Photos by Ell and me
Tego samego dnia, którego powstały powyższe zdjęcia, założyłam na siebie rano skórzaną spódnicę opinającą pupcię i wymalowałam usteczka czerwoną szminką. Czułam się niczym ostra kobieta sukcesu. Oczywiście maskarada się nie udała, bo po gwałtownej kłótni z Ellem (no wiecie, taka bardzo poważna awantura, bo szlafrok, bo Gwiezdne Wojny) zakończonej gwałtownym wstawieniem przeze mnie prania (jestem buchającym wulkanem energii) musiałam przebrać się w zwiewną sukienkę i wcisnąć na łeb głupią czapkę. Mój umysł stwierdził, że czerwona szminka i skórzana spódnica to atrybuty clowna, w przeciwieństwie do tej 'normalnej’ czapki.
Pierwsza szafiarka, którą kojarzę (Johanna Ost, jakieś 12 lat temu) , stwierdziła kiedyś, że nie umie wyglądać 'normalnie’ i nie ma 'normalnych’ ubrań. Wtedy uważałam, że cuduje i stara się być na siłę fajna. Ale moja szafa powoli zaczyna chyba zmierzać w tym kierunku. Na odtrutkę postanowiłam kupić jeansy. Pomysł wydaje się dobry w momencie, kiedy siedzę wygodnie na kanapie, zobaczymy czy nie stchórzę kiedy przyjście z nimi iść do kasy. Ale postanowienie jest, także trzymajcie kciuki.
PS Z narowistą sukienką ostatecznie się pogodziłam. Do następnego występku.
// sukienka Internacionale, czapka z sh, vintage sweter, buty Zara, torba Topshop //