Tekst stosunkowo satyryczny, z domieszką zgorzknienia.
Swego czasu napisałam tekst o byciu kowalem swego losu, o tym, co nas nie zabija to nas wzmacnia i o carpe diem. Wiecie, takie frazesy wciskane ludziom na siłę jako prawdy objawione, często w oderwaniu od pierwotnego kontekstu (jak carpe diem…).
Często chodzą mi po głowie. Im jestem starsza, tym ich więcej. Dzisiaj zbieram je sobie w jeden tekst.
Szkoła to najlepszy okres w życiu
Thank, but no thanks. Moi rodzice rozwodzili się z przytupem i byłam w stresie tak intensywnym, że jestem pewna, że jest jedną z przyczyn mojej depresji. Jeśli nie główną.
Pierwsze miłości i nastoletnie przyjaźnie były fajne, jasne, uczucia intensywne, spojrzenie na świat idealistyczne i niewinne. Ale zderzenie z brutalną rzeczywistością systemu szkolnego kolesiostwa i niekompetentnych nauczycieli, którzy znaczyli wszystko, a uczniowie nie znaczyli nic – totalna patologia. A ja i tak miałam dość w porządku szkoły. Nie mówię tutaj oczywiście o wszystkich nauczycielach, a o wycinku, ale nigdy nie pozwoliłabym się traktować w pracy tak jak traktuje się dzieciaki w szkole. Niektórzy nie dorośli do odkrycia, że dzieci to ludzie.
Będą proponować papierosy i narkotyki
Nie chcę umniejszać cierpieniu osób, które mają złe przeżycia. To ich historie. Jednak jedyną osobą, która zaproponowała mi w życiu narkotyki był wielki ciemnoskóry diler na Placu Pigalle, który miał na sobie garnitur i okulary przeciwsłoneczne, chociaż był późny wieczór i słońce zaszło wiele godzin wcześniej…Trochę jak Morfeusz z Matrixa. A i ta nie wiedziałam, że mi proponuje, bo za słabo mówiłam po francusku. I chciał pieniędzy.
Dość, że przez całe życie nie próbowałam narkotyków, poza kilkoma mało udanymi próbami popalania od znajomych, bo nikt mi nie proponował. Nie twierdzę, że gdyby proponował, to bym się rzuciła, ale samej nie chciało mi się wkładać w to wysiłku.
Pieniądze nie są najważniejsze
To znaczy tak, ja uważam, że ogólnie nie są. Ale większość świata uważa, że są. Politycy, korporacje, urzędy skarbowe i tacy tam. Ludzie zrobią dla pieniędzy wszystko. Zabiją. Stłamszą. Zwolnią pół firmy, żeby dywidendy się zgadzały, zatrudnią dzieci do zbierania kakao czy tytoniu, dosłownie usuną niewygodne osoby.
Nie wszyscy ludzie, oczywiście, ale bardzo wielu. Może większość.
Tak, miłość, przyjaźń, uczciwość czy zdrowie, to wszystko jest ważniejsze niż pieniądze. Chociaż nie dla nich prowadzi się wojny. Jednocześnie wszystko w życiu jest łatwiejsze, jeśli pieniędzmi nie trzeba się przejmować.
Ciężką pracą dojdziesz do sukcesu
Najciężej pracujący ludzie są pośród tych najbiedniejszych na naszej planecie. Ogólnie, to niektórzy dzięki samozaparciu będą w stanie wydźwignąć się z warunków, w jakich się urodzili. Inni dzięki temu samemu będą w stanie zamienić przyzwoite warunki na rewelacyjne warunki. Większość z nas umrze mniej więcej tak bogata jak rodzina, w której się urodziliśmy. Jak we Włoszech, gdzie najbogatsze rodziny są mniej więcej tymi samymi, od XIV wieku. Chciałabym przesadzać, ale nie przesadzam.
Nie, nie twierdzę, że nie warto się w życiu starać. Twierdzę, że musimy być realistami. I sukces rodzą najczęściej po prostu pieniądze. Bo pieniądze rodzą pieniądze. Nie jesteśmy kowalami własnego losu w takim stopniu, w jakim nam się wmawia. Rządzą nim zbiegi okoliczności, okazje, predyspozycje, szczęście i różne inne rzeczy. I pieniądze, oczywiście.
I znowu, ani ja się nie usprawiedliwiam, ani nikogo nie zniechęcam do działania. W końcu sama wyjechałam z rodzinnego Gdańska, poszłam na zagraniczną uczelnię i żyję sobie nieźle w Londynie. Dzięki własnemu wysiłkowi…i różnego pochodzenia pieniądzom. Niektórym poszło “lepiej”, innym “gorzej”. Dlatego też nie warto spędzać życia na porównywaniu się do innych. Zwłaszcza do wszelkich nepo babies. I warto szukać i łapać wszystkie życiowe okazje, zamiast siedzieć pokornie ze spuszczoną głową nad UCZCIWĄ ROBOTĄ.
Żeby być piękną, trzeba cierpieć
Mam na to tylko jedną odpowiedź: “spierdalać”.
Z dziećmi to się już nie da…
Zasadniczo z dziećmi to się już nie da nie mieć dzieci. Ale wszystko inne jest wypadkową siły, chęci, wsparcia, pieniędzy, zdrowia i nastroju dziecka. Nie nad wszystkim jest zawsze kontrola, ale te zmienne można w jakimś stopniu kontrolować. Czasem.
Nie, nie mówię, że dzieci niczego nie zmieniają. Zmieniają mnóstwo, może wszystko. Da się jednak z nimi fajnie żyć. Inaczej, ale ułożyć się po swojemu. Więc nie warto tracić nadziei i godzić się z losem osoby, która już nic nie może. Tylko jak ktoś Ci wmawia, że jak to nie podróżujesz z dzieckiem dookoła świata, przecież chcieć to móc, a Ty chcesz tylko spać i być samej…to niech ten ktoś spada na drzewo. Można podróżować, nie trzeba. Nie trzeba nawet chcieć.
A Tobie co wmawiano?