Czasem zaglądam do archiwum bloga i patrząc na stare zdjęcia i zestawy zastanawiam się, co ja sobie wtedy myślałam. Niektóre pomysły wciąż uważam za genialne (no ba!), niektóre za przynajmniej przyzwoite, ale jest przynajmniej kilka, o których wolałabym zapomnieć.
Czasami jednak działa to w drugą stronę i zdjęcia, które dziś uznaję za niezłe nie przeszły surowej selekcji dokonanej przeze mnie-sprzed-kilku-miesięcy. Szukając na dysku czegoś zupełnie innego ( konkretnie prezentacji z zajęć z paleografii na temat skrótów w średniowiecznych manuskryptach, bo jeden z nich wydawał mi się idealny na tatuaż ;)odnalazłam zdjęcia z pewnego majowego dnia w Edynburgu. Nie są one szczytem wyrafinowania i nie wiem czy teraz bym się tak ubrała, ale nóżka jest, pastelowy sweter jest, wianek jest, no wszystko jest na swoim miejscu i jeszcze w dzikim krajobrazie. Także się z Wami podzielę. O.
PS Mój ukochany dokonał udanego zamachu na życie naszego routera. Umarł router, nich żyje router, ale dojedzie do nas 'najpóźniej do piątku’. Proszę o cierpliwość.
English: I sometimes can’t help but laugh looking at this blog’s archive. To be fair, some of my past ideas were pure dead brilliant (of course) but some others I would rather forget.
On the other hand, for the reasons unknown I sometimes choose not publish photos which are perfectly adequate. While browsing my disc looking for the notes for paleography classes ( I had an idea to get one medieval Latin abbreviation tattooed on my neck) I came across these photos. They are not superb and perhaps I would not dress this way again, but they aren’t bad either. So I’m sharing them with you, about 8 months after they were taken.
PS My beloved man broke our router so I am not here as often as I would like. Please forgive me.