Photos by Ell and me
Ostatnia część dramatycznej sagi o ślubie.
Nie przepadam za szykowaniem się na wielkie wyjścia. Zwykle wszystko sprzysięga się wtedy przeciwko mnie, włosy się nie kręcą, makijaż rozmazuje, rajstopy drą. Oczywiście i tym razem się nie zawiodłam i prezentowałam fryzurę na rozkręconego, lekko sklejonego czochracza.
Od czasu pewnego przyjęcia świątecznego staram się też ubierać raczej skromnie, żeby potem nie wyglądać jak landrynkowa lafirynda. Złota zasada, która sprawdza się w 99% przypadków tym razem się nie sprawdziła, bo dużo dziewcząt zaszalało i chwilami czułam się jak ta wyliniała, szara ptaszyna siedząca w rogu klatki z papużkami (w sensie, że niespecjalnie zwracająca uwagę, a nie że inne nie chcą się z nią bawić ;).
Gdyby to był ślub w lesie przy ognisku wyglądałabym najlepiej ze wszystkich z moimi warstwami wełny, kiziakami i szałową czapką, zapewniam Was. Może kiedyś.
PS W komentarzach pojawił się zarzut, że prezentuję faceta jako dodatek i było mi przykro, więc nie prezentuję. Na blogu. Bo na fanpage’u wspólna focia.
// sukienka H&M, opaska H&M, koronkowe wdzianko i buty Primark, torebka sh, zestaw do skompletowania tutaj //