Picture of Riennahera

Riennahera

Bridgertonowie sezon 3, część 2: I co dalej?

Nie tak dawno narzekałam na brak emocji w pierwszej połowie sezonu serialu „Bridgertonowie”. Druga połowa już za nami. Czy jest lepiej?

Jest…inaczej. Bawiłam się znowu dobrze i wciągnęłam wszystkie odcinki w jeden dzień. Ale…

Były wady. No były. To jest opowieść, w której zawieszam potrzebę realizmu w wielu dziedzinach. Licentia poetica śmiga już w kostiumach, realiach epoki, tu nie ma żadnego “sensu”. Za to niechże opowieść będzie dobra i postaci fajne.

Gdzie podział się zatem nasz Lord Debbling? Szukał żony, a kiedy nie jest już obiektem zainteresowania Penelopy, znika. Przez to mam trochę wrażenie, że dostaliśmy dwa osobne krótkie sezony, które średnio się kleją. Nie wiem też jak kleiłyby się gdyby obejrzeć to w jednym ciągu, bo nie mieliśmy tej możliwości. A ja mam życie i brak mi ochoty na sprawdzenie tego oglądając całość po raz drugi. Fajnie byłoby zobaczyć, że Debbling kogoś wybiera, jak zachowuje się jako mąż, jaka jest jego żona. Wprowadzono postać, która zdobyła sympatię widza, żeby zupełnie zmarnować jej potencjał.

Cressida miota się i jest głównym motorem zdarzeń i generatorem dramy. Potraktowana zostaje przez scenarzystów po macoszemu. Nic jej nie wychodzi, każda próba poradzenia sobie z sytuacją obraca się przeciwko niej, szczerze mówiąc nie widać sensu jej bycia miłą, bo i tak nikt nie przychodzi jej na pomoc i kończy odesłana do wrednej ciotki. Chyba, że ma to oznaczać potencjał spin-offu?

Miota się również Eloise. Mówi jedno, robi drugie i co chwila zmienia front. To rozedrganie ma sens fabularny i dla postaci, dla mnie jednak robi się ona mocno irytująca. Zaczyna być również niespecjalnie sympatyczna i hm…egoistyczna w relacjach, chyba wbrew zamierzeniu scenariusza. Kiedy Cressida zwierza się jej z naprawdę wielkiego problemu, po Eloise spływa to jak po kaczce. Brak wsparcia rzekomej przyjaciółki, która przyjęła ją pod swoje skrzydło kiedy ta potrzebowała, można uznać niemalże za katalizator złych decyzji Cressidy. Ja wiem, że to oparte na książkach, natomiast scenariusz napisano tak, że Eloise nie jest miłą osobą. Nie chciałabym się z nią przyjaźnić, bo być może ona nie jest w stanie wyjść emocjonalnie z otoczenia rodziny i Penelopy, którą zna od zawsze. Nic nie wskazuje, żeby była i żeby miała jako przyjaciółka cokolwiek do zaoferowania.

Mam zawsze problem z dramami, które mogłyby być rozwiązane 10 minutami rozmowy, zamiast tego dostajemy prawie cztery godziny konfliktów, które emocjonalnie eskalują nieco wyżej niż są warte. Zarówno między kochankami, jak i rodzeństwem. Serio, przez kilkadziesiąt lat Lord Anderson i Lady Danbury nie umieli powiedzieć sobie, że ojciec szczuł ich przeciwko sobie? A potem przychodzi im to z łatwością, jakby za machnięciem ręki? Realizmu nie oczekuję w kostiumach, ale w emocjach by się przydał.

W tych czterech odcinkach świetnie widać, że Nicola Caughlan aktorsko stoi dużo wyżej od partnerującego jej Luke’a Newtona. Absolutnie przekonała mnie, że to Colin nie zasługuje na Penelopę. I że powinien być zazdrosny.

No dobra, ale czy „Bridgertonowie” w tych odcinkach mają zalety?

Mają.

Podobała mi się zmiana relacji w rodzinie Featherington. Pogodzenie się czterech kobiet i zrozumienie między matką i dziećmi oraz siostrami. W końcu widzimy siostry Penelopy jako istoty ludzkie. W końcu rozumiemy motywację matki i widzimy w niej autorefleksję. To dokładnie rodzaj refleksji, której brakuje Eloise i która wywołuje ciepłe uczucia wobec postaci. Szczęśliwe zakończenie dla ich rodziny cieszy przynajmniej tak samo, jak szczęśliwe zakończenie naszej głównej pary. A mnie nawet bardziej. Komentarz siostry Penelope, że jej córeczka nie musi wychodzić za mąż, może być pisarką jak ciocia, jest słodki jak tabliczka czekolady. Uwielbiam postaci, które się uczą i zmieniają z sensem. Ten motyw napisano dobrze.

Zawsze cieszy też postać Violet Bridgerton, która jest obecnie moją ulubioną ekranową matką. Popełnia błędy, potrafi się do nich przyznać, potrafi je naprawiać. Naprawdę czuć miłość, którą darzy dzieci. Jednocześnie jest ludzka. Świetna rola dla dojrzałej aktorki, świetnie zagrana przez Ruth Gemmell.

Dojrzałe kobiety w ogóle rządzą tym światem. Chociaż słyszymy dużo o tym jak są zależne od mężczyzn, w Bridgertonach to one pchają do przodu akcję i obyczaje. Zarówno królowa, Lady Danbury i Lady Bridgerton, nawet Tilley, kochanka Benedicta. Przydatność postaci nie kończy się wraz z ich ślubem. Chociaż tutaj trzeba zawiesić niewiarę, że takie mądre bohaterki nie potrafią pokonać opresyjnego systemu…tylko wtedy nie mielibyśmy do oglądania guilty pleasure z seksem w kostiumach z epoki. Więc zawieszamy niewiarę z przyjemnością. Serial jest kopalnią ról dla naprawdę silnych kobiet. Jak dla mnie jest to duża wartość.

Trochę dziwnie kończy się ten sezon. Jednocześnie wszystko domknięte jest tak, że gdyby miał być ostatnim, bylibyśmy usatysfakcjonowani całością. I mnie się to zakończenie podoba. Jest pozytywne, pokazuje nadzieję na przyszłość, jest smacznie. Czy w tym świecie jest więcej do powiedzenia i pokazania? Niekoniecznie. Z drugiej – mamy wyraźną sugestię, że czas na opowieść Benedicta. Nie spodziewałabym się, że ta złotodajna kura zostanie anulowana przez Netflix, więc nieco dziwnie widzieć zabiegi scenarzystów, żeby zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Gdy zabiegi są tak bardzo oczywiste, znajduję to jako widz irytującym.

Ale oczywiście i tak obejrzę kolejne sezony.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top