Nie jestem tym typem emigrantki, która regularnie kupuje polski chleb w polskim sklepie, chodzi do polskiego kościoła i tęskni za ojczyzną. Nie przeżywam od rana do wieczora tęsknoty za tym, co jest lepsze w Polsce. Nie wiem czy ten typ tak naprawdę jeszcze istnieje, ani nawet czy kiedykolwiek istniał czy był tworem medialnym (bo w mediach królował latami). Mieszkam w Wielkiej Brytanii całe dorosłe życie, w tym roku minie dokładnie 18 lat. I nie jestem tu za karę, ani dlatego, że nie mogłam ułożyć sobie życia w ojczyźnie, tylko dlatego, że mi się tutaj podoba.
Co nie znaczy, że wszystko mi się podoba, ani że w Polsce mi się nic nie podoba.
Ten tekst natomiast jest rozrywkowy i totalnie subiektywny. Jeśli mnie czytasz od dawna, możesz orientować się, że nie mam pretensji do bycia najmądrzejszą osobą na świecie, nie uważam, że pozjadałam wszystkie rozumy, ani że zawsze mam rację. Lubię sobie jednak myśleć i spisywać myśli. Nie zawsze zupełnie poważne i nie zawsze na poważne tematy.
I spokojnie, już za moment poleci tekst w drugą stronę – Anglia >Polska. Dzisiaj jednak o tym, co jest lepsze w Polsce.
Rossman i inne Hebe
Ja wiem, że jest Boots i Superdrug, ale one są mniej fajne i już. W Polsce jest mnóstwo fajnych kosmetyków, które są po prostu tańsze i lepsze. Albo przynajmniej lepsze za taką samą cenę.
Poza tym niemieckie sklepy i oferta, od słodyczy po chemię, to zawsze było El Dorado i nic się w tej kwestii nie zmienia.
Usługi kosmetyczne
A przede wszystkim ich jakość w stosunku do ceny. Jasne, Londyn to Londyn, ale i w Szkocji już jak byłam na studiach, a więc dobre 15 lat temu, porządne salony na przykład fryzjerskie kasowały 40 funtów za jakieś minimalne cięcie.
Śmiem też twierdzić, że być może umiejętności fryzjerów na pewnym poziomie ą i ę w Londynie będą lepsze, jednak w takich bardziej powszechnych usługach, jak zwykłe paznokcie czy cięcie bez artystycznego zacięcia, to jednak Polska prowadzi.
Dentyści
Powiem szczerze, że nie byłam u dentysty na NFZ od jakichś dwudziestu lat. Może i trzydziestu. Nie umiem ich ocenić, bo doświadczenie mam żadne. Wszystko zawsze robiłam prywatnie. Lepiej lub gorzej.
Prywatni dentyści również są w UK nieźli. To znaczy tak, ci drodzy są bardzo dobrzy. Jak Vestry House w Londynie czy Advanced Dentistry Hyndland Dental Clinic w Glasgow. Albo pogotowie dentystyczne na Baker Street. Cud, miód i orzeszki, polecam. Płaci się jak za złotą biżuterię, ale tak, jakość fajna.
Natomiast dentyści na NHS, na których miałam okazję trafić, byli beznadziejni. Dlatego cała moja rodzina ma prywatne ubezpieczenie. Nie wyślę dzieci do rzeźnika.
Na razie na szczęście mają idealne zęby bez żadnych ubytków. Na pewno nie po mnie…
Profilaktyka
O ile uważam, że NHS daje radę z ogromną ilością spraw, to z profilaktyką niezbyt. Prywatne wizyty bywają natomiast irracjonalnie drogie. Wizyta u ginekologa w Gdańsku – 260 zł. W Londynie – 300 funtów. Mindfuck to mało powiedziane. Jasne, wymazy raz na dwa lata są bezpłatne na NHS, ale reszta – w ogóle nie. Z badaniami krwi podobnie. Jeśli coś z człowiekiem nie tak, lekarz chętnie wysyła. Ale tak dla sprawdzenia, czy wszystko ok – nope. Kiedyś, lata temu, poszłam po skierowanie i lekarz osłupiał. “Ale…po co?”.
Inna sprawa, że kiedyś polska dermatolożka wysłała mnie na badanie do Akademii Medycznej, po to tylko, abym po zapłaceniu w obu miejscach, otrzymała receptę na ten sam lek, co u brytyjskiej lekarki pierwszego kontaktu od ręki, bez dodatkowych badań. Więc może prawda leży gdzieś po środku.
Jedzenie
Tutaj oczywiście temat jest szeroki. Brytyjskie jedzenie słynie w świecie z bycia niedobrym, jest jednak sporo ALE. W Londynie zwłaszcza, ale nie tylko, są wspaniałe restauracje, stoiska z jedzeniem z każdego zakątka świata i da się tu jeść wspaniale. Nigella Lawson, Gordon Ramsay czy Jamie Oliver to też Brytyjczycy…
Zabrałam kiedyś mamę na burżuazyjny Borough Market i tylko wzruszyła ramionami. “No, takie rzeczy to mam na rynku”. Co po części jest prawdą, warzywa ma pewnie i lepsze. Pomidory to chyba najbardziej rzucające się na podniebienie różnica. Byle pomidor z pierwszego lepszego warzywniaka ma smak. Jednak czy ma takie same sery z całej Europy?
Ale tak. Adios, dobre pomidory…Wrócę do Was za rok.
Plaże
Piękny piaseczek, nawet jeśli wieje i nawet jak morze naniesie badziewia i zakwitną glony. I tak to lepsze niż kamienne brytyjskie wybrzeża.
Tak jak kocham klimat Portsmouth i ich bazy marynarki, tak jak lubiłam spacery po Deal, tak jak rozumiem, co ludzie lubią w Brighton i doceniam piękno kredowych skał Dover…tak polskie plaże są lepsze i już.
Ceny za wykonanie tatuażu
Mój drugi tatuaż, zbliżony jakością i wielkością do pierwszego, był trzy razy tańszy. Estetyką nie ustępuje w niczym.
Czystość
Zaczynam rozumieć, o co chodziło w komentarzach osób zszokowanych, że w Anglii jest tak brudno w przeciwieństwie do Polski. Zaczynam w końcu to zauważać, bo jestem po prostu przyzwyczajona do brytyjskich standardów i nie przeszkadzają mi na co dzień. Ale tak, w Gdańsku ogólnie jest bardziej czysto, w Warszawie też. W Krakowie już chyba wcale niekoniecznie.
I to podsuwa mi myśl dlaczego.
Gdańsk to miasto odbudowane po bombardowaniach wojennych. Warszawa – w jeszcze większym stopniu. One są odbudowane w XX wieku. Nie da się porównywać ich do miast, w których budynki stoją nietknięte od stuleci.
A może się da?
To moje punkty, zaobserwowane podczas 6 tygodniowych wakacji w Polsce. Można się zgadzać, można się nie zgadzać. To tylko mój punkt widzenia. Można też dodać swoje, jestem ciekawa jak to widzisz.
PS Kiedy ostatnio pisałam taki tekst, ubolewałam nad brakiem paczkomatów w Londynie. Obecnie stają się coraz częstsze, nawet w mojej okolicy są dwa. To jest dobra zmiana. Zdecydowanie można uznać, że polska żyłka do interesów ma się bardzo dobrze.
Niestety na razie większość miejsc, w których robię zakupy online, nie używa tej opcji. Ale Vinted – jak najbardziej.