Jakie pytanie pojawiało się najczęściej w kontekście dziecka przez pierwsze kilka miesięcy życia córki? Zaraz po pytaniu o imię? Chociaż nie, może w sumie częściej…Oczywiście opinia o tym jak sprawuje się wózek.
Wózek jaki jest każdy widzi – cztery kółka, budka i do przodu…Ha, ha, ha, ha. Oczywiście, że nie. Wózek to coś więcej niż wygodny sposób na poruszanie się w przestrzeni publicznej z dzieckiem. Jest awatarem matczynej miłości. Decyzja o typie wózka urasta do rangi filozofii. Twój wybór zaważy na dalszych losach i szczęściu maleńkiego dzieciątka, czyż nie? Na tym, czy zostanie adwokatem czy złomiarzem. Geniuszem czy psychopatą. Poza tym każdy jego element wyraża Cię jako osobę i informuje świat o łączącej Ciebie i dziecko relacji, czyż to nie oczywiste? Ba, na Pudelku pojawiają się zdjęcia sławnych matek i ich wózków z drobiazgowo wyszczególnioną ceną. Jeśli chcecie żyć na poziomie, trzeba wybrać poprawnie. Ponieważ wszyscy będą Cię widzieć z Twoim wózkiem publicznie przez wiele miesięcy, a paparazzi strzelać foty do szmatławców, jest to absolutnie kluczowa decyzja, prawda?
I wtedy wchodzę ja, cała na biało i mówię “rany, to jest tylko wózek, nie fizyka kwantowa ani obroty ciał niebieskich, jaki kupisz, taki będzie spoko”. Bo jeśli czegoś nie lubię, to fetyszyzowania swoich wyborów i elementów codzienności. A także robienia intelektualnych labiryntów z prostych rzeczy.
Jasne, wybór generuje stres, ponieważ to jedna z najdroższych, jeśli nie najdroższa pozycja na liście zakupów dla nowego człowieka. Frazesem jest stwierdzenie, że mały człowiek potrzebuje naprawdę niewiele rzeczy do szczęścia poza pożywieniem i miłością. Frazesy frazesami, ale tak jest. Dobrze mieć jeszcze jakieś miejsce do spania, kilka ciuchów, pieluch i laktator (nieobowiązkowy dla wszystkich, dla mnie na początku był niezbędny). Są ludzie, którzy żyją w ogóle bez wózka. Podobno. Wśród wielbicieli chust. Czyli da się. Ale to już zupełnie inna historia.
Babyzen Yoyo w wersji noworodkowej
Wózek Babyzen Yoyo+ jest super i nie zamieniłabym go na inny. Jest ładny, mały, elegancki i spełnia swoje zadanie. Z matek w moim otoczeniu, które mają Yoyo, żadna nie zmieniłaby swojego wyboru . Z tych matek, które mają inne wózki, kilka właścicielek większych modeli stwierdziło, że przydałby im się też taki mały. Sama wolę mieć mniej rzeczy niż więcej, więc dla mnie to świetny wybór. Mam jeden wózek, który wszędzie z nami jeździ i nie martwię się czy i jak go spakuję.
Zdecydowaliśmy się na Babyzen Yoyo ze względów czysto praktycznych. Mieszkamy na drugim piętrze i nie mamy windy. Jestem stosunkowo delikatna, ręce mam już w ogóle słabe i nie mam siły ani ochoty na wnoszenie po schodach ciężkich przedmiotów. Poza tym nasze mieszkanie nie nadaje się do przechowywania wielkiego wózka bez uszczerbku dla komfortu i estetyki. Lubię też być aktywna i dużo z dzieckiem wychodzę (do kina, do kawiarni, do muzeum, na zakupy) przy czym poruszam się po mieście transportem publicznym (jak znakomita większość osób w Londynie, a przynajmniej w okolicach 1-2 strefy). Yoyo było wyborem oczywistym. Zwłaszcza w metrze. Na ruchomych schodach.
(wybieram windę, ale czasem wyboru nie ma)
Kiedy znajoma po raz pierwszy stwierdziła, że “cały Paryż” jeździ Yoyo, moja buntownicza natura pomyślała tylko “bof, co mi tam Paryż”. Nikt mi nie będzie doradzał w kwestii wózka! Ale miało to sens, Paryż to przecież wielkie kamienice bez wind, z milionem stromych schodów i jeśli Yoyo sprawdza się tam, to i u nas musiał się sprawdzić. Z drugiej strony zawsze myślałam, że wózki zostawia się w Paryżu na dole budynku, ale cóż, dawno tam nie byłam. Kiedy porównaliśmy jego wielkość i wagę z innymi, konkurencja nie miała szans. Moje wątłe mięśnie podjęły jednogłośny wybór. Z tego co da się zobaczyć na ulicach Londynu, mięśnie jakichś 30% matek podjęły taką samą decyzję. Yoyo jeździ mnóstwo.
