Nie wiem, czy jestem nienormalnym narcyzem czy też kamerka internetowa ma czarnoksięską moc, ale od czasu do czasu wygrywa ze mną i każe zrobić słitfocie. Nie żebym nie miała przyzwoitego aparatu, statywu no i setek zdjęć na blogu w celu zaspokojenia swojej próżności. To wszystko nic, kiedy oko kamerki łypie na mnie znad ekranu i szepcze 'ciekawe, jak teraz wyglądają twoje włosy…czy ładnie ci w dzisiejszym makijażu…może dzisiaj nos jest mniejszy niż wczoraj…no ciekawe…wciśnij guziczek, no wciśnij…’.
W Głębokich Utworach (np. książkach Paulo Coelho, piosenkach Toli Szlagowskiej i we wpisach w Złotych Myślach) pojawia się co i rusz rada, żeby pielęgnować w sobie wewnętrzne dziecko. No to pielęgnuję – mojego wewnętrznego emosa, który dostał swój pierwszy aparat cyfrowy i chce zostać gwiazdą epulsa. Jak widać ma się świetnie.
A jak tam Wasze wewnętrzne emosy? 😉
PS Nie martw się, Czytelniku, Paryż powraca w następnym poście!
English: After years of blogging and hundreds of decent photos taken, from time to time I am still tempted to take that silly photo with my web camera. This camera just whispers in my ears that I really, really need to check out how I look with this hairdo/make up/t-shirt/whatever and it MAKES me click.
They always say you need to love your inner child. I feel that my inner child is an emo who just got their first camera and thinks she will become the ultimate Myspace star. And I think this child is doing just fine.
How is your inner emo? 😉
PS Fear not, Dear Reader, Paris will be back in the next post!