Nie mam serca nie podzielić się tymi zdjęciami. Moda z Paryża jak malowana.
Raaaany, jak dawno nie publikowałam takiego postu czysto wizualnego. Takiego…nie bójmy się tego powiedzieć – SZAFIARSKIEGO. Chociaż dziś nikt już nie mówi tak o sobie, są blogerki i blogerzy modowi. No, znów skucha. Raczej influencerki i influencerzy, bo blogi też już mało kto pisze…
Podczas wypadu do Paryża, zaproponowałam wspólną kawę Asi Glogazie. Poznałyśmy się przynajmniej 12 lat temu, jak nie więcej. Jej blog był jednym z moich ulubionych. Do dzisiaj noszę odkupiony od Asi kożuch i jest dla mnie tym ubraniem, które ratowałabym z pożaru.
Zatem myślę sobie – fajna to będzie kawa.
A Asia wyskakuje z propozycją zdjęć. Ja nie odmawiam zdjęć, lata blogowania mnie tego nauczyły, poza tym – jestem po prostu próżna i lubię pozować. I tym sposobem w niedzielę o 8 rano zmierzałam paryskim metrem na Ile de la cite, bo rano jest najlepsze światło. Przeniosło mnie to kilkanaście lat wstecz, poczułam się jak młoda szafiarką!
Rzeczywiście, światło było idealne, mucha nie siada. Idealne były też pustki na ulicach Paryża, w niedzielny, listopadowy poranek. Już około godziny 10 zaczęło robić się gęsto od ludzi.
Zresztą, miewam mnóstwo ładnych zdjęć, które umieszczam czy to pojedynczo na blogu, na instagramie czy na newsletterze, a one byłyby bardzo ładne w większej ilości, bardziej edytorialowo. Nie mam w sobie siły psychicznej, by wrócić do blogowania o ubraniach, ale skoro zdjęcia są…to czemu by się nimi nie dzielić? Będę!
Moda z Paryża – składniki
Na sobie mam właśnie ten kożuch, odkupiony od Asi. Nie umiałam zrozumieć wtedy dlaczego go sprzedawała, po latach Asia chyba też zwątpiła w swoją decyzję.
Spodnie kupiłam około roku temu w H&M. Bardzo cieszę się w powrotu szerokich nogawek do mody. Tak, są mniej seksowne, ale bardziej nonszalanckie. A na takim wyglądzie zależy mi o wiele bardziej.
Bluzkę kupiłam dzień wcześniej w butiku, niedaleko miejsca, gdzie robiłyśmy zdjęcia. Moda z Paryża na żywo 😉
Buty to kozaki z Zary.
Torebkę dostałam w prezencie od Nashe i noszę ją prawie codziennie. Jest na tyle duża, że mieści grzebień, portfel, puder, szminkę, telefon i paczkę żelek dla moich dziewczynek. Na tyle mała, że wciąż jest elegancka. Polecam ją bardzo.
Czułam się podczas tej sesji jak bohaterka filmu. Myślę, że na zdjęciach też tak trochę wyszłam. Czyli może wcale nie moda z Paryża, a „O północy w Paryżu”…tyle, że o 8.30 rano.
Dziękuję za zdjęcia. To nawet nie są wszystkie, tylko te absolutnie ulubione. Obejrzyjcie koniecznie całe portfolio Asi.