Miss Playground powtórzyła mi niedawno zasłyszaną opinię, że zachwycamy się najczęściej osobami, które są doskonalszą wersją nas samych. Myślę, że się zgadzam, chociaż zdjęcie rudzielców nie byłyby tymi, które wskazałabym jako lepsze wersje mnie samej. Jestem naturalną szatynką i najpiękniejsze wydają mi się dziewczęta i kobiety z ciemnymi włosami. Gdybym w tej chwili miała wybrać twarz i ciało dowolnej osoby, z którą mogłabym się zamienić, wybrałabym Keirę Knigthley albo Alexę Chung. Jeśli chodzi o blogerki to jedną z najpiękniejszych na świecie jest moim zdaniem Betty. Sesja z modelką u Purse’n Boots fizycznie mnie boli, bo dziewczyna jest absolutnie przepiękna.
Mam wrażenie, że rude włosy to w tej chwili mój znak rozpoznawczy i jest mi w tym kolorze lepiej niż w naturalnym. Kiedy ponad rok temu nie wyszło mi farbowanie i włosy zrobiły się rudo-brązowe, wpadłam w niemałą rozpacz. Mimo wszystko jednak są momenty, kiedy wciąż myślę o sobie jako o szatynce. Boję się spróbować zmienić kolor, bo wiem jak długo musiałam czekać, żeby rudy zaczął być dobrze widoczny na moich włosach. I nie jest wykluczone, że stwierdziłabym wtedy, że jednak w głębi duszy jestem ruda.
Trochę zazdroszczę mężczynom, bo większość z nich nie musi zawracać sobie głowy problemami typu czy lepiej im w koczku, kucyku czy rozpuszczonych albo czy powinni farbować się na rudo czy wrócić do naturalnego koloru i w którym są naprawdę sobą. Chociaż wiem, że to wina mojej własnej powierzchowności i próżności, ale jednak zazdroszczę.
Photo by Grzegorz Majewski