Co roku w rocznicę ślubu narzuciłam sobie publikację tekstu o uczuciach. Piszę ten tekst kawałkami od kilku tygodni i zupełnie mi nie idzie. Jestem w stanie nazwać wiele rzeczy, jestem w stanie ubrać w słowa mnóstwo uczuć i stanów, ale miłość jakość przecieka mi przez palce. Jak u Jane Austen:
If I loved you less, I might be able to talk about it more.
Nie idzie mi, bo miłość to nie jest coś o czym lubię myśleć. Mam wrażenie, że jest dla mnie tak podstawową potrzebą w mojej piramidzie, że to jak mówienie o oddychaniu. A może nie miłość w ogóle, a po prostu ta miłość. Bo jesteśmy razem ponad połowę życia. Razem dorastaliśmy i zmienialiśmy się. Póki co ciągle na lepsze. Przynajmniej mnie jest lepiej i staram się być wciąż lepsza. No i jak o tym mówić? O czym tu w ogóle mówić?
Kiedy rozmawiamy o trudach macierzyństwa, powtarzamy, że wszystko mija. Ale miłość jakoś od lat mi nie mija. Miłość wydaje mi się świadomym codziennym wyborem, który czasem nie jest ekscytujący. A czasem bardzo. Tym samym wyborem, kiedy z zaciśniętymi zębami obserwujesz bałagan w pokoju i porozrzucane skarpetki i kiedy popijasz szampana z widokiem na zachód słońca. To zrobienie keto ciasta i zaakceptowanie, że sama zjem tylko jeden kawałek, bo ono zniknie w nocy. To czekający na stole w salonie kubek ciepłej kawy, kiedy potargana i pokonana nocą schodzę rano z sypialni. Po tym jak pochwaliłam za to Ella na instagramie, znajduję ten kubek w większość dni. To przytulanie się pod kołdrą, jak dzieci w końcu, W KOŃCU zasną. To przyznanie, że czasem nie mam racji i mówienie przepraszam, kiedy poniosą emocje. A poniosą. Bo sama miłość to emocje. Przeciwieństwo miłości to nie nienawiść, a obojętność. Chociaż czasem miłość to i obojętność na głupie zachowanie.
Dla kogoś upragniona miłość może jest motylami w brzuchu. Dla mnie tym, że nigdy brzuch nie boli mnie z nerwów w związku z tym co dzieje się w domu. Chociaż nie, to nie prawda. Raz na jakiś czas pokłócimy się, mamy zupełnie inne zdania i nie umiemy się dogadać. Wtedy trochę boli mnie brzuch. Ale wiem, że następnego dnia przestanie. Więc miłość jest tą świadomością, że przestanie. Z domu rodzinnego wyniosłam mnóstwo nerwów, nielojalności, niepewności i lęku. Miłość jest dla mnie tym, że w moim domu ich nie ma.
Czasami to danie sobie czasu osobno. Nie, nie chodzi mi o żadne dramatyczne rozchodzenie się i schodzenie. Przy dwójce dzieci, z dala od rodziny do pomocy, to czasem wzięcie na siebie samotnego wieczoru z dwójką dzieci, żeby druga osoba mogła spotkać się na piwo ze znajomymi albo przemęczenie się kilku godzin, żeby mogła pójść do teatru.
Nie, nie jesteśmy dwoma połówkami. Ale dzięki tej miłości czuję się bardziej sobą, osobną całością, niż przy kimkolwiek innym.
Koleżanka ze szkoły śmiała się z mojego męża, po tym jak przestał się zalecać do niej, a zaczął do mnie, że jest nudny. Może tak być. Miłość może być nudna. Kiedy napotykaliśmy koleżankę w autobusie, a mój wspaniały chłopak opowiadał mi właśnie ze szczegółami kampanię w Medieval Total War, wspinałam się na wyżyny aktorstwa, żeby nie zorientowała się, że mnie nudzi. Po latach bez żadnego aktorstwa wieczorami opowiadamy sobie najnudniejsze rzeczy świata. Uwielbiam rozmawiać z moim mężem o technikach negocjacji, o sprzedaży, o ekonomii, o cząsteczkach leków, o sztucznej inteligencji i historii. Czasami w wielu dziedzinach tylko słucham, bo to nie dość, że nudne, to i nie wszystko rozumiem, ale i tak słucham. Bo nawet jeśli Ell mówi coś, co jest nie ważne, to jest ważne.
Zakochanie mija. Zakochanie to porywy, niepewność, uczucia tak silne, że robi się niedobrze.I dobrze. Nie wyobrażam sobie być całe życie zakochaną. Miłość po osiemnastu latach to często westchnięcie i ulga po ciężkim dniu. Wspólny święty spokój. Zakochanie jest, powinno być sexy. Miłość też może, ale to również cały zestaw cech, które wcale nie są sexy. Takich jak lojalność, zaufanie, czułość, dobro. Te wszystkie cechy może uosabiać Twoja babcia. I dobrze, babcie też się kocha.
Miłość, to chyba to, że jak myślę ile czasu jesteśmy razem, to nie mogę uwierzyć. A na myśl, że będę już tylko z tą osobą, wciąż czuję radość.
No i miało być głęboko i w ogóle. A wyszło badziewnie. Może za rok pójdzie lepiej.