Wiele lat temu, kiedy jeszcze grono.net było popularne, miałam konto na epulsie. Jedno z moich zdjęć musiało poruszyć młodego chłopca, który postanowił przekazać mi, że mam okropny, obrzydliwy nos. W tamtym okresie byłam jeszcze bardziej przewrażliwiona na punkcie mojego wyglądu niż teraz i komentarz usunęłam. Chłopiec postanowił mi to skutecznie wbić do głowy zostawiając kolejnych dziesięć komentarzy. Był to mój pierwszy hejt od nieznajomej osoby.
Na fan page’u jednej z najpopularniejszych polskich blogerek fani zostawiają komentarze typu ‘jesteś piękna’. Zaraz potem inni ‘fani’ czują potrzebę udowodnienia blogerce, że nie tylko nie jest piękna, ale wręcz brzydka, a na dodatek jeszcze głupia, gruba, śmierdzi i w ogóle.
I tak dalej, i tak dalej.
Od lat fascynuje mnie mechanizm powstawania tych negatywnych komentarzy w internecie. Od razu wyjaśnię, że nie uważam za negatywny komentarza, w którym ktoś nie zgadza się z napisaną przeze mnie treścią, a niemerytoryczne wypowiedzi, w klimacie tych przedstawionych. I nie, uśmieszek na końcu nie sprawia, że hejt przestaje być hejtem. Nigdy w życiu nie napisałam anonimowego komentarza, anonimowość w internecie w ogóle mnie nie kręci, zresztą fan page pokazuje, że anonimowość wcale nie jest niezbędna. Naprawdę ciężko zrozumieć mi dlaczego ktoś chce poświęcić swój cenny czas na przekazanie tego typu informacji. Czy nie możemy przejść do porządku dziennego, że kilkanaście czy kilkadziesiąt osób uważa, że dana osoba jest piękna czy interesująca? Od jej urody nie ubywa naszej. A jeśli ten okropny nos tak kogoś podnieca, to czy nie można załatwić sprawy w zaciszu domowym?
Sama staram się kierować zasadą, że jeśli nie powiedziałabym komuś czegoś w twarz to nie ma powodu mówić mu o tym w komentarzu. A że nie jestem znowu taka przebojowa i bezczelna, większość niepochlebnych opinii zachowuję dla siebie (albo dla Panny Lemoniady). Nie znaczy to, że wszyscy mi się cały czas podobają. Ale to, że napiszę jednej osobie, że jest gruba jak prosię, drugiej, że ubiera się jak strach na wróble, a trzeciej, że jest żałosną tępą pałką, nie sprawi, że ja będę przez to ładniejsza, mądrzejsza i lepiej ubrana. Specjalnie też nie zabłysnę na ich tle częstując świat taką dozą życzliwości. Samozadowolenie osiągam natomiast na inne sposoby.
Oczywiście nie piszę tego z poczuciem misji, że naglę zmienię świat i internet, a hejterzy znikną z powierzchni ziemi. Nie mam nawet nadziei, że chociaż jeden hejter zastanowi się czy czas przeznaczony na wyrażenie jego pasjonującej opinii nie byłby spędzony lepiej podczas czyszczenia kotu kuwety. Po prostu fascynuje mnie to zamiłowanie do udowadniania, że nie jesteśmy tak fajni jak sądzimy. Kojarzy mi się z punktem kulminacyjnym filmu ‘Neverending Story’, gdzie warczący na świat z wnętrza jaskini Potwór Mroku rozprawia, jacy to ludzie będą łatwi do kontrolowania jak przestaną marzyć i stracą nadzieję. Każdy hejterski komentarz robi z Ciebie na kilka sekund Kapciuszkowego Pana Świata, rządzącego żelazną ręką w Królestwie Internetu. Gratulacje!