(Tekst żartobliwy, ale jednak i desperacki)
Weszłam w ten radosny okres życia, kiedy przez większość czasu mam wolne ręce. Nie przez cały czas, bo jednak MAMA BOJE BOJE BOJE (kwiatka, ulubionej bajki, plaży, własnego cienia), oraz MAMA OPA OPA OPA (kiedy wchodzimy w stan skrajnego zmęczenia lub po prostu, z nudów), ale większość.
Nie znaczy jednak, że jest łatwo.
Chociaż jest łatwiej.
Oczywiście, wszystko zależy od indywidualnego dziecka i indywidualnego rodzica. Starsza córka w tym samym wieku była…inna. Czasem łatwiejsza, czasem nie. Ale zupełnie inna, z innym zestawem zalet i trudności. Bo przecież nie tak dawno pisałam tekst jak to lepiej radzę sobie z dwulatką niż noworodkiem…
Czterolatek jest małym człowiekiem. Niedoświadczonym, bezbronnym, ale myślącym i ludzkim. Moja starsza córka ma w sobie mnóstwo sprzecznych emocji, które czasem wygrywają z jej malutkim rozsądkiem. Są jednak i momenty, kiedy wykazuje się wrażliwością, pomysłowością i po prostu byciem fajną osobą. A ja jestem osobą czerpiącą radość i satysfakcję z komizmu, ironii, sarkazmu. Czterolatka zaczyna ich dostarczać w całkiem sporej ilości. Podobnie jak sytuacji, kiedy ze wstydu masz ochotę schować się pod krzesłem. Nie, nie napiszę, co krzyknęła na cały głos na lotnisku, ale było to tak zabawne, jak przerażające.
Moja młodsza córka jest słodka i kochana i papuśna, ale większość czasu wykazuje się byciem taranem z życzeniem śmierci. SIAMA to jej przewodnie hasło, które kończy się wylądowaniem na chodniku, jedzeniem rozbryzganym na ścianie i tak dalej. Chociaż potrafi już powiedzieć, że boli ją brzuszek, to woli się drzeć. Z powodu brzuszka lub dlatego, że źle trzymam karton mleka.
Chciałabym powiedzieć, że czterolatek jest bardziej użyteczny i pomocny, ale różnie to bywa. Bo jeśli chodzi o umiejętności i zręczność, to jak najbardziej. Jeśli chodzi o chęci…To niejednokrotnie słyszę “nie mogę, mamo”, lub szczere “nie chcę, mamo”. Dwulatka jest o wiele bardziej entuzjastyczna, ale jeśli proszę o przyniesienie czegokolwiek, to najczęściej ląduje na podłodze. Co czasem jest ok, ale czasem nie…
Kiedy czterolatka płacze, można spodziewać się, że najpewniej jest zmęczona, głodna lub naprawdę przerosła ją sytuacja. Wiadomo co robić. Albo łatwiej się domyślić. Dwulatka krzyczy, bo tak. Bo przechodzi słynny bunt. Bo chciała SIAMA nasypać płatków śniadaniowych i przy okazji rozlać wszędzie mleko. Bo niewystarczająco szybko podałam jej picie. Albo z niewłaściwej strony. Albo włączyłam złą bajkę. Albo wyłączyłam telewizor, a ona chciała SIAMA. I tak dalej.
Czterolatka w samolocie wpatruje się w bajkę na tablecie i siedzi cicho jak mysz pod miotłą. Dwulatka skacze po tacie, skacze po mamie, zaczepia panią z rzędu przed nami i bawi się z nią w peekaboo, każe sobie śpiewać piosenki z pokazywaniem i unoszeniem jej w górę. Nie ma chwili nudy. Nie ma chwili, w której nie musimy się nią zajmować. Ale tak, przynajmniej nie chce już piersi i nie płacze. A przynajmniej niedużo i można dość łatwo rozszyfrować z jakiego powodu. Nawet jeśli powód jest dla dorosłego umysłu błahy i irracjonalny. Mamy więc znaczący progress.
Z drugiej strony, dwulatka nie mówi mi, że jestem paskudna i okropna, kiedy nie pozwalam jej czegoś. A czterolatka owszem, na przykład kiedy mówię “nie, nie możesz podnosić siostry, żeby wchodziła na ścianę wspinaczkową, jesteś za mała”.
Nigdy nie żałowałam decyzji o dzieciach i nie podjęłabym innej. Ale tak, czasami tęsknię za starymi czasami. Są aspekty, w których żadne dziecko jest lepsze od jakiegokolwiek dziecka…Potem jednak patrzę na śpiące bździągwy i rozpływam się w miłości. Cóż, życie.
Większość czasu jest głośno. Jest głośniej niż lubię, żeby było. Chociaż chyba i tak jest ciszej niż kiedyś…”Kiedyś” to oczywiście pojęcie względne. “Kiedyś” byłam bezdzietną lambadziarą i zupełnie nie umiałam docenić tego jaka jestem wolna, wyspana i wypoczęta. Ale takie rzeczy to się wie, jak już się doświadczy zmiany. Wtedy zupełnie tego nie czułam, więc nie ma się co licytować, kto ma lepiej czy gorzej.
Kocham moje dzieci najbardziej na świecie. Ale w kwestiach zachowania, to mam wrażenie, że wszystkie inne dzieci na świecie umiem ogarnąć lepiej niż swoje…I tak, wiem, to dlatego, że dzieci czują się przy rodzicach najbezpieczniej i mogą wyrażać się bez lęku i ograniczeń. Natomiast chciałoby się doświadczyć tych grzecznych dzieci, które idealnie śpią i nie sprawiają żadnych problemów paniom w przedszkolu. Rozumiecie, prawda?
Jest coś pięknego i smutnego zarazem w tym, że czterolatka potrzebuje mnie tylko czasem. I że jest mocno samodzielna. Tak jak jest coś pięknego choć męczącego w dwulatce, która kocha mnie najbardziej na świecie i chociaż karmienie jest zakończone, to wciąż przytula się do piersi.
Ludzie lubią straszyć rodziców. Poczekaj, jeszcze zobaczysz. Śpi? Przestanie. Ciężko to będzie dopiero jak pójdzie do szkoły. Z jednym jest ciężko? Zobaczysz z dwójką. Ale prawda jest taka, że z czasem wszystko jest lżejsza, bo człowiek się uczy. Radzi sobie z większymi problemami, bo lepiej sypia. Nie zapominajmy też, że poznajemy te nasze dzieci i kochamy je coraz bardziej nie tylko za to, że są nasze, ale po prostu za to jakie są.
Moim zdaniem z każdym rokiem jest lepiej.