Wiele rzeczy irytuje mnie w naszym szafiarskim półświatku, ale jedną z najbardziej denerwujących jest nadużywanie słowa ‘stylizacja’. Nie wiem zresztą, czy to tak naprawdę grzeszek typowy dla blogerów czy też przykład idzie ‘z góry’ czyli z tradycyjnych mediów, bo ‘stylizacja’ rządzi też w telewizji i prasie. Nikt już nie może po prostu założyć na siebie bawełnianego podkoszulka i jeansów, tylko musi się ‘stylizować’. Nie można już mówić ‘fajnie wyglądasz’ albo ‘podoba mi się jak się ubierasz’, tylko ‘świetna stylizacja’.
Następuje jakaś nie do końca dla mnie zrozumiała fetyszyzacja metafizycznego aktu wciągnięca na cztery litery spodni czy wbicia się w kieckę połączonego z niesamowitą umiejętnością wsunięcia stóp w jakieś obuwie.
Być może ma to na celu tworzenie wizji własnej osoby jako celebrytki, która budzi się rano w swoim pełnym światła apartamencie, po czym wolnym krokiem zmierza w stronę zajmującej cały pokój garderoby, gdzie popijając kawę z porcelanowej filiżanki będzie się ‘stylizować’. Nie wiem jak wygląda Wasz dzień, ale osobiście w większości przypadków dobieram elementy stroju szybko analizując czy spódnica, którą podniosłam z podłogi pasuje do bluzki, która wisi na suszarce do prania. Naga prawda o moim procesie twórczym.
Stylizowanie pozostawiam profesjonalistom, ja wolę się ubrać jak uczciwy człowiek.