Wersja spacerowa od szóstego miesiąca
Zalety:
Mały.
Ładny.
Elegancki.
Kompaktowy.
Lekki.
Mieści się na ruchomych schodach.
Wady:
Mała kieszeń na zakupy. Co ma i zaletę, bo nie muszę robić dużych zakupów…
Dodatkowe elementy są dość drogie, często potrzebne (jak śpiworek na zimę do wersji spacerowej), a niektóre niedostępne od oryginalnego producenta (jak pałąk – nie trzeba, ale jest przydatny).
Jeśli usypiasz dziecko bujając je w wózku, to owszem, nie jest to dobry wózek do tego celu. Ja nie usypiam w ten sposób, więc dla mnie to obojętne.
Wersja spacerowa jest odwrócona w stronę ulicy, nie prowadzącego. Co może przeszkadzać, co wg niektórych badań może być gorsze dla rozwoju dziecka. Chociaż moje dziecko akurat płakało w innym wózku zwróconym do mnie, a także pod koniec używania wersji do sześciu miesięcy. I jest tak rozwinięte, że czasem z zazdrością patrzę na te trochę mniej rozwinięte. Więc ciężko powiedzieć jak to jest…
Wbrew obiegowej opinii, dzieci nie dostają wstrząsów mózgu z powodu delikatnej konstrukcji i temat niewystarczającej amortyzacji uważam za mocno przesadzony. Lub w ogóle wymyślony. Obejrzałam film na youtube, w którym pan przekonuje, że to wózek niebezpieczny dla noworodka jeśli uderzy się w coś wózkiem z przodu lub od dołu. Przez ponad pięć miesięcy nie uderzyłam w nic z impetem ani z kątów sugerowanych przez pana, ale chyba w przeciwieństwie do niego nie używam wózka jako tarana do zdobywania zamków. Narzekał też na wysokość wózka, „bo może w coś uderzyć zawieszeniem”. Znów, jeśli nie zabieracie go na teren z ostrymi, wystającymi z ziemi głazami lub w zarośla z wielkimi konarami, ta kwestia Was nie dotyczy.
Czytałam w komentarzu od jednej z Was jak sprzedawczyni w sklepie z wózkami twierdziła, że to wózek dla lalek, a nie dla dzieci, najlepiej kupić wielki wózek i najwyżej schodzić z nim z drugiego piętra stopień po stopniu. Ta pani albo miała bardzo czarne poczucie humoru, albo była nienormalna.
W kwestii radzenia sobie na różnych nawierzchniach…Jeździłam Yoyo po Gdańsku, więc opinia, że to nie wózek na polskie krzywe chodniki jest nieadekwatna. Jeździłam nim też na mokrym piasku przy wodzie na plaży. I przez fragment zagajnika bez chodnika (hej ho, co za rym!). Jeśli się uprzesz, to się da. Jeśli się uprzesz, że się nie da, to nie wjedziesz nawet na krawężnik. Sama codziennie pokonuję milion krawężników. Jeśli chcesz jeździć nim po lesie, łąkach, wertepach, wydmach, żwirze, wpływać na suchego przestwór oceanu i wstępować na działo – to nie jest wózek dla Ciebie. Sama na takie tereny po prostu wzięłabym nosidełko albo chustę, ale ja jestem krnąbrna i może się nie znam.
Czy są lepsze wózki? Do mojego stylu życia – na razie nie widziałam. Czy są tańsze wózki? Na pewno są. Niespecjalnie ich wiele w Wielkiej Brytanii, a przynajmniej w Johnie Lewisie, ale ogólnie pewnie są. Choćby używane, jeśli się woli. Ja nie wolałam – to moje pierwsze dziecko i kupienie nowego wózka było małą radochą. Jak na moją własną sytuację życiową i finansową, jest to wózek idealny i tani. Jeśli wiesz, że chcesz coś większego – w ogóle nie zastanawiaj się nad nim i bierz większy. Jeśli zastanawiasz się czy da się przeżyć z małym wózkiem – żyjemy od prawie ośmiu miesięcy. I mamy się świetnie.
Wersja tl;dr – Nie musisz go mieć. Jeśli chcesz – warto. Do zobaczenia na trasie.