Co roku publikuję okolicznościowy tekst w dzień rocznicy ślubu. W tym roku nie udało mi się, z wielu powodów. Podróży, zmęczenia, małych dzieci chodzących spać o niegodziwych porach, i tak dalej, i tak dalej…Nie wydaje mi się jednak, aby ktokolwiek miał mi za złe publikację innego dnia, prawda?
Publikuję zatem ponad tydzień później.
1
Nasze celebrowanie ograniczyło się do wypicia dwóch kieliszków szampana przy oglądaniu „Pierścieni Władzy”. Wcześniej tego dnia wstaliśmy o 5.30 i z dziesięcioma sztukami bagażu oraz dwójką dzieci, przemieściliśmy się z Gdańska do Londynu.
Nasze życie często tak wygląda, co jest zasłużone, bo wybraliśmy bycie daleko od krewnych. Dlatego do dużej części celebracji podchodzimy elastycznie.
Celebracje to zresztą tylko dodatek do codzienności. Ona jest najważniejsza i sprawia najwięcej satysfakcji.
2
Koleżanka zapytała mnie ostatnio o wady męża. No więc robi miny, kiedy się złości i te miny mnie stresują. I chodzi wcześnie spać. I często jest na diecie keto. Nie potrafiłam wymienić więcej.
Częściowo dlatego, że dzień po podróży, kiedy rozmawiałyśmy, nie byłam do końca sobą i sporo rzeczy wypadało mi z głowy. Na przykład dlaczego zablokowałam dużą influencerkę – totalnie zapomniałam, a dzisiaj już wiem, że z powodu nagonki na imigrantów. Ale również dlatego, że jasne, on ma wady, ja mam swoje, kłócimy się i podnosimy na siebie głos, przewracamy oczami – tylko to jest chwilowe i mija. Nie ma wad, które przeszkadzałyby mi na tyle, żeby się nad nimi roztkliwiać.
Ell twierdzi zresztą, że to unik, tworzenie jakiejś wizji osoby, niechęć do konfrontacji z rzeczywistością. Moja terapeutka była zaskoczona, że nie chcę rozmawiać o tej relacji. A ja nie widzę potrzeby ani konfrontacji, ani rozmowy. Skoro mi miło i dobrze i czuję się zadowolona. Eskapizm? nie dbam o to.
3
Jeśli jest jakaś osoba, z którą rozmawiam o wszystkim, albo o wszystkim istotnym, to właśnie on.
4
Pamiętam jak na początku relacji każda rozłąka wydawała mi się małą tragedią. Obecnie całkiem lubię wyjazdy w samotności i polecam je również mężowi. Zresztą, z wzajemnością. A nawet on bardziej mnie wypycha, bo wie, że potrzebuję wrażeń i ludzi.
Czas osobno pomaga zrozumieć i poczuć, jak miły jest czas razem.
5
W podobnym momencie życia wydawało mi się, że najwspanialszą rzeczą na świecie musi być budzenie się obok ukochanej osoby. Miałam niecałe osiemnaście lat i skłonność do patosu.
Dzisiaj już tak nie uważam, bo budzimy się i chodzimy spać w różnych kombinacjach: z dziećmi, bez dzieci, z kurami, w środku nocy, nad ranem, na kanapie, w łóżku. Zależy od potrzeby, samopoczucia, planu dnia. Ale przytulenie się na chwilę w kuchni i wspólne rozmowy podczas posiłków oraz potrzeba pokazania czegoś znalezionego w internecie, co zrozumie tylko ta osoba – to na pewno jedne z najwspanialszych rzeczy na świecie.
6
Po dziewięciu latach mamy wspólne konto tylko na potrzeby benefitu na dzieci. Nie używam go w sumie do niczego innego. Nie patrzę w wydatki męża, on nie patrzy w moje. On płaci za część rzeczy, ja za inną część. Nie mamy w zasadzie sporów o finanse.
7
Byliśmy razem dwanaście lat, zanim się zaręczyliśmy. W jednej szkole, w innych szkołach, w innych miastach, w innych krajach. Na odległość dwóch godzin pociągiem i dwóch godzin samolotem. W stanie motylów w brzuchu i rzucania w siebie rzeczami.
Pamiętam, jak jedno z hejterskich forum dziesięć lat temu wyśmiewało się, że poczekałam sobie na pierścionek. Cóż. Wciąż jesteśmy razem i uważam, że jestem z najfajniejszą osobą, jaką znam. Wiele osób, które nie poczekało sobie, bo ich relacje były BARDZIEJ, dzisiaj są po rozwodach.
Zatem utrzymuję stanowisko – zajmujmy się własnymi związkami, zamiast szukać dziur w związkach innych osób.
8
Paradoksalnie, kiedyś nie wyobrażałam sobie jak mogłabym istnieć bez Ella. Dziś moja wyobraźnia jest bogata, a ja jestem silna i wiem, że człowiek daje sobie radę w życiu z tym, z czym musi. Dziś niczego nam nie brakuje, jutro możemy obudzić się w kraju ogarniętym wojną, a życie i tak będzie toczyć się dalej. Po prostu to życie byłoby zupełnie bez smaku.
W skrócie – chyba chodzi mi o to, że im jestem starsza, tym bardziej doceniam codzienne, zwykłe rzeczy i to one są dla mnie synonimem “starych dobrych czasów”. I codziennie cieszę się tą codziennością. Złości przechodzą natomiast szybko.
9
Gdybyśmy brali ślub dzisiaj, zmieniłabym większość rzeczy. Nie bralibyśmy ślubu kościelnego. Kupilibyśmy inne ubrania, mielibyśmy inne fryzury, zaprosilibyśmy pewnie inne osoby i w ogóle dużo więcej osób, inny byłby charakter wydarzenia, lepsze zdjęcia.
Ale nie żałowałam małżonka ani przez chwilę od tego czasu.
A to chyba jedyna istotna sprawa.