Nie wiem czy śmiech bombelka wynagradza wszelkie związane z jego wychowaniem trudy. Ale śmiech, który bąbelki wywołują u rodzica…całkiem możliwe, że wynagradza.
1
- Taato, ale jestem głodna – marudzi Iona na lotnisku.
- To dlaczego nie zjadłaś całego obiadu przed wyjściem?
- Ty głuptasie! Ja nie chcę obiadu, ja chcę snaki!
I buzia śmieje się jak banan.
2
Jedziemy z mężem kolejką wąskotorową z Mikoszewa do Jantara. Troszkę śmieszkujemy, ale nie jakoś agresywnie. W końcu – rocznica ślubu. Nie przelewki.
- Czy dla państwa zniżka studencka na bilety? – pyta konduktor.
Patrzymy na siebie oniemiali, niczym jelenie patrzące na nadjeżdżający samochód. - Ale…pan sobie żartuje.
Nie mam żadnych złudzeń, że mogło chodzić o nasze młode twarze. Musieliśmy naprawdę głupio się zachowywać.
3
Dziewczyny bawią się w zabawkowym namiocie piszczącym pieskiem.
- Orla, nie podzielę się z tobą pokojem jeśli nie podzielisz się pieskiem.
- Wypuść siostrę z namiotu – nakazuje ojciec.
- Nie!
- Wypuść! Nie można nikogo więzić. Bez wyroku sądowego nawet król nie może cię uwięzić – ojciec tłumaczy logicznie.
- Habeas corpus! – krzyczę z kanapy.
Niestety, kilkulatki nie przestrzegają prawa.
4
Wybrałam się z Ioną po buty do szkoły. Brytyjskie szkoły mają specyficzny wymóg obuwniczy i buty mają być całe czarne, z czarnymi podeszwami.
Znalazłyśmy takie z małą naszytą aplikacją z ogonem syreny.
Iona mierzy je w sklepie zachwycona. Zgadzamy się, że są dobre i kupujemy.
- Mamo, to najlepszy dzień w życiu!
5
- Kto puścił bąka? – pytam znad książki.
- Ja! – krzyczy jedna córka.
- Ja! – krzyczy druga.
- Nie, to ja!
- Nie, ja!
I tak oto wybucha kłótnia o bąki. W ruch idą pięści.
6
Iona była ze mną na musicalu “Frozen”. Rozmawiamy z tatą jak wrażenia. Mówi, że podobało jej się, ale czary Elsy były przerażające.
- Ja też jestem Elsa – odpowiada ojciec i zaczyna śpiewać.
- Nie jesteś EZLĄ! – krzyczy Iona wściekle, z uporem maniaka używając własnej wersji imienia bohaterki (jak zawsze).
- A kim jestem?
- Jesteś nikim!
(Hello darkness my old friend…)
7
Ell tłumaczy Orli, że jej starsza siostra idzie do szkoły i że spędzi cały dzień z mamą.
- Bla blu ble ble ba ba bi bu – Orla odpowiada coś po dwulatkowemu. – Lody?
(Tak mnie to rozśmieszyło, że nie mogłam ich nie kupić)
8
Iona chce zabawkę, którą zostawiła w łazience.
- Mamo przynieś mi.
- Eee…nie? Sama idź.
- Ale ja się boję…
Przewracam oczami. “Boję się” to tekst, który jest od jakiegoś czasu wymówką na wszystko. - Nie ma czego się bać.
- Ale tam jest ciemno!
Znowu przewracam oczami, bo nie było jeszcze zachodu słońca, w mieszkaniu nie są nawet zapalone żadne światła, bo nie ma potrzeby. - Orla, przyniesiesz siostrze tęczowy plecak z łazienki?
Dwulatka staje na środku pokoju w pozie Hulka i tupie nogą. - Tak! Orla nie boi!
Rodzicom szczęki opadają na podłogę.
Orla-Hulk wraca z łazienki z tęczowym plecakiem, znowu tupie i pręży nieistniejące bicepsiki. Zadowolona z siebie podaje plecak siostrze.
O takiego Marvela nic nie robiliśmy.
9
Dziewczyny bawią się lalką, wyrywają ją sobie, ląduje za kanapą.
- Chodźcie już spać – proponuje ojciec, który właśnie zszedł po schodach.
- Tato, tato! Musisz pomóc, tam utknęło bejbi malutkiej dziewczynki Orlusi!
Iona doskonali swoją umiejętność manipulacji w zastraszającym tempie.
10
Zrobiłam na obiad ryż, warzywa i tofu zmieniające życie. Które zwykle było lubiane. Jednak czasy się zmieniły i dziewczyny nie tknęły obiadu.
Nadszedł czas na sen.
Młodsza wierci się i kręci i nie może zasnąć.
- Może jesteś głodna? – pytam, przytulając.
Kiwa głową. - A co byś zjadła?
- Czekoladę.
11
Sprzątam z Ioną w pokoju. WTEM, pająk. Chowa się za klockiem. Daję mu chwilę, żeby sobie po prostu poszedł, uciekł w jakiś kąt, ale on z uporem maniaka czepia się zabawek i biega w te i we wte. Tego dla mnie za dużo.
- Dude, no weź! Masz szansę.
Pająk nie łapie co ma zrobić. W obliczu tej niemądrości, postanawiam go unicestwić. - Serio, dude? Trzeba się było ogarnąć.
- Maaaamo…ale ten dude był szybki!
Ale nie szybszy niż cięty język mojego dziecka.
12
Dziewczyny biją się o jakąś zabawkę.
- Iona, chcesz czekoladę? – sięgam w desperacji po ostateczny środek.
- Nie.
- Orla…chcesz czekoladę? – pytam niepewnie.
- Nie!
I wracają do bitwy.
A Pidżama śpiewała, że wojna nie jest twoim stanem naturalnym…Tak bardzo się mylili.
No cóż. Cytując Pidżamę po raz kolejny, każdy nowy dzień rodzi nowe paranoje…
Zdjęcie Paulina Tran