Kiedyś napisałam już taki tekst. To kiedyś było bardzo, bardzo kiedyś. Nie mieszkałam jeszcze nawet w Londynie, miałam się przeprowadzić dopiero za pół roku. Wciąż byłam świeżo po studiach, żyłam niedawnymi wspomnieniami dawnego uczelnianego życia i krytycznego podejścia do każdego tekstu kultury, ze szczególną ciętością w stosunku do Disneya. Chociaż nie, to mi nie przeszło nigdy.
Ale i…
Disney był kiedyś inny
Disney zawsze żył opowieściami o wybitnych jednostkach, które dzięki odwadze i przyjaźni ratują przynajmniej świat, a jeśli nie świat, to zmieniają swoje życie i życie tych, co dookoła. To się w zasadzie nie zmieniło. Natomiast profil tej wybitnej jednostki i jej interakcje z otoczeniem – już tak. Przez ostatnią dekadę Disney nabrał Rozumu i Godności Człowieka. Oczywiście, nie w każdym aspekcie. Oczywiście, wciąż ma ogromne problemy z byciem liberalnym i postępowym. Ale chociaż trochę się ogarnął.
Uwielbiam scenę we “Frozen”, w której Anna i Hans ogłaszają Elsie zaręczyny, a ona unosi brew i stwierdza “no chyba nie bardzo”. Uwielbiam, że mamy opowieści o miłości, ale miłości sióstr, miłości do rodziny, do swojej społeczności. Nie wszystko kręci się już wokół bycia najpiękniejszą w królestwie i ślubu z księciem. A jeśli się kręci, to jest obśmiewane.
Wróćmy jednak do piosenek.
Od 2013 roku powstały majstersztyki. Oczywiście, utwory z filmów wytwórni są klasykami od dekad, otula je nostalgia naszego dzieciństwa i w ogóle są fajne.
Jednak to co powstało w ostatniej dekadzie jest po prostu wystrzelone w kosmos.
Nie wiem czy jestem w stanie zrobić ranking. Spróbuję.
Dwie najlepsze…
Let it Go/ Mam tę moc
Czy przesadzę, jeśli uznam to za hymn? Może hymn pokolenia? To piosenka, którą możemy śpiewać po ciężkim dniu wszelkiego typu.
To też swoista celebracją coming outu, a Elsa stała się ikoną kultury LGBT.
Nie da się ukryć, że Frozen trzyma poziom również w drugiej części. Zarówno Into the Unknown jak i Show yourself to są kawałki, które dzieciaki kochają (nawet moja dwulatka śpiewała już AA-AA). A i piosenka Anny “The next best thing” daje radę. Naprawdę, ciężko mi zrobić TOP 10…
We don’t talk about Bruno/ Nie mówimy o Brunie
Musimy porozmawiać o Brunie. Wiem, wiem, że będziecie się spierać, ale waham się czy muzycznie nie jest to najlepsza kompozycja wszech czasów jeśli chodzi o Disneya.
Jest tak dobre jak “Hamilton”. Ach, no tak, czekajcie. Napisał je ten sam autor. W “Encanto” cała ścieżka dźwiękowa jest genialna, ale ten utwór to wysokiej klasy kawałek, który mógłby trafić prosto na Broadway, West End czy gdzie tam jeszcze się grywa musicale. Kiedy wszystkie wątki dochodzą do punktu kulminacyjnego w słowach “Time for dinner”, a potem głosy wirują, powtarzając swoje wcześniejsze fragmenty…Nie wiem czy śmiać się, czy płakać, czy skakać, czy śpiewać. Ekstaza.
Oczywiście “Under the surface” czy piosenka Isabeli są też mocne, nie wspominając o otwierającym film kawałku “Rodzina Madrigal”, którego słuchałam tygodniami po obejrzeniu filmu, zwłaszcza idąc na trening. Podejrzewam, że musicalowa wersja pojawi się szybciej niż później, sama z pewnością bym się na nią wybrała.
Musimy porozmawiać o Moanie. Albo Vaianie.
