Z tym stwierdzeniem wiąże się dla mnie dużo lęków.
Będąc w depresji, sporą część czasu czułam, że to prawda. Będąc internetową twórczynią, wielokrotnie czytałam o sobie, że jestem żałosna, co tylko potwierdzało moje uczucia. Bałam się taką być, bałam się, żeby WSZYSCY nie zdali sobie z tego sprawy. Nie wiesz tego o mnie, ale zdarzało mi się wysyłać moje teksty do znajomych z zapytaniem “ej, nie uważasz, że to żałosne i ja jestem żałosna”?
Teraz jestem starsza i zdrowsza.
Na pewno jestem za stara, żeby martwić się, co kto o mnie powie.
I zaakceptowałam własną żałosność. Lub też żałość. Oswoiłam się z nią, może nawet polubiłam. Przytulam ją i opiekuję się.
Doświadczałam i doświadczam niemiłych komentarzy. Na niektóre zasługuję (jak napiszę coś głupiego, zdarza się), na inne nie zasługuje nikt. Miałam okazję być jechaną przez anonimy oraz przez osoby z aspiracjami do influencerstwa. Ba, kiedyś pojechała po mnie jedna gwiazd internetu. Whatever.
Będąc żałosną, wydałam książkę. Kończę drugą. Rozmawiam o trzeciej.
Będąc żałosną przeprowadzałam wywiad z Holly Black, autorką, która sprzedała miliony książek. Nie mam już idoli i bogów, ale myślę, że Holly jest autorytetem w pisaniu ciekawych i świetnie sprzedających się rzeczy. Poznanie jej było wspaniałe. A wywiad skończył się przyjacielską pogawędką. Taki moment z marzeń.
Będąc żałosną, biorę trzy i czterocyfrowe stawki za publikacje, odpowiednio w social mediach i na Facebooku i blogu.
Będąc żałosną, w niemal każdym mieście w Polsce i w wielu krajach świata mam do kogo napisać “ej, wpadam, spotkajmy się”. Mam koleżanki, mam osoby, które chcą mnie znać i mam fajną rodzinę. Mam większość z tego, co najważniejsze.
Nie zjadłam wszystkich rozumów. Nie wiem wszystkiego. Nie znam się na wszystkich. Nie jestem najpiękniejsza, ani nawet piękna. Nie mam idealnego życia. Nie mam zawsze racji. Czasem mówię rzeczy niemądre. I chuj.
Serio, mogę sobie być żałosna. Ja się dobrze bawię. A jak ktoś mnie obserwując, bawi się niedobrze…to jego prawo. Może przewinąć. Odobserwować. Nawet zbanować! Sama robię to codziennie. Nie znoszę oglądać wielu rodzajów treści i patrzeć na wiele mniej lub bardziej znanych twarzy. To normalne. Ale niech sobie żyją i będą, o ile aktywnie nie szkodzą ludziom, to w czym mi przeszkadzają? Szanuję o wiele bardziej każdą osobę, która coś robi, nawet głupiego, nawet pokazuje cycki i tyłek, zamiast jechać po innych sprzed ekranu. Nie, patostreamerzy krzywdzący i szydzący nie są w tej kategorii, ale już każde bazgroły, fałszowanie czy grafomania – tak. Nagrywasz jak wyciskasz na siłce? Robisz selfiki w makijażu od rana do wieczora? Masz świra na punkcie swojego kota czy psa? You do you.
Nie szanuję ludzi nie dlatego, że głupio się ubierają czy robią coś w sieci, że fałszują albo nie rysują najlepiej na świecie, ale gdy gnoją innych, wykorzystują ich, odmawiają praw, zabijają, gwałcą, okradają i tak dalej. To są sprawy warte hejtu.
Jestem żałosna i dobrze mi z tym
Zajęło mi jakieś 35 lub więcej lat życia, żeby poczuć się fajną, w porządku osobą, która zasługuje na sympatię i miłe rzeczy. Że nie muszę mieć się na baczności, bo jestem beznadziejna i ktoś mi zaraz wypomni każdy błąd. Błędy to błędy. Nie koniec świata. Najwyżej przeproszę. Najwyżej zmienię zdanie. Nauczę się czegoś.
“Jak ona tak pisze jak się z sobą super czuje, to zaklina rzeczywistość”. Może. I co z tego? Kiedy pisałam, że czuję się źle, to byłam malkontentką. I czułam się dalej źle. Teraz często czuję się fajnie i piszę, że jest fajnie. Bo się leczę, bo robię rzeczy, bo mam obok ludzi, bo jest lepiej niż gorzej i cieszę się z tego. Wszystkim polecam. U mnie działa…(obok leków, oczywiście).
To jest publikacja, mająca przekonać Cię, że naprawdę nieważne są niemiłe rzeczy. Że naprawdę warto tworzyć swoją własną historię, grać do upadłego swoją własną melodię. Że możesz sama zbudować swoje znajomości i kontakty, poznać znajomych, robić to co lubisz. Że nie ma specjalnego znaczenia czy jesteś żałosna, jeśli nie krzywdzisz nikogo swoim działaniem. Przynajmniej jesteś jakaś. Lepiej być żałosnym niż w ogóle nie być.
A jak komuś się nie podoba, to jego problem. Bo przecież nie mój 😉