Za dwa miesiące minie pięć lat odkąd prowadzę ten blog. Przez ten czas nigdy, ale to przenigdy nie zdarzyło się, żebym się wystroiła (i czuła się w zestawie niezwykle dobrze!), kupiła bilet do sąsiedniego miasteczka, ruszyła w plener gotowa wyginać się do zdjęć, aby po chwili okazało się, że w aparacie nie mam karty. Nigdy. Aż do dzisiaj.
Wychodzi na to, że nie dla mnie moda i szafiarstwo. Nie nadaję się, wszechświat daje mi to do zrozumienia. Nie pozostaje nic innego jak rzucić się w lifestyle czy kulturę (w końcu książki, filmy czy muffinki wymagają mniejszego ogarnięcia i odpowiedzialności). A Wam zaprezentować zdjęcia z telefonu. Jak sprzed pięciu lat. Jak zwierzę.
To jest ten moment, w którym odklajkowanie mnie jest zupełnie usprawiedliwione. Chociaż bardziej po chrześcijańsku byłoby mnie z całej siły ukochać, lajknąć, szernąć i przytulić…
// płaszcz H&M, jeansy GAP, kowbojki Zara, szalik sh //