I teraz, co wybrać jako najlepszy kawałek?
Decyduję się na “You’re Welcome”/Drobnostka, bo jest uroczo ironiczne i bezczelne, co jest dość nową jakością u Disneya. Moje dzieci za nią szaleją.
Mamy też piosenkę wielkiego kraba, śpiewaną przez Jermaine’a z Flight of the Concords i raaany, jest cudna. Uwielbiam Jermaine’a i uwielbiam piosenkę. A czym wersja polska ma Maleńczuka, który jest po prostu stworzony do tego utworu, ze swoim rockowym zblazowaniem. I w ten oto sposób moje dzieci zaczęły słuchać Maleńczuka (co ma plusy i wielkie moralne minusy, ale o tym kiedy indziej).
Na koniec – piosenki głównej bohaterki też są super. Uwielbiam słuchać piosenki otwierającej, tak jak i piosenki “How Far I’ll Go”.
W ogóle nad tym filmem mogłabym się rozpływać, bo Moana naprawia wszystkie dotychczasowe grzechy Disneya i daje nam produkcję, której nie umiem nazwać inaczej niż z angielska – “wholesome”. Relacje rodzinne, rola kobiet w społeczeństwie i w pchaniu go do przodu, krytyka toksycznej męskości…Cud, miód i orzeszki.
Czy Lin Manuel Mirandą powinien zostać kontraktowo zmuszony przez Disneya do pisania im piosenek do końca świata, a przynajmniej do swojej śmierci? Nie lubię być okrutna, ale tak, powinien.
Zakręceni
Nie są aż tak nadziani wspaniałymi utworami jak pozostałe filmy, ale to co jest, jest mocno przyzwoite. Dla mnie przebój stanowi “Marzenie mam”. Bo pieśni o miłości atakują nas zewsząd, a to jest wesoła pieśń o banalnych i mniej banalnych marzeniach. I jeśli chodzi o tropy w fikcyjnych opowieściach, pomoc przychodząca z nieoczekiwanej strony oraz złoczyńcy o złotych sercach to moje słabości.
Wish
Wiem, że film nie wzbudził na świecie wielkiego entuzjazmu. Mnie jednak bardzo się podobał, a moim córkom jeszcze bardziej.
Wiem, że wiele osób uważa, że to piosenki są nijakie i na jedno kopyto. Ja tak nie uważam. Sama uwielbiam hymn “Knowing What I Know Now”.
“If it’s not us, then who and when?” podnosi mi ciśnienie krwi jak Hamilton. A moja trzylatka uwielbia nucić sobie pod nosem “życzę sobie by lepszy był ten świat a z nim my” z innego utworu z filmu.
Mój TOP 10 wyglądałby zatem MOŻE tak…ale kolejność jest zamienna
- Let it Go/Nie Mówimy o Brunie
- You’re Welcome
- Shiny/ Błyszczeć
- Rodzina Madrigal
- Where you are/ Twoje ja
- Under the surface
- Knowing What I Know Now
- Marzenie mam
- Kiedy jesteś tu
- Życzenie
Nie umiem jednak powiedzieć zdecydowanie, że to definitywna i ostateczna lista. W przypadku produkcji sprzed 2013 roku byłam o wiele bardziej pewna ulubieńców, mogłam się kłócić o to co jest lepsze. Od dobrej dekady filmy Disneya, choć zawsze dobre muzycznie, zrobiły się muzycznie wykopane w kosmos. Piosenki Disneya towarzyszą mi w codzienności, jako soundtrack.
Co na dodatek idzie w parze z dostosowaniem ich treści do czasów współczesnych, przez co niemal (podkreślam, że “niemal”) odkupują w tej sferze patriarchalne wizje przeszłości. Oczywiście, w pewnych aspektach, bo pamiętamy, że w innych są wciąż konserwatywnym studiem.
Jak wyglądałaby Twoja lista? Nie ma “dobrych” ani “złych” odpowiedzi 🙂
PS Ale się jaram na premierę drugiej części Moany! (Vaiany…) Na pewno o wiele bardziej niż moje dzieci.