Nie ma w życiu nic za darmo. A na pewno nic wartościowego. Chociaż nie mierzę ceny i wartości pieniędzmi.
Relacje z ludźmi kosztują. Czas, wysiłek, emocje. To inwestycja, która może się nie zwrócić.
Przyjaźń nie jest czymś polegającym głównie na chodzeniu razem na kawkę w dobrych czasach. To jest jakiś jej moment i element, jednak długofalowo osoba chodząca z nami robić miłe rzeczy to koleżanka. Koleżanki są fajne i potrzebne. Przyjaciel czy przyjaciółka to jednak ta osoba, która pomoże ogarnąć Twoje sprawy jak toniesz. Możecie rozmawiać o malowaniu paznokci i o śmierci. Nie będzie brzydzić się wytrzeć Ci spływającej z ust zupy w szpitalu i trzymać włosów w toalecie.
Przyjacielski wysiłek nie musi być zawsze dramatyczny i smutny. Może w ogóle nie musi, lepiej mieć łatwe i przyjemne życie niż usłane trudnościami. Wszystkim tego życzę. Może zawsze będziesz z przyjaciółmi cieszyć się pięknymi zachodami i wschodami słońca na wspólnym biwaku. Chociaż życie jest jakie jest. Przyjaciele to jednak te osoby, którym dasz więcej. Od których możesz prosić o więcej. Bo wiesz, że możesz. Bo wiesz, że warto się wysilić.
Kiedyś myślałam, że przyjaciółki to osoby, którym mogę powiedzieć wszystko, łącznie z tym, jak zachowują się głupio. Dzisiaj się z tym nie zgadzam. Jest naprawdę niewiele osób, którym można powiedzieć, że zachowały się słabo i przyjmą to na klatę bez dramatu. Nawet wśród osób, na które niemal zawsze możesz liczyć. Wydaje mi się, że sama znam około dwóch. W tym mojego męża. Moja fajna koleżanka i dobra znajoma powiedziała mi kiedyś coś takiego i szanuję ją za to. Chciałabym być taką osobą, która przyjmie krytykę od bliskiej osoby. Przynajmniej raz byłam, ale wcale nie wiem czy umiałabym przyjąć wersję prawdy od każdej bliskiej osoby.
Sama nie umiem powiedzieć czasem co myślę. Ja też nie umiem mówić głośno o tym co mi się nie podoba i co mnie denerwuje. Być może “wina” leży po mojej stronie. A może czasem jak nam na kimś zależy, trzeba zagryźć zęby i pewne sprawy przemilczeć. Właśnie dlatego, że nam zależy i są tego warci.
Musiałam zrozumieć, że przyjaźń nie oznacza ustawiania komuś życia.
To, że związek X nie podoba mi się, Y odstawia szopkę w pracy, a Z podejmuje idiotyczne decyzje, to nie jest do końca moja sprawa. Mogę doradzić, mogę pomóc, ale nie zmienię kogoś na siłę i nie zmuszę do zachowywania się według moich standardów i ideałów. Do życia tak, jak ja uważam za stosowne. Kiedy to zaakceptowałam, kilka przyjaźni stało się łatwiejszych.
Relacje z ludźmi kosztują i nie zawsze jesteśmy gotowi zapłacić ich cenę. To może być kwestia Ciebie, ale nie musi. Wydaje mi się, że w moim życiu to najczęściej wypadkowa różnych czynników. Trochę danej osoby, ale trochę mnie i mojego miejsca w życiu, moich zasobów i wyborów, które muszę dokonać. Czasami po prostu nie dam rady jakiejś przyjaźni. Czasami muszę pozostawić relację w sferze koleżeństwa. Wpadnę na Twoje urodziny i chętnie pójdę razem do kina, ale nie wpisuj mnie jako swój numer alarmowy. A przynajmniej, gdy alarmem jest potrzeba zakopania zwłok, a nie Ty w karetce, bo to ogarnę.
Śmieszna rolka na insta dała mi ostatnio do myślenia. Pan przekonywał, że małżeństwo nie jest ciężką pracą, jeśli jest się z odpowiednią osobą (pointa była, że jego żona nie jest z taką osobą i musi się cieszyć tym co ma, ale mniejsza o to). Myślę, że zgadzam się z tym. Ani małżeństwo, ani przyjaźń. Wymaga wysiłku, czasem fizycznego, gdy przeprowadzasz się z ukochaną osobą do wspólnego domu lub pomagasz przyjaciółce w wyprowadzce i pakowaniu jej ciuchów oraz książek. Czasami wymaga zmiany planów, kiedy współmałżonek nagle trafi do szpitala, albo przyjaciel zostanie zwolniony z pracy i potrzebuje wsparcia. I tak dalej.
Nawet miłe rzeczy kosztują. Łatwiej wybrać się na wakacje samemu niż zorganizować grupę dorosłych z ich milionem obowiązków i sprzecznymi kalendarzami. Łatwiej celebrować okazje na kanapie z serialem i herbatą niż w gronie bliskich na przygotowanej kolacji. Myślę, że wiesz o co chodzi. Fajne rzeczy wymagają wysiłku.
Wierzę, że jeśli jest nam z kimś dobrze, to praca jest po prostu kosztem, który ponosimy za dobro, które daje relacja. Nie myślimy o tym jako o utrapieniu. Przynajmniej nie na serio.
Tylko uwaga na relacje, które są głównie kosztem, bez tej puchatej chmurki dobra. W tym wszystkim jest też potrzeba balansu. Przyjaźń kosztuje, ale nie jest tylko kosztem i wysiłkiem, a na pewno nie jednostronnym. Kłótnie w przyjaźni się zdarzają, jak to w związkach, ale nie są codziennością i normą. Jeśli musisz regularnie i stale zarzynać się dla relacji, dla jej utrzymania i dla “uratowania” tej osoby, często przed samą sobą, to podejrzewam, że relacja nie jest dobra.