym e-booku człowiek chce zarobić godne pieniądze…

Joanna Glogaza w swoim świetnym kursie o newsletterach wspomina, że stworzenie czegoś wymaga tyle samo wysiłku czy sprzedasz to tanio czy drogo. Poza tym, konwersja również jest mniej więcej stała. Założenie, że obniżenie ceny o połowę sprawi, że sprzeda się dwa razy więcej kopii, jest błędne. Skoro produkt kupi potencjalnie konkretny procent społeczności, to warto mieć pod uwagę ile musisz zarobić, żeby cała operacja miała sens.

Być może są osoby wydające własnym sumptem e-booki po linii najmniejszego oporu, ale kupuję e-booków całkiem sporo i nieczęsto takie widuję. Wręcz przeciwnie, najczęściej autorzy jak najbardziej zlecają projekty okładek, skład i korektę.

Kiedy pracowałam nad e-bookiem o Londynie, planowałam cenę niższą o połowę. “Moi ludzie” ogarniający blog i sklep, odwiedli mnie od tego pomysłu, zwracając uwagę, że kwota poniżej 50 zł sugeruje słaby produkt. I coś w tym chyba jest, co?

Ponieważ inwestycja już mi się zwróciła, kolejne tytuły będą tańsze. Dlaczego nie opuszczę ceny tego e-booka? Ponieważ nie byłoby to w porządku wobec tych z Was, które kupiły go w przedsprzedaży lub w pełnej cenie. Poza tym uważam, że przy kosztach całego potencjalnego wyjazdu do Londynu, 97 zł, czyli mniej więcej tyle co niezły lunch w pubie dla jednej osoby, to nie jest wygórowana cena. W przyszłości będą promocje w zestawach z innymi tytułami.

Planuję zrobić eksperyment i wydać bardzo taniego e-booka. Takiego, żeby cena nie grała roli. Myślę o 17 zł. Osobiście jestem przekonana, że kupi go tyle samo osób, co ten e-book, który kosztuje 97 zł, a w obniżkach najtaniej był za 67 zł. Ale może się zdziwię.

Jeśli chcesz się o nim dowiedzieć wcześniej niż inni, polecam zapisać się na newsletter. Dla zapisanych jest zresztą również stała zniżka 10% na “Londyn z Riennaherą”. Newslettery wychodzą w czwartki i od teraz będę wklejać kod na stałe, żeby zawsze był.

Odnośnie fajnych e-booków, od siebie mogę polecić zdecydowanie:

Tekstualna: Monika wydaje konkretne pomoce dla osób działających w sieci. Często kupuję jej produkty i zawsze mi się przydają i uczą. Monika zarabia prowadząc social media dla klientów, ma wieloletnie doświadczenie w marketingu, więc można jej zaufać. A e-book z szablonami na posty to moim zdaniem obowiązkowa pozycja dla każdego, kto robi social media zarobkowo.

Eliza Wydrych: Dawniej znana jako Fashionelka, Eliza jest chyba twarzą zarabiania na e-bookach w polskim internecie. Rozumiem, że nie do każdego musi trafiać, ale dużo się nauczyłam obserwując ją. I nie wiem, czy bez sukcesów Elizy znalazłabym w sobie odwagę na własny e-book.
Czy wszystkie mi się podobały? Nie. Ten dla twórców internetowych do mnie nie trafił, ale jestem twórczynią od kilkunastu lat, mało mnie zaskakuje. Ale niektóre jej tytuły są bardzo dobre. Ostatnio kupiłam ten o cyklu menstruacyjnym. Czy Eliza jest specjalistką? Nie, ale wkręciła się w temat, grzebała w podręcznikach i badaniach oraz skonsultowała go z lekarką. Jak na poradnik – całkiem spoko, nie?

Jessika Kaczmarczyk: Wydała przewodnik po Finlandii i po Anglii z punktu widzenia fanki Tolkiena. Włożyła w nie tyle serca, wiedzy, pasji i wysiłku, że mam ochotę nią potrząsnąć, dlaczego są takie tanie.

Wydajesz e-booki? Podziel się czy zgadzasz się z moi tekstem.
Kupujesz je? Daj znać kogo cenisz.

PS W nagłówku fragment zdjęcia Ewy Kary.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top