Znasz to. Cwałujesz przez życie. Wszystko idzie po Twojej myśli. Aż w końcu przestaje. Znowu. Jak zawsze. Ech.
Co znowu zrobiłaś źle? Co jest z Tobą nie tak? Nic. To tylko gorszy dzień. Gorsze dni też są po coś.
Gorsze dni też są super.
Regularnie wpadam w pułapkę złego nastroju, kiedy nie jestem w stanie utrzymać formy. Większość dni piszę 400 słów, czasem więcej. Czasem piszę zero słów. Raz na tydzień albo dwa. Nie czuję bohaterów, wszystko wydaje mi się głupie i bez sensu. Nie jestem w stanie się zmusić. Wszystko jest bardziej atrakcyjne. A zwłaszcza serial.
Większość dni fajnie dogaduję się z córką, aż przychodzi taki, że mam jej dość jeszcze przed dziewiątą. Rano. A zaraz potem mam dość siebie, że daję się zirytować bobasowi i nie jestem jedną z tych anielsko cierpliwych i wiecznie łagodnych matek, chociaż codziennie się staram.
Większość tygodni utrzymuję tempo biegania, poprawiam swój czas albo dystans albo wszystko. Aż w końcu nie mogę biegać. Na samą myśl o wyjściu na zewnątrz wszystko mnie boli i zasypiam.
I tak dalej, i tak dalej. Przykłady można mnożyć. Mogą być bardziej wyrafinowane lub jeszcze bardziej banalne. Większość czasu coś mi idzie, jakoś do przodu. Aż w końcu nie idzie.
Życie to nie jest nieustające pasmo sukcesów.
To trzy kroki w przód i jeden krok w tył. Albo stanie w miejscu, aby nagle wykonać skok. Albo wydeptywanie ścieżki i wracanie się, kiedy teren robi się zbyt ciężki. I wyznaczanie jej na nowo. I to wszystko jest okej. I tak ma być.
Gorsze dni są częścią cyklu.
Sic mundus creatus est.
Ostatnimi czasy myślę coraz bardziej cyklicznie. Myślę, że gorszy dzień to ważna część procesu robienia czegokolwiek. Ważna część bycia. Są przecinkiem, który zmusza do zaczerpnięcia oddechu. Czasem na myślenie. Albo właśnie na wyłączenie myślenia i po prostu chwilowe istnienie.
Można się nimi zadręczać. Można z nimi walczyć. Można się o nie obwiniać. Tylko po co? One nie są zależne od Ciebie i Twojej woli. Zamiast przez nie cierpieć, lepiej je wykorzystać. Wanna z pachnąca pianą cieszy bardziej w gorszy dzień. Kiedy nadrabiać te wszystkie zaległe seriale jeśli nie właśnie w taki dzień? Kiedy zamykać się w zamku z koca, zasłonić tarczą książki, odgrodzić fosą herbaty, jeśli nie wtedy? Kiedy się rozpieszczać?
Za każdym razem gorszy dzień mija. W końcu to tylko dzień. Nawet jeśli ten dzień trwa rok. Czas jest względny, rozciąga się i kurczy. Ale jednak mija.
I ten minie. Obiecuję. A tymczasem przycupnę sobie i poczekam.
Autorką zdjęcia jest Aleksandra Pachur