Topshop dress and shoes, H&M faux fur collar and headband, Primark cardigan
Photos by Venila Kostis
Dzisiejszy post to próba błyśnięcia na stadionie niczym Natalia Siwiec. Z tym, że nie będę czekać kilku miesięcy i od razu przyznam się do ustawki, no bo jednak nie przechadzam się codziennie między krzesełkami śląc dookoła sarnie spojrzenia.
Emocje towarzyszące imprezom sportowym od zawsze są mi jakoś obce. Elizabeth Bennet nie siedziała na trybunach, w Niekończącej się Opowieści też nie było igrzysk. Żeby jeszcze sportowcy przebrani byli za Sir Lancelota czy innego Tristana to mogłabym się cieszyć, a tak to nudy. Dobrze chociaż, że jaskrawo zielone krzesełka przypominają psychodeliczne roślinki, stylówa wyszła dzięki temu na nieco naćpaną Alicję z Krainy Czarów, która ubiła kota z Cheshire i zrobiła z niego kołnierz.
-Paliliśmy trawkę, panienko? – zagadnąłem grzecznie. – Łykaliśmy barbituraniki? Czy może naćpaliśmy się amfetaminki?
Ma foi, wcześnie teraz dzieci zaczynają. (…) – Cóż tedy zażywaliśmy? – spytałem. – Jakiaż to substancja pozwoliła nam osiągnąć odmienny stan świadomości? Jakiż to preparat przeniósł nas do krainy marzeń? A może po prostu piliśmy bez umiaru ciepławy gin and tonic?
– Ja? – zarumieniła się.-Ja niczego nie piłam…To znaczy, tylko jeden, jeden maciupeńki łyczek…No, może dwa…Lub trzy…Ale na butelce była przecież karteczka z napisem: „Wypij mnie”. To w żaden sposób nie mogło mi zaszkodzić.
– Zupełnie jakbym słyszał Janis Joplin.
/Andrzej Sapkowski 'Złote Popołudnie’/