Czasami dzięki dzieciom czuję w brzuchu motyle. Nie takie jak przy zakochaniu, ale takie jak ekscytacja na coś wspaniałego. Czasami, nawet w ogromnym zmęczeniu, wiem, że niczego bym nie zmieniła. A czasami chcę płakać z frustracji i bezsilności. Tak po prostu jest. Nie chciałabym nigdy udawać, że życie nie jest mieszanką tych odczuć.
Sceny rodzinne pomagają mi pamiętać, te pierwsze.
1
Moje dziecko bawi się w czarownicę i tłumaczy zasady wyimaginowanej Szkoły Halloween wyimaginowanym uczniom: „Nie będę jadła sera, bo jestem z galaktyki, a w galaktyce nie je się sera.”
2
Kupiłam dzieciom do pokoju nową szafkę na zabawki. Wygląda nieco jak tęczowa wersja wyposażenia gabinetu lekarskiego. A przynajmniej tak uważają moje córki, które nie bardzo przejmują się, że miała być na zabawki i używają ją jako lecznicy dla zwierząt.
Tak, wsadzają zwierzęcych pacjentów do szuflad niczym w kostnicy. Ale podobno to ich leczy…
- Ionko, musimy już iść spać. Pobawisz się w weterynarza jutro.
- Ale to tak dłuuugo…
- Wstaniesz szybko, zjesz śniadanie i możesz się bawić cały dzień.
- Ja nie mam czas na jakieś “śniadanie” – mała wykonuje w powietrzu palcami znak cudzysłowiu. – Ja mam zwierzęta do wyleczenia!
3
Robię z córką pracę domową. Wycinamy z gazet elementy do kolażu przedstawiającego pustynię.
- Teraz czas na jakiegoś człowieka albo zwierzę – decyduje Iona.
- Dobrze, szukajmy człowieka, który pasuje do pustyni.
- O, może ta pani? – wskazuje palcem.
- Eee…nie wiem czy Victoria Beckham jest najwłaściwszą osobą do tego zadania…
W sumie moja wina, że w moich gazetach nie ma zdjęć wielbłądów, tylko jest Victoria.
4
Moje dzieci w końcu po raz pierwszy obejrzały “Pocahontas”. Nie jestem pewna, czy są już wystarczająco duże, ale są większe niż były wcześniej…
Leci WIADOMA piosenka i słowa „…dlaczego powiedz mi tak mało wiesz…”
- No to czemu on tak mało je? – pyta Iona.
5
Dziecięce urodziny. Jedne z miliona.
Koleżanka z klasy mojej córki, nazwijmy ją Romcią, to rezolutna dziewczynka, które nie daje sobie w kaszę dmuchać. Przyznam, że bardzo ją lubię, jest przezabawna i sympatyczna, choć intensywna w emocjach.
- Lubisz tatuaże? – Romcia patrzy na mnie, stojącą przy stole z kalkomaniami dla dzieci.
- Tak, mam dwa, zobacz – pokazuję jej ręce.
Zanim się zorientowałam – PAC. Romcia nakleiła mi kalkomanię i paca mnie mokrą gąbką. - No to masz. Bardzo ładny – stwierdza po chwili.
Jak widać, nie daje sobie w kaszę dmuchać, ale innym dmucha z powodzeniem…
6
- Dzisiaj było o Jezusie i jak się jedna owieczka zgubiła. Bardzo się przestraszył, że ona umrze, więc poszedł ją szukać i ją znalazł – Iona opowiada lekcją RE w drodze ze szkoły do domu. – Ale te owce, mamo, to my!
- I wiesz jaka płynie z tej przypowieści nauka? – pytam.
- Tak. Każdy z nas ma w środku owcę.
Jak widać mogę być spokojna o indoktrynację religijną mojej córki. Nawet jakby ktoś próbował, będzie ciężko.
7
Przeliczyłam się z poprzednim punktem. Bo tydzień później dziecko przyszło ze szkoły przekonane, że opis stworzenia świata, który czytali na lekcji, to absolutna prawda. I kiedy przed pójściem spać ojciec czytał jej inną książkę, wyjaśniającą to inaczej, zaczęła na niego krzyczeć. Bo jak to możliwe, żeby kosmosu nie stworzył “PAN BÓG Z CIEMNEJ PLANETY”.
8
- Dlaczego to zawsze wy musicie rozkazywać? Kiedy to ja będę rozkazywać? – piekli się córka.
Rozkazywanie oznacza w tym przypadku stwierdzenie, że ma się ubrać i zjeść śniadanie albo wyjść do szkoły. - Jak będziesz starsza i będziesz miała w sobie więcej opanowania i rozsądku, to będziesz mogła rozkazywać.
- Ale ja już bardzo dużo wiem i umiem! Wiem jak napisać “pingwin” po angielsku!
Szach mat.
9
Trzylatka przychodzi do mnie do łóżka o 6.30 rano z wielkim rykiem.
- Co się stało kochanie?
- Chłopiec mi zabrał jedną bułkę! A ja chciałam dwie!
- Przyśniło ci się to?
- Nie! Wczoraj na balecie. Zabrał mi bułkę. Miałam jedną. A chciałam dwie!
Przypominam sobie jak poprzedniego dnia spokojnie jadła po zajęciach makaron z sosem i chlebem czosnkowym i ani słowem nie zająknęła się, że ktoś jej coś zabrał. Może to jednak sen? Ale dziecko wciąż płacze. - Kochanie, obiecuję, że na następnym balecie będę pilnować wszystkich twoich bułek i nikt ci nic nie zabierze. Czy możemy teraz jeszcze pół godzinki poleżeć?
- No dobrze…- buba wtula się i po trzech sekundach śpi.
Przyznaję. Macierzyństwo wciąż jeszcze mnie zaskakuje. Na przykład bułką przed 7 rano.