Jak zwykle najlepszych tematów dostarcza życie. Dzisiaj miało być zupełnie o czymś innym, miały być zdjęcia w sukience w kwiatki w świetle zachodzącego słońca, ale nie mogę pozostać obojętną na wydarzenia dzisiejszego dnia.
Pierwsze spanikowały koleje, które na sam widok prognoz wprowadziły rozkład alarmowy. Zanim jeszcze na niebie pojawił się pierwszy płatek śniegu. Z jednej strony dobrze, bo dzisiaj większych opóźnień nie było, ale ciężko powiedzieć czy z powodu specjalnego rozkładu czy też dlatego, że śnieg jaki jest każdy widzi. Dość cienki.
Drugie spanikowały szkoły, które już w chwili otwarcia postanowiły zamknąć się wcześniej. Śniegu jeszcze nie było, ale zamknąć się zawsze warto.
W końcu nieśmiało pokazały się pierwsze płatki, a moja kierowniczka od razu wiedziała, że wózek widłowy w magazynie na pewno będzie się ślizgał i nie da rady jeździć. Około godziny dziesiątej na ziemi leżało już trochę śniegu, a koleżanka siedząca naprzeciwko mnie oznajmiła, że jej chłopak właśnie został wysłany z pracy do domu. Panika rozpoczęła się na dobre. Z jednej strony wszyscy trochę podśmiechiwali się, że rzeczywiście Anglia nie potrafi poradzić sobie ani z zimą, ani z latem (wtedy straszą susze), ani właściwie z żadną porą roku, z drugiej strony chwilami na ich twarzach widać było autentyczne poruszenie. Po niedługim czasie koleżanki i koledzy zaczęli się denerwować, kiedy mówiłam, że „to nie jest śnieg”. No to przestałam mówić i tylko się śmiałam. Myślę jednak, że się ze mną zgodzicie.
O pierwszej jednoosobowy sztab kryzysowy w postaci szefa podjął decyzję, że kończymy dwie godziny wcześniej niż zwykle. I zamówił pizzę, bo nie wiadomo ile czasu będziemy wracać do domu więc musimy coś zjeźć. Pizza dojechała ponad godzinę później i wszyscy byli pod wrażeniem dostawcy, który był Polakiem. Bo przyjechał, a Anglik by nie przyjechał.
Zaraz po powrocie do domu chwyciłam aparat, żeby udokumentować dla Was ekstremalne warunki pogodowe. W Woking średnio co trzeci sklep był dzisiaj zamknięty, a centrum handlowe świeciło pustkami jak podczas zombie apokalipsy. Mam nadzieję, że docenicie jak bardzo narażałam się dla Czytelnika, aby dostarczyć raport ze śniegu. Na wszelki wypadek się z Wami pożegnam, bo nie wiem czy dożyję jutra. Bo mogę się udusić ze śmiechu.