Niedawno na fanpage wjechała mi hejterka, twierdząca, że nikogo nie obchodzą pierdoły o moich dzieciach, mam się leczyć, założyć pamiętniczek i cośtam. Hejt to o tyle idiotyczny, że sama jestem użytkowniczką sieci od jakichś 25 lat i moja przygoda z blogowaniem zaczęła się między innymi od czytania bloga badmofaker, na którym ojciec opisywał dialogi z synem Bazylkiem. Miałam 14 lat i zastanawiałam się, czy moje dzieci też będą takie śmieszne.
No cóż. Są.
A gdybym znalazła takie sceny rodzinne jako nastolatka, na pewno bym je czytała. I kij w oko tym, co mają z tym problem 😉
1
Moje dziecko wypowiedziało mrożącą krew w żyłach kwestię:
„Nie jestem fanką dinozaurów”.
Nie wiem czy się z tego podniosę.
Nie wiem czy to moje dziecko.
Czy powiedziało to leżąc obok mnie, czytając książkę o dinozaurach? Którą czyta od kilku dni? Którą sama wybiera, jako lekturę przed snem?
Tak, tak i tak.
2
Iona opowiada ojcu o swoich zaletach.
- Jestem wysportowana. Dobrze tańczę. Nieźle potrafię długo biegać. Dobrze kopię. I lubię gulasz.
3
Babcia przywiozła nam moje retro kucyki Pony, które przyczepiają się magnetycznym kopytkiem do lodówki.
Ponieważ lodówka pracuje, to kuce też pracują i jeden spadł wskutek czego stracił głowę. Ojciec skleił. Kuc spadł jednak po raz kolejny i znów ją stracił.
- Dziewczyny, chyba pożegnamy się z kucyczkiem, co? – pytam, trzymając go w ręce i kierując się w stronę śmietnika.
- Nie! Ja go kocham! – krzyczy trzylatka.
- On był mój ulubiony…-wzdycha pięciolatka.
- Tak? – patrzę na nie podejrzliwie. – To jak się nazywał?
- Motylek – oznajmia trzylatka.
- Serduszko – dodaje pięciolatka.
Głowa została zatem doklejona po raz kolejny. Czy ktokolwiek od ten czasu zwrócił uwagę na kucyka?
Pytanie retoryczne.
4
Być może kojarzysz Romcię z jednego z poprzednich postów. Jest to obecnie moja mała idolka w klasie córki. Romcia z łatwością zapełniłaby sama szkice rodzinne, gdyby tylko spędzić z nią więcej czasu.
Kącik Romci
Dyskoteka Halloween.
Stoję przy stoliku z pracami ręcznymi, doglądając córek.
Podchodzi Romcia.
- Zrobiłam takie coś – mówi do mnie. – Może ci się spodoba. Może to być dla ciebie.
- Ach tak? – patrzę na nią wzruszona.
- Tak, znalazłam ostatnie dwa patyczki i zrobiłam z nich…nóż. Proszę. Chcesz? – patrzy na mnie wielkimi oczami.
- Yyy…no…jasne. Dzięki…
Nóż. Jaki jest, każdy widzi.
Przychodzimy na plac zabaw. Moje dziewczyny mają obecnie manię przekąsek i pikników, ponieważ w zestawie z ich nowymi plecakami były pudełka na lunch. Rozpakowują zatem wałówkę, gdy zauważa nas Romcia.
- Ja też chcę przekąski! – krzyczy do mamy.
- To chodźmy do sklepu.
- Ale ja chcę teraz!
Moje dziecko chętnie się dzieli, zachwycone, że może pokazać jak dobre ma serce. Mama Romci przeprasza zawstydzona, ale wiemy przecież, że dzieci zawsze chcą jeść to co mają inne dzieci. Iona i Orla niejednokrotnie objadały innych.
Romcia wpada jednak na sprytny pomysł. - O, cześć, co masz? Podzielisz się? – pyta innych dzieci na podwórku. Sporo z nich zna ze szkoły. Niektórych nie zna.
- Cześć, jestem Romcia. Pobawimy się? O, a co masz?
Matka wstydzi się coraz bardziej. - Romcia, nie możesz objadać wszystkich na placu zabaw!
- Ale to są moi przyjaciele!
To rozumowanie nie ma żadnych wad. Szacun.
5
Przy okazji rodzinnego spaceru i mijania na ulicy rodziców z bobasami, nawiązała się rozmowa. Dziewczyny zawsze zachwycają się maleńkimi dziećmi i zapytaliśmy je czy chciałyby mieć jeszcze rodzeństwo. W żadnym wypadku nie planujemy, bo nie mamy warunków, po prostu była to okazja do dyskusji.
Starsza córka była sceptyczna, młodsza entuzjastyczna.
Miały jednak zdecydowane opinie na inny temat.
- A jakbyście miały brata, to jak byście dały mu na imię?
- Gepetto – odpowiada bez zająknięcia starsza.
- Klups! – dodaje od razu młodsza.
Gepetto Klups Kaczyński. Żal nie wykorzystać.
6
Od jakiegoś czasu na balecie jestem zmuszana przez grupę dziewczynek do rysowania im zwierzątek, odkąd podejrzały moje szkice kota zrobione z nudów wystawionymi dla dzieci kredkami. Rysuję zatem pandy i leniwce i inne zamówione maszkarony.
- Ty najładniej rysujesz! – oświadcza jedna z koleżanek córki.
- Dziękuję, bardzo mi miło.
- Iona powiedziała mi, że cała jej rodzina to artyści – dodaje siedząca obok matka. – Oprócz taty, on robi tylko naleśniki.
I teraz mam zagwozdkę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tata robił jakiekolwiek naleśniki. Może w zeszłym roku? Sama nie mam żadnego innego taty na podorędziu, więc mój mąż albo ma gejowski romans, albo, CO NAJGORSZE, robi naleśniki pod moją nieobecność.
W przypadku rozwodu orzeczenie o winie mam chyba w kieszeni, co?
7
Wywiadówka. W angielskich podstawówkach to najczęściej około dziesięciominutowe spotkanie jeden na jeden z nauczycielem.
Pani opowiada jak córka sobie radzi, w zasadzie bez zastrzeżeń.
- A jak odnajduje się w grupie? – pytam.
- Ma taką swoją szajkę, z którą codziennie się bawi. Na przykład z Gienią…
- Moment, moment…z Gienią?!
- Tak, zawsze siedzą razem.
- Z tą Gienią, o której codziennie mówi, że jej marudzi i dokucza? Do której nie chciała iść rok temu na urodziny? Z Gienią, która jest jej nemezis i najczęściej słyszę o niej w domu?
- No tak, z Gienią. Czasami pół dnia grupka siedzi na siebie obrażona, wymyślają sobie nawzajem jak to nie są już przyjaciółkami i każą sobie iść, a potem bawią się dalej.
Tak, że tak. Z GIENIĄ.
Kiedy myślę, że już nic mnie w macierzyństwie nie zaskoczy, zawsze okazuje się, że macierzyństwo jest jak Hiszpańska Inkwizycja.