Bez zbędnych wstępów. Jak co roku mam urodziny i jak co roku sobie myślę.
1. Zdecydowanie wolę mieć obecnie 34 lata niż 17. Nie wiem czy poradziłabym sobie psychicznie mając 17 lat. I to nie tylko ze względu na pandemię. Przede wszystkim ze względu na social media i kult wizerunku oraz na klimat polityczny.
2. Tych lat robi się tyle, że wymyślenie odpowiedniej liczby myśli jest już ciężkie.
3. Kiedy mówi się nam, że młodość czy szkoła to najlepsze lata życia, to nie jest prawda. Na pewno nie powszechna prawda. Żaden czas w życiu nie był trudniejszy niż szkoła. Nawet, jeśli działy się rzeczy dramatyczne, nastolatkom jest ciężej. Obecnie mam przynajmniej narzędzia do radzenia sobie z całym bullshitem świata i mało co naprawdę mnie rusza. Wtedy byłam rozedrganą kupą emocji. A udawałam, że wcale nie.
4. Carrie Bradshaw miała swój “scary age”, 45 lat. Też mam swój. To 35 lat. Mój mózg, który czasem myśli, że ma lat 20, nie wyobraża sobie istnienia po trzydziestce piątce. Po prostu tego nie ogarniam.
5. Im bardziej bezinteresownie człowiek kocha siebie i dba o siebie psychicznie, tym trudniej jest go przestraszyć i kontrolować. Im bardziej masz gdzieś co o Tobie myślą inni, im lepiej myślisz o sobie, tym bardziej niebezpieczną jednostką się stajesz.
6. Jednocześnie, chociaż staram się myśleć o sobie dobrze, nienawidzę u siebie widoku siwych włosów. Ba, uważam, że trend na ich uwidacznianie jest pozytywny. Że cała siwa fryzura jest piękna. Ale u siebie – nie znoszę białych pasemek. Bo nie oszukujmy się, to już całe pasemka.
7. Rok temu o tej porze nie miałam napisanej książki. W tym roku mam. Ale super.
8. Kiedyś w końcu spełnię swoje marzenie i będę mogła z pełną szczerością zaśpiewać po kilku kieliszkach “mój wydawca jest złodziejem”. Jestem bliżej spełnienia niż kiedykolwiek dotąd.
9. Mam 34 lata, męża, dziecko, drugie w drodze, kredyt na mieszkanie, działalność gospodarczą, księgowego, ubezpieczenie na życie i ubezpieczenie dentystyczne oraz dwa fundusze emerytalne. Jeśli to nie jest starość i nudność, to nie wiem co jest.
10. Od pół roku mam też w domu mysz, nazywa się Juicyfer. Nie hodowlaną. Zwykłą mysz skaczącą z blatów i zjadającą nam zapasy. A tak, bo mamy też w domu spiżarkę. Rozumiecie?! SPIŻARKĘ.
11. Dobre włosy i zrobione paznokcie to nie jest sens życia, ale dodają milion do samopoczucia.
12. Kiedy w końcu otworzą fryzjerów, zrobię sobie WSZYSTKO.
13. Kiedy już zdecydowałam się, co chcę dostać, okazuje się, że mój prezent jest wykupiony w całej Wielkiej Brytanii.
14. Zwykle lepiej iść spać niż nie iść.
15. Dobry planer zmienia życie. Moje zmienił. Na przykład napisałam książkę.
16. Jedną z najważniejszych książek w moim życiu jest Bullshit Jobs. Wyleczyła mnie z kilku wielkich kompleksów. Dzięki niej rok później jestem szczęśliwszą osobą.
17. Zawsze kochałam moją datę urodzenia czyli Dzień Świętego Patryka. Z jakiegoś powodu Irlandia jawiła mi się od dziecka jako Ziemia Obiecana i wpływała na mnie, nawet z daleka. Po tym jak przeczytałam artykuł o Powstaniu Wielkanocnym w Wysokich Obcasach, wymyśliłam swoją powieść. Gdzie większość postaci ma celtyckie, zwłaszcza irlandzkie imiona. Bazgrałam po zeszytach Inghinidhe na hÉireann i zaczytywałam się we wszystkim co mogłam znaleźć o IRA. Kiedy mój sąsiad wyjechał na studia do Dublina, uznałam, że skoro on może, to czemu nie ja. Co prawda Dublin nie wyszedł, Szkocja okazała się dla mnie o wiele łatwiejsza do zorganizowania, ale gdyby nie Irlandia, nie wpadłabym na wyjazd do Szkocji i nie pokochałabym jej ze wszystkich sił. A gdyby nie Szkocja, nie trafiłabym do Londynu…I moje powieściowe elfy egzystowałyby w jakimś wymyślonym nibyświecie. A tak są osadzone bardzo mocno w prawdziwych barach, przy prawdziwych ulicach, nad prawdziwymi klifami i jeziorami, które ZNAM. A na Wyspach jestem brana często za tutejszą (co było szczególnie śmieszne w Walii, gdzie ludzie mówili do mnie z marszu po walijsku).
