Mam 34 lata. Poważny wiek, czyż nie? To jest wiek, kiedy hollywoodzkie aktorki już nie są “młodziutkie”. Aktorzy jak najbardziej mogą być, wciąż często pisze się o nich w tym wieku jako o wschodzących gwiazdach, ale aktorki wchodzą w wiek dojrzały. To kontrast jak w “Annie Kareninie”, kiedy Wroński określany jest często “młodym”, a jego rówieśniczka Anna to już “kobieta z przeszłością”. A my, sto pięćdziesiąt lat później, wciąż to łykamy.
Kiedy moja matka miała tyle lat co ja teraz, ja sama miałam lat dziewięć. Zaczynałam słuchać Spice Girls i czytać Bravo, chociaż ojciec nie pozwalał. Nosiłam na szyi plastikowy wisiorek z ulubionym aktorem i byłam, wiadomo, Bardzo Dorosła. Szczytem stylu wydawało mi się chodzenie do szkoły w chodakach. Mama wydawała mi się…no taka mamowa. Wiadomo. Jak to mama. Jej znajome i koleżanki? Wszystkie były mamowe. No, nie bójmy się tego powiedzieć, dla dziewięciolatki były…stare.
Na starych zdjęciach wszyscy wyglądają jakoś staro.
Nawet jeśli są młodziutcy, ze starych fotografii bije Majestat i Powaga. Obiektywnie są to cechy pozytywne, ale niekoniecznie godne pozazdroszczenia. Nie kiedy fotografowana osoba ma około dwudziestu lat i już czuję, że z pewnością miała więcej Powagi ode mnie. Z nie aż tak bardzo starych biją dziwne stylówki. Najczęściej niekoniecznie mistrzowskie…Myślałby kto, że w latach 80-90 ludzie nie byli świadomi, jak kreować swój wizerunek, nie?
Kiedy byłam dziewięciolatką, dorosłością wydawało mi się wówczas siedemnaście lat. Tyle miały wszystkie fajne dziewczyny w amerykańskich serialach i kreskówkach o nastolatkach. 18-19 to było już zbyt dużo. Wtedy kończyło się, a koniec liceum był ostatecznym etapem młodej dojrzałości. Po liceum była już tylko mogiła. Nie pamiętam czy w tamtym okresie znałam kogokolwiek na studiach. Moja rodzina była mała, duża część cioć, wujków i kuzynów mieszkała w innej części kraju i widywaliśmy się bardzo rzadko. Studentów oglądałam w serialach.
Jednocześnie mniej więcej w tym samym wieku kochałam się w Davidzie Duchovnym, a może raczej w granej przez niego postaci, Foxie Mulderze…Kochałam się zupełnie poważnie, chciałam się z nim CAŁOWAĆ. CAŁOWANIE było dla mnie najbardziej dorosłe na świecie (wiecie, czytałam Bravo od niedawna…). Tak, byłam dziwną lolitką. Bo David Duchovny miał więcej lat niż moi rodzice. Dzisiaj uważam, że OBECNIE jest dla mnie stanowczo za stary, ale wtedy wydawał mi się AKURAT. Wyobrażałam go sobie w uniwersum Czarodziejki z Księżyca jako mojego kosmicznego księcia. Czy dzieci nie bywają bardzo, bardzo dziwne? Ja na pewno byłam.
Kiedy oglądam seriale, które zachwycały mnie jako nastolatkę, nie mogę nadziwić się jak niedojrzali i jednocześnie jak starzy są ich bohaterowie. Chociaż postaci z Ally McBeal nie mają w większości nawet trzydziestki, chociaż chwilami zachowują się jakby ich emocjonalność zatrzymała się na etapie wczesnego liceum, to w innych momentach dźwigają na barkach cały ból i zgorzkniałość świata, a moja świętej pamięci babcia miała w sobie więcej luzu po siedemdziesiątce niż spotkać można w małżeństwie Billy’ego i Georgii. Przy czym pościel i koszule nocne miała do Georgii podobne. Serio, nawet najstarsze osoby wśród moich znajomych nie mają takiej pościeli i koszul nocnych w okolicach czterdziestki…Mają za to fajne tatuaże i fajne ciuchy, albo fajne hobby.
„Co się stało z naszą klasą?” śpiewał ze smutkiem Kaczmarski. No cóż. Z tymi, z którymi wciąż rozmawiam, stało się…nic takiego strasznego. Porodziły się im dzieciaki, albo się nie porodziły. Gdzieś pracują, z kimś są w związkach, hetero czy homoseksualnych, albo nie są aktualnie w związkach i im tak dobrze. Mieszkają po całym kraju, a nawet po całym świecie. Mają mieszkania albo domy. Albo wynajmują. Wciąż lubią czytać książki o elfach i oglądać filmy sci-fi oraz robić zdjęcia kotom. Albo psom. Duża część z nich wciąż jest fajna. Z dużą częścią z nich wciąż się dogaduję, kiedy mamy w końcu okazję porozmawiać, chociaż nie widujemy się latami. Niektórzy wydają mi się trochę bardziej podstarzali, ale wciąż nie aż tak starzy jak ludzie w naszym wieku na starych zdjęciach. Może odmładzają ich te koty i sci-fi?
Może mamy po prostu łatwiejsze życie? Chociaż patrząc na wiadomości z perspektywy zamknięcia w lockdownie, wcale nie jestem tego pewna. Ze śmieciowymi umowami, zmianami klimatu, galopującym kapitalizmem, potrzebą Strajku Kobiet, pandemią, Brexitem, fake newsami, frustracjami, depresjami…Nie jest chyba łatwiejsze. Po prostu inne.
Bo rzeczywiście, moje dziecko nie ma dziewięciu lat, a ledwie dwa. Większość bliskich znajomych ma dzieci w podobnych wieku lub wcale. Ot, inne czasy. Inna kultura. Chociaż co chwila czytam w internecie o lękach dziewczyn, które czują się do niczego, bo kończą studia i nie są jeszcze po ślubie i w ciąży. Kobiet w okolicach trzydziestki, które mentalnie przygotowują się na koniec życia, bo pewnie nikogo już nie spotkają. Gdyby nie ułożyło mi się tak, a nie inaczej, wciąż imprezowałabym, jak jedna z moich najfajniejszych koleżanek, która opowiadała mi gdy urodziłam dziecko jak niedawno pijana spadła ze schodów na Kings Cross. Może nie jako styl życia, może raz na jakiś czas, wręcz rzadko aż tak, ale chętnie.
W lockdownie wydaliśmy z mężem trzysta funtów na karty do Magic The Gathering. Może nam się w dupach poprzewracało, ale jednocześnie to równowartość kilku sesji terapii, a efekt był dla nas leczniczy. Chociaż nie powiem, karty z dodatku Zendikar są tak słabe, że aż sama sobie wyrzucam, że nie mieliśmy na co wydawać pieniędzy…Trzeba było kupić inną serię.
Staję sobie przed lustrem, dobieram ładne skarpetki do swetra i nie czuję się mentalnie starsza niż dziesięć lat temu. Czasami myślę, że byłam o wiele mniej energiczna, pozytywna, nastawiona na działanie i na różne miłe rzeczy w życiu jako licealistka niż teraz. Na studiach i zaraz po studiach byłam o wiele bardziej przerażona swoim życiem niż bywam od lat. A przecież jestem w wieku, kiedy “z naszą klasą coś się dzieje”. Kiedy moja matka była dla mnie tylko mamowa.
Wciąż czekam na Powagę i Majestat, które wynikną ze mnie, a nie będą ironiczną pozą na instagramie. Chociaż…czy na pewno na nie czekam?