Czy to czym się z Wami dzisiaj dzielę to wiedza tajemna? Trochę tak, trochę nie.
Wiele z tych rzeczy to oczywistość. Do wielu z tych spraw można dojść samemu, stosując zdrowy rozsądek. Niektóre po prostu oszczędzą czasu. Są też prawdy objawione i lęki, które wciska marketing. Bo strach i poczucie bycia niedostatecznie dobrym rodzicem sprzedają lepiej niż pewność siebie i spokój.
Ci, którzy przez to przeszli, pokiwają ze zrozumieniem głowami. Ci, którzy nie przeszli, a zamierzają, może oszczędzą sobie trochę czasu i zmartwień.
Wiele książek o dzieciach jest do dupy.
Zwłaszcza tych amerykańskich. W ogóle przy stosowaniu się do mądrych rad warto rozważyć czy autor pochodzi z kraju, w którym istnieją urlopy macierzyńskie i ile trwają. Zamiast potem płakać, że przecież w tej książce było napisane, że w wieku 4 czy 6 miesięcy dziecko zdecydowanie jest w stanie przesypiać samo noc i jeśli tego nie robi, to Twoja wina. Been there, done that.
Jestem też przeciwna zdecydowanej większości kursów i ebooków o śnie niemowląt. Wypróbowałam kilka. Podpowiem – najczęściej są naprawdę do dupy.
Wyjątkiem w moim doświadczeniu był ten od Magdaleny Komsty. Nie sprzedawała magicznych rozwiązań i planu dnia z dokładną godziną kiedy ma się odbyć drzemka.
Jeśli Twoje maluteńkie dziecko je co 1,5 godziny, a nawet co godzinę, a książka wmawia Ci, że powinno co 3-4 godziny, to masz dwie opcje. Pierwsza, to sprawdzenie u lekarza czy wszystko w porządku z wędzidełkiem. Jeśli odpowiedź brzmi tak, to drugą opcją jest walnięcie książką o ścianę, wyrzucenie jej przez okno lub wsadzenie do śmietnika. Tylko pamiętaj, do pojemnika na recykling. Ewentualnie zużycie na podpałkę.
Wymiary ubranek dla dzieci są do dupy
U jednego producenta 3 miesięczne dziecko wielkością dorównuje 6-miesięczniakowi z innej marki. Nigdy, przenigdy nie można kupować ubranek na taki wiek, w jakim dziecko rzeczywiście jest, bo wtedy starczą na miesiąc. Chyba, że marka zdecyduje, że nie, że będą na zapas i większe. Po jakimś czasie człowiek albo wyrabia sobie ekspercką wiedzę w rozmiarówkach
Miesiące to jednak kwestia umowna i tylko przybliżona. Człowiek myślałby, że centymetry będą takie same u wszystkich. 76 to 76, prawda? Nie. Błąd. Wcale nie prawda.
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni
Nie zgadzam się z tą maksymą niemal w żadnym innym przypadku, ale jeśli chodzi o dzieci, to akurat prawda. Tak, nieprzesypianie nocy jest okropne. Tak, leżenie pod mającym skok rozwojowy niemowlęciem, które chce jeść co pół godziny, jest okropne. Tak, rozwolnienie jest okropne, dziecięca pościel zabrudzona wymiotami jest okropna, mnóstwo rzeczy jest okropnych. Tak, zajmowanie się dzieckiem, kiedy samemu jest się chorym, jest okropne. Jestem przekonana, że możesz dopisać do tej litanii wiele pozycji z własnego życia.
ALE…kiedy to wszystko przeżywamy na co dzień, robimy się z mężem dzielniejsi. Przy następnym kryzysie radzimy sobie lepiej. Często działamy już na automacie. Poza tym naprawdę niewiele spraw mnie rusza, kiedy pokonałam dziecięce demony i na dodatek na nikogo nie nakrzyczałam. Jestem kwiatem lotosu na tafli jeziora. Serio.
Nie musisz zmieniać pieluchy, kiedy tylko paseczek na niej zrobi się niebieski.
Tak, kiedy urodziła się Iona, sam fakt, że pielucha zmienia kolor od zawartości wydawał mi się pomysłem godnym Nobla. Przedwcześnie. Bo ten paseczek zmienia kolor pod wpływem maluteńkiej ilości moczu. Jako niedoświadczeni rodzice, od razu przewijaliśmy wtedy bobaska, bo przecież UMRZE. Pieluch ubywało nam w zastraszającym tempie. Obecnie jesteśmy doświadczeni, skąpi i w ogóle najgorsi i jeśli nic nie wonieje i wagą nie przeciąża dziecka, że się przewraca, nie zmieniamy.
Tak, wiem, że można używać pieluch wielorazowych. Tak, jeśli ich używasz jesteś super. Ale ja nie używam i nie chcę.
Moim wkładem w środowisko niech będzie brak samochodu, telewizora, recykling śmieci, ubrań i zabawek i to, że prawie nie włączamy ogrzewania, ok?
Nie musisz kupować WSZYSTKIEGO.
Przedmioty, których nie kupiłam: nebulizator, kokon (zagrożenie SIDS), ochraniacz do łóżeczka (zagrożenie SIDS), monitor oddechu (wg badań specjalistów zajmujących się tematem, nie wpływa na statystyki SIDS), chodzik lub popychacz do nauki chodzenia.
Przedmioty, które miałam, ale były niepotrzebne/beznadziejne/bobasy uznały, że nie: glutociąg, rożek, taka siatka do uczenia dzieci jedzenia owoców (WTF?!), smoczek, trzy różne kubeczki do nauki picia, butelki do mleka.