Jako, że istnieją poszlaki, wskazujące na celtyckich przodków w rodzinie, zastanawiam się czy nie ma jakiejś prawdy w pamięci genetycznej czy jak tam zwać zew krwi przekazany przez przodków. Bo to nie jest “cudze chwalicie, swojego nie znacie”. Ja czuję, że TO właśnie jest moje.
18. Św. Patryk i wonsze to jeden z moich ukochanych memów świata:
19. Jako mały człowiek wieczorem przed urodzinami nie możesz spać z ekscytacji jak to będzie i co dostaniesz. Jako duży człowiek łapię doła.
20. Kiedy miałam czternaście lat, obawiałam się, że po trzydziestce może nie będę już nosić glanów, może nie będę FAJNA. Obawa co do glanów się spełniła. Teraz mam botki w wężowy wzorek. Ale totalnie jestem tak samo fajna jak dwadzieścia lat temu. Dokładnie tak samo. Od kilku dni słucham dokładnie tych samych zespołów co wtedy…
21. Zaczynam uważać terapię za prawo człowieka.
22. Terapeutyzowanie Twoich znajomych czy rodziny to nie jest Twój obowiązek. To zadanie dla terapeuty. Tak samo jak leczenie ich stanów psychicznych. Wsparcie – tak. Leczenie i naprawianie – NIE.
23. Patrzę na swoje zdjęcia sprzed dziesięciu lat, a nawet sprzed pięciu lat i zastanawiam się dlaczego uważałam się za niezgrabną i brzydką. Ba, za grubawą. Nie mam pojęcia. Wyglądałam super. Teraz wyglądam bardzo okej, ale wtedy – SZAŁ.
24. Banowanie niemiłych ludzi to też prawo człowieka.
25. Don’t waste your time on jealousy
Sometimes you’re ahead, sometimes you’re behind
The race is long and in the end, it’s only with yourself
(Baz Luhrmann, „Everybody’s Free (To Wear Sunscreen)”, chociaż wygląda na to, że autorką jest naprawdę Mary Schmich)
26. Don’t feel guilty if you don’t know what you want to do with your life
The most interesting people I know
Didn’t know at 22 what they wanted to do with their lives
Some of the most interesting 40-year-olds I know still don’t
(źródło: jak wyżej)
27. Ser > ciasta, torty, słodycze. Chyba, że taka paczka od Olgi, to wtedy ser = paczka.
28. Kiedyś marzyłam, żeby mieć zatrudnioną osobę do sprzątania, księgowego i prawnika. Dwie pierwsze osoby zatrudniam, prawnika na szczęście lub nieszczęście nie potrzebuję (bo nie mamy problemów, które mógłby rozwiązać, ale i też nie mamy tyle bogactwa, żeby mógł pomagać). Dzisiaj pojawiło się jednak nowe marzenie. Zatrudnianie własnego serowara.
Jeśli to nie jest luksus…to sami wiecie.
29. Tegoroczne urodziny, mimo ostrego lockdownu, są milion razy lepsze niż zeszłoroczne. Ok, nie mogę się napić w ósmym miesiącu ciąży i nie mogę się z nikim zobaczyć, ale moje dziecko nie jest chore, chociaż nie byłam u fryzjera od października i ścinam grzywkę sama, to moje włosy i tak wyglądają lepiej niż po wyjściu od fryzjera rok remu (nigdy nie zmieniajcie DOBREGO FRYZJERA), a mąż zorganizował mi serowy tort. Progress jest widoczny jak na dłoni.
30. Uważam, że wyglądam zajebiście z brokatowym cieniem na oczach, z brokatowymi paznokciami czy świecącymi drobinkami rozświetlacza na policzkach. Bynajmniej nie zamierzam z nich rezygnować, na pohybel makijażystom. (patrz punkt 29 )
31. Myślicie, że za rok o tej porze będę wydaną autorką?
32. Jeee, jestem starsza niż Jezus.
33. O matko, jestem starsza niż Jezus.
34. Błagam, jak kiedyś umrę, to niech nikt nie mówi o mnie, że byłam podporą przyjaciołom, wspaniałą matką, światełkiem, słoneczkiem, radością w życiu wszystkich znajomych i tak dalej. Nie znoszę tych ściem. Niech padnie prawda, że miałam swoje zalety i dało się mnie znieść, ale ogólnie byłam dość wredna, egoistyczna i często mocno meh.
Amen.
Myśli z lat minionych: