Przez lata nic mnie do Poznania nie wołało. Byłam na wycieczce szkolnej, z obowiązkowym przystankiem w Gnieźnie. Widziałam koziołki, oczywiście. Miałam jakieś dwanaście lat.
Obecnie zaczynam mieć ulubione lokale i sklepy w Poznaniu.
Najpierw przeprowadziła się tam siostra męża, a obecnie moje wydawniczo-pisarskie życie zaczyna się coraz bardziej obracać wokół tego miasta. I zaczynam mieć znajomych w Poznaniu! Prawdziwa magia internetu.
Zatem dzisiaj myślę o tym mieście.
1
Chyba po raz pierwszy w życiu chodziłam od lokalu do lokalu, żeby w około dziesięciu miejscach usłyszeć, że nie da się wejść bez rezerwacji. Nie mam o to żadnych pretensji, uważam to za bardzo ciekawy lokalny koloryt. Nie zdarzyło mi się to nigdy w Gdańsku, o Londynie nie wspominając. Czy mieszkańcy Poznania tak kochają wieczorne wyjścia? O co chodzi?
W końcu ze szwagierką poszłam do mojego hotelu, gdzie zjadłyśmy całkiem nieźle.

2
Ładny ten Poznań. Miejscami bardzo przypomina mi Gdańsk, w kształcie kamienic, w dekoracjach na nich. Na ratuszu znajduje się przepiękny rzygacz, a jako gdańszczankę – niełatwo zachwycić mnie rzygaczem. Z niejednego rzygacza lałam wodę…
3
Moim ulubionym zespołem czasów nastoletnich była Pidżama Porno. Z Poznania. „Ezoteryczny Poznań” nuciłam pod nosem nie raz. Może rzeczywiście mam z tym Poznaniem jakąś ezoteryczną energię. Chciałam być też jak „Poznańskie Dziewczęta” – woda święcona, ciężkie narkotyki. Jak ma się czternaście lat, takie rymy przemawiają do wyobraźni. Spełniło mi się w połowie, często chodziłam do kościoła.

4
Skoro jesteśmy przy kościołach. Moja znana dobrze znajoma Katarzyna (Czajka-Kominiarczuk) przegoniła mnie po rynku, niczym rasowy przewodnik opowiadając historię wielu miejsc, ze szczegółami. Razem z Megu z Casus Geekus byłyśmy pod wielkim wrażeniem jej wiedzy. Zaciągnęła nas również do Fary, wmawiając nam, że chcemy to zobaczyć. Obie z Mega jesteśmy intensywnie niepraktykujące, więc pozostawałyśmy sceptyczne. Przyznam jednak rację. Ta Fara jest wykopana w kosmos, niczym żywcem przeniesiona z Rzymu. Złoto, barok i bogactwo aż ścieka po ścianach. Wystarczy wejść na kilku minut, żeby poczuć atmosferę sacrum.
Polecam ten kościół. Pięć gwiazdek. A jestem agnostyczką wędrującą w kierunku ateizmu.

5
Po raz kolejny przerosła mnie kwestia kupienia biletu komunikacji miejskiej. Poszło o to, że wyprawa dwa przystanki tramwajem była spontaniczna, gdybym miała dłuższą chwilę, zorientowałabym się co i jak. Za moich czasów jednak po prostu kupowało się bilet w kiosku lub u kierowcy. W Gdańsku mam aplikację, w Warszawie sobie radzę, bo i bywam częściej, Poznań stanowił dla mnie czarną magię.
W końcu bilet kupiła mi Megu, w swojej apce bankowej. Mieszkam we wsi Lądek Zdrój, ja nie mam takich cudów w apce bankowej. Nie znam się, nie wiem, nie umiem. Jak głupia dziewka z lasu.
6
W Poznaniu kawa też kosztuje tyle co w Londynie. Czasem więcej. Tak samo jak w Gdańsku i w Warszawie.
7
Czy są targi “Ezoteryczny Poznań”? Powinny być.
8
Uwierzycie, że nigdy w życiu nie przeczytałam żadnego tomu “Jeżycjady”? Zupełnie ominęło to moją bańkę. Mama podsuwała mi raczej Bułyczowa niż Musierowicz. “Jeżycjadą” w mojej grupie rówieśniczej była Saga o Wiedźminie. Jakoś tak wyszło.

9
Przepraszam hotel Park Inn by Radisson za kradzież ołówka. Używałam go do odhaczenia czegoś w kalendarzu, po czym zamknęłam go i ołówek został. Odkryłam to rozpakowując walizkę w Warszawie.
Czuję się jak najgorszy zbój i żałuję mojej zbrodni.
10
Nie mogę nachwalić się, jak wspaniałym pomysłem jest budynek targów kilkaset metrów od dworca. Albo dworzec kilkaset metrów od targów, jak kto woli. Kocham to.
Ogólnie – podoba mi się. Miasto ma dużą okejkę. Będę wpadać. Do zobaczenia.