Czegoś brakuje na mojej liście?
Dziecko nie płacze dlatego, że Cię nienawidzi.
Ja wiem, że obejrzawszy film “We Need to talk About Kevin” można odnieść inne wrażenie, ale w przypadku noworodka czy niemowlaka najczęściej naprawdę “it’s not you, it’s me”. Jest to diablo frustrujące, kiedy nie wiadomo w co wsadzić ręce, jak jeszcze zaradzić problemowi i nic nie działa, ale o ile nie robisz dziecku perfidnie krzywdy, chodzi o coś poza Tobą.
Wciąż czasami klnę pod nosem i syczę “przestań mnie osaczać”, ale co ten bobas ma robić? Jesteśmy dla niego całym światem. Nie obejrzy filmu, nie popisze ze znajomymi w internecie. Ile można napiżdżać łyżką o szafkę albo ustawiać wieże z klocków? Ono pewnie ma jakiś problem, albo, po prostu, kocha Cię i Cię chce.
Jak się używa smoczka?
To znaczy, dalej chciałabym wiedzieć, bo żadna z moich córek nie dała się nabrać, że umiem. Obie miały smoczki głęboko w…poważaniu.
Co jest ok, zważywszy, że z jedną dopiero co skończyliśmy walczyć z toaletą, a z drugą wciąż walczymy o nocne karmienia i wyjście z łóżka rodziców. Przynajmniej jeden problem, którego nie mam. Nie muszę odsmoczkowywać. Tak, to oznacza, że czasem drą swoje małe, piękne, pyzate, ukochane ryjeczki.
Większość spraw nie ma takiego znaczenia jak Ci się wydaje
Nie za bardzo istotne jest kto kiedy zacznie raczkować i ile zębów ma na jakim etapie rozwoju. To nie jest żaden konkurs, o niczym nie świadczy. Nie jesteś lepszą ani gorszą matką, jeśli Twoje dziecko coś już robi lub nie robi. Za kilka lat nikt nie będzie już tego specjalnie pamiętał. Dorosłych osób nikt nie będzie oceniał za to czy chodziło przed czy po ukończeniu roku. Ani ile kto miał zębów w którym miesiącu życia. Ani czy dałaś radę karmić piersią do drugiego roku życia czy tylko kilka tygodni, a może w ogóle (tak, wiem, co jest naukowo najlepsze, ale matka też jest ważna). Ani czy ubranka były nowe czy po rodzeństwie albo kuzynach. I tak dalej.
Nie musisz wypełniać wszystkich zaleceń na 100% przez 100% czasu, żeby być dobrym rodzicem
O jakie zalecenia mi chodzi? Na przykład czas ekranowy. Na co dzień starsza córka ogląda niewiele bajek, nie więcej niż godzinę przez cały dzień. Nie mamy też w domu telewizora, więc nie leci w tle. Rzadko dajemy jej telefon. NIEMNIEJ, w sytuacji kryzysowej lub chorobowej lub kiedy jest paskudna pogoda lub kiedy wszyscy umieramy ze zmęczenia, nie mam problemu, żeby oglądała bajki dwie godziny. A nawet trzy! Zdarza się to może raz na kilka tygodni, może i rzadziej.
Za pierwszym razem byłam przerażona wszelkimi zaleceniami odnośnie spania z dzieckiem w jednym łóżku, że to ogromnie niebezpieczne i najlepiej tego nigdy nie robić. Ale robię to, ponieważ jest to mój sposób na przetrwanie pobudek. Z tego co wiem, większość moich znajomych matek to robiła na pewnym etapie, a niektóre i latami. Kiedy starsza miała piętnaście miesięcy udało się ją nauczyć przesypiania nocy u siebie w łóżku. Wierzę, że młodszą też się da.
Ostatnio rozmawiałam z nową znajomą z grupy bobasów, jak przy pierwszym dziecku religijnie trzymała się instrukcji wprowadzania pokarmów stałych, parowania warzyw i nie dawania dziecku słodkich produktów jak marchew czy banan, bo przyzwyczają się do słodkiego. Przy drugim ma to gdzieś, bo bobasy i tak zjedzą cokolwiek z podłogi, więc banan to najmniejszy problem.
I tak dalej, i tak dalej.
Owszem, te wytyczne są po coś. Natomiast życie to życie. I nie ma się karać, że dziecko obejrzy w łóżku trochę więcej bajek zagryzając je bananem.
Dzieci nie czekają tylko, żeby nam umrzeć
Oczywiście, dziecko wymaga uwagi, opieki i w ogóle wszelkich starań. Ale rzeczy, od których dziecko prawdopodobnie nie umrze zawierają:
- katar: Czy zabrałam 8 tygodniowe dziecko do lekarza w sobotę rano, na dyżur w przychodni, bo miało katar? Tak. Czy lekarz zapytał z uśmiechem czy to nasze pierwsze dziecko? Tak. Czy płakałam, bo katar? Tak.
- spadnięcie z kanapy: Znakomitej większości rodzicom dziecko skądś kiedyś spadło, kiedy zaczęło się turlać. Wiadomo, wysokie meble to problem, ale czy płakałam kiedy po raz pierwszy Iona się sturlała? Oczywiście. Dłużej niż ona.
- zjedzenie czegoś z podłogi
- zabawa kartką papieru
- tu pomyśl o swoich własnych doświadczeniach
Z pewnością chciałabym wiedzieć o wiele więcej rzeczy. Ale naprawdę zapomina się o mnóstwie trudności i problemów. Gdyby się nie zapominało, nikt nigdy nie miałby więcej niż jednego dziecka…
Czekam na Wasze objawienia.