Zabierając się za pisanie tego podsumowania, nie wiem czy śmiać się czy płakać. Najlepiej będzie zatem wzruszyć ramionami i robić swoje.
Blogowo
Wyrobiłam się pierwszy raz w tym roku z planowymi ośmioma wpisami, a jednocześnie był to najsłabszy miesiąc w kwestii statystyk od reaktywacji bloga w styczniu. Klasyka mojego życia.
Zastanawiam się czy to kwestia jakości moich tekstów czy po prostu mieliśmy inne rzeczy na głowie, a może obie kwestie naraz?
W tym miesiącu pisałam o życiu z bobaskiem i matczynych rozmyślaniach na temat kapitalizmu. Miałam 33 myśli na urodziny i zastanawiałam się nad istotą pauzy w życiu. Raportowałam jak się ma koronawirus w Londynie i chociaż uważam, że przedstawiłam po prostu sytuację na dany moment, to tego typu teksty źle się starzeją i niekoniecznie do mnie pasują, więc unikam ich od tamtej pory na blogu i na fanpage’u. Zawsze jakaś lekcja. W ramach radzenia sobie z pandemią humorem, sugerowałam brytyjskie seriale komediowe i godne stylizacje do pracy z domu.
Przyznam, że siedzenie w domu i zmiana rytmu dnia odbiera mi wenę i nie mam inspiracji. Chętnie przyjmę zamówienia na teksty. Na chwilę obecną mam pomysł na jeden wpis kwietniowy. Ech.
Pozablogowo
Moje nazwisko znalazło się na okładce przewodnika o Londynie wydawnictwa Pascal. To fajne i miłe i kontynuuje rodzinną tradycję. Mój wujek wydawał przewodniki, a mama napisała kilka.
Wyzwanie #52rysunki zaczęło sprawiać mi problem i nabrałam zaległości. Wychodzę na prostą, chcę jednak od nowa podejść do tematu miecz, bo bardzo mi się nie podobał w moim wykonaniu.
Mam nowy, lekki, szybki i zwinny aparat, który ułatwiłby mi blogowanie, gdyby było gdzie jeździć i robić zdjęcia 😀
Próbuję się zmotywować i wrócić do pisania książki, ebooka o Londynie oraz do naszego małego projektu rekomendacji, nad którym pracujemy z mężem, ale nie umiem obecnie w systematyczność. Kilkaset słów tu, kilkaset tam, potem kilka dni przerwy, wszystko mi się rozjeżdża. Jeśli nie jesteście super produktywne i ogarnięte podczas siedzenia w domu, to piątka, bo ja też nie.
Życiowo
Wszyscy jedziemy na tym samym wózku i wiem, że mam dobrze, nie musząc się martwić czy będziemy mieć za co spłacić ratę kredytu i kupić jedzenie. Niemniej, straciłam większość czasu dla siebie, z momentem zamknięcia żłobków (jednak płacić za nie wciąż trzeba…). Straciłam możliwość wymęczenia dziecka z momentem zamknięcia kawiarni i placów zabaw. Miałam najgorsze urodziny jakie pamiętam (spędzone w dużej części z chorym dzieckiem śpiącym na mnie) i niemal cały mój styl życia poszedł się kochać. Tak samo jak wakacje, na które mieliśmy jechać w tym tygodniu. I wszystkie inne mniej lub bardziej planowane wyjazdy, jak Serialcon czy Szkocja. Z pewnością będę żyć i to mnie nie zabije, właściwie cieszę się, że wszystko co się dzieje wywołuje u mnie wzruszenie ramion, bo widocznie tak być musi. Mogłoby mnie to załamywać, więc jest się czym cieszyć.
I tylko taka refleksja. Prosecco i whisky to w takiej sytuacji jak obecna produkty pierwszej potrzeby. Niby żartuję, ale właściwie chyba nie.
Są i dobre wieści. W ostatnie dwa dni marca moje dziecko zaczęło przesypiać noce we własnym łóżku. Czyli jest nadzieja, że co-sleeping i rezygnacja z jakichkolwiek metod trenowania snu nie skrzywdziły jej i nie będzie z nami spać do trzydziestki.
Kulturalnie
Wydarzeniem miesiąca była chyba “Emma”. Dawno nie widziałam tak sprawnie zrobionego filmu. Nie jest idealny, nie jest najlepszą i jedyną “Emmą” świata, ale jest dobrym tekstem kultury. To wystarczy.
W końcu obejrzałam “Jonathan Strange i Mr Norrell”, świetny serial ze świetnym klimatem. Tak, wiem, że jest książka, ale mam ją od lat na czytniku, a nienawidzę czytników, więc…
Zabrałam się też za oglądanie “Hunters”, “Noughts and Crosses” i “Vita and Virginia” i wszystkie produkcje porzuciłam. “Hunters” było jednocześnie zbyt i za mało żenujące, żeby mi się spodobało, pilot “Noughts and Crosses” wynudził tak, że nie mogłam zmusić się do kontynuacji, a “Vita i Virginia” to evenement. Dwie aktorki, które bardzo lubię i wciąż nie da się tego oglądać z powodu sztuczności i maniery.
Z przyzwoitych seriali: w końcu “Night Manager”, który ogląda się dobrze, choć fabuła grubymi nićmi szyta i “English Game” – nowa produkcja twórcy “Downton Abbey” i tak samo naiwna, ale hej, jest kostium, jest Edward Holcroft i chłopcy ze Szkocji więc oglądam.
Książkowo od dawna nie jest u mnie dobrze, większość moich lektur to książki dla bardzo małych dzieci czytane po milion razy. Obecnie wróciłam do Sapkowskiego. Poza tym oczywiście lektura z wpisu.
Napiszcie co u Was słychać.
A ja życzę wszystkim, całemu światu, żeby kwiecień był dla nas o wiele lepszym miesiącem.