W tym roku całe szkolne wakacje od angielskiej szkoły spędziliśmy w Polsce.
Dzieliliśmy czas pomiędzy Gdańsk i Mikoszewo na Mierzei Wiślanej. Dzisiaj chcę pokrótce opisać co robiliśmy w części mierzejowej.
Logiczne – plaża to absolutny priorytet. W Mikoszewie, w przeciwieństwie do popularniejszych miejscowości jak Jantar czy Stegna, plaża jest stosunkowo pusta nawet w sezonie. “Stosunkowo” to mój subiektywny epitet, nie jest to dzika plaża, ale można spokojnie ustawić się w fajnym miejscu sporo metrów od innych ludzi. To jest dla mnie prawdziwy luksus – dużo przestrzeni i brak straganów z okropnym badziewiem i śmierdzących frytek. W Mikoszewie na plażę idzie się lasem i nie ma żadnej infrastruktury oprócz dwóch Toi Toi.
IDEALNIE.
Kiedy człowiek wyczołga się już z plaży, może przejechać się Żuławska Koleją Dojazdową. Zawrotna prędkość i niesamowita trasa z Prawego Brzegu Wisły do Sztutowa. Tak, do tego Sztutowa, które zawiera w sobie obóz Stutthof. Byłam w tym muzeum kilkanaście lat temu, nie wybieram się, dopóki dzieci nie będą duże. W przeciwieństwie do upiornego muzeum zbrodni, kolej jest słodka i urocza.
W Jantarze po raz kolejny odwiedziliśmy mini zoo. Lubię je, bo można karmić zwierzęta marchewką i pogłaskać wielbłąda. Orla kocha swoją “przyjaciółkę sarenkę”, a Iona udaje chojraka, ale boi się karmić zwierzęta.
Lody jedliśmy zwykle w ośrodku Barcelona. Polecam Tiramisu, chociaż czekoladowe są naprawdę intensywnie nabite smakiem czekolady. Dziewczyny zakochały się w słonym karmelu, a mój mąż w mascarpone z jagodami. Pod koniec naszych wakacji jedynym dostępnym popołudniami smakiem był banan z daktylem, który też mogę polecić. Zjedliśmy je w ośmioosobowej grupie zawierającej czwórkę dzieci i nikt nie narzekał.
Truskawa w Jantarze nie oferuje wielkich gałek, są za to smaczne.
Z Krynicy Morskiej bujnęliśmy się w rejs do Fromborka. Mój mąż zachwycił się urokiem miasteczka, ja mam traumę po zachowaniu dzieci.
Jeśli jesteś bezdzietną lambadziarą lub emerytką – bardzo warto się wybrać. Jeśli Twoje dzieci są na studiach albo jeszcze starsze, albo są nastolatkami, które nie spędzają z Tobą wakacji, albo są u dziadków – to też warto.
Ogólnie katedra robi wrażenie i jest ładnym przykładem gotyckiej architektury. Ma fajowe płyty nagrobne na podłodze i w ogóle dużo w niej ładnych rzeczy. Oczywiście żadne nie są interesujące dla moich córek, które mają pięć i trzy lata, ale dla mnie – były. I jest grób Kopernika, akurat jedyne co Ionę zainteresowało.
Rejs z Krynicy Morskiej za naszą rodzinę kosztował 200 zł w dwie strony – płynie się 1,5 h w jedną, potem 3 h na miejscu i powrót.
Wejście do katedry to 14 zł od osoby dorosłej. Dzieci poniżej wieku szkolnego – za darmo.
Wybraliśmy się na wycieczkę do Nowego Dworu Gdańskiego, gdzie odwiedziliśmy bardzo sympatyczną bawialnię Fiku-Miku. Polecam, bo było spokojnie, prywatnie, przestronnie i…tanio. W Nowym Dworze lody zawsze jemy w Fabryce Lodów Naturalnych.
Tym razem nie byliśmy tam na obiedzie, ale mogę mocno polecić restaurację Joker, gdzie jedliśmy weselny obiad mamy oraz odwiedziliśmy ją w minione wakacje z dziećmi. Dania naprawdę pycha.
Pływaliśmy na basenie w Sanatorium Fala w Stegnie. Pierwsze godzina 30 zł za osobę dorosłą. Powyżej godziny – 20 groszy za minutę. Dzieci weszły za darmo.
Mocno polecam, zwłaszcza jeśli sanatoryjny vibe to coś dla Ciebie. Basen jest czysty, a ja nie znoszę pływać w morzu czy w jeziorze (od dziecka, brzydzi mnie to i nic nie poradzę), więc dla mnie to świetne miejsce.
Do jedzenia polecam w Stegnie Loft 55. Trochę poza główną trasą turystyczną, ale jedzenie jest smaczne i ceny przyjazne. Uważam, że 39 zł za dorsza z frytkami i surówką to przynajmniej przyzwoita stawka.
Sama nie lubię atmosfery popularnych nadmorskich kurortów, z wszechobecnymi sklepikami z badziewiem, więc Krynica Morska i plaża w Stegnie nie są miejscami, gdzie bywamy często. Mikoszewo jest dla mnie idealne, ponieważ oprócz kilku sklepików w miejscowości i lodów w Barcelonie, droga na plażę wiedzie przez las, gdzie nie ma niczego. Tylko drzewa. Z miejsc turystycznych wolę Jantar, gdzie czuć jeszcze trochę klimatu minionej epoki.
Do tej pory nie korzystałam z żadnego zakwaterowania na Mierzei, ponieważ moja mama tam mieszka. Tym razem odwiedzili nas jednak znajomi z Londynu i zatrzymali się w ośrodku Domiko. Bardzo ładne domki ze świetnym wyposażeniem, przyjaźni właściciele (znajomi dostali nawet ciasto pieczone przez gospodynię), plac zabaw dla dzieci i rowery (z przyczepką!) w cenie. Zatem z sympatii i bez żadnych zysków, polecam Wam Domiko.
I Mierzeję w ogóle. Po niemal 10 latach odwiedzania Mikoszewa, miejscowość zaczyna być “moim miejscem” i coraz bardziej ją doceniam. Mimo wad 😉
PS Nie mam związku z żadną z powyższych instytucji. Wszystko to polecenia klientki.