Primark cardigan and bag, Topshop shoes, H&M shirt dress, snood by my Mum
Photos by Ell and me
Siedem postów bez Kiziaka, Tyś jest trzeci. Żal serce ściska, bo primarczny skandynawizujący sweter aż krzyczy i płacze za futrzanym kołnierzem. Niczym Bambi za mamą. Lecz nie. Moja wola jest silna. Może nie na tyle silna, żeby mój brzuch z Filipa Dobrego* nie stał się Filipem Bardzo, Bardzo Dobrym i żebym od ilości wypitej herbaty z mlekem nie czuła się niczym mleczna krówka, ale ogólnie jest silnawa. Skoro dałam radę odstawić futerkowego tulaka, to i może dam radę odchudzić kadłubek. Pocieszam się, że wkrótce zrobi się tak zimno, że w odmętach odzienia wierzchniego ukryje się niejeden grubaśny burgundzki książe.
*Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy czytelnicy są ze mną tak długo, by pamiętać, że mój brzuch ma imię. Nadałam mu je na cześć księcia Burgundii.