W „Katedrze Marii Panny w Paryżu” Victor Hugo wysuwa tezę, że w związku z wynalazkiem druku i rozpowszechnieniem się pisma, umarła architektura. Ta śmierć oznaczała dla niego zerwanie z ideologicznym przekazem budowli i zwrot ku formom coraz bardziej użytkowym. Dla niepiśmiennego człowieka średniowiecza każda figura świętego i każdy gargulec reprezentowały konkretne wartości, przekazy, były elementem opowieści. Hugo twierdził, że patrząc na gotyckie katedry nie rozumiemy ich w ten sam sposób, w jaki rozumieli je ówcześni. Twierdził to grubo ponad sto lat temu, obecnie pewnie rozumiemy je jeszcze mniej. A nowo powstające budynki przekazują coraz to mniej treści. W jego czasach powszechnym medium rozprzestrzeniania się idei była literatura. Dla nas to już pewnie krótsza czy dłuższa forma filmowa czy cyfrowa.
W podobny sposób jak literatura umarło moim zdaniem ubranie.
Dwa tygodnie temu czekając na opóźniony samolot obserwowałam przez okno w hali odlotów pasażerów, którzy właśnie przylecieli z Londynu. Nie żebym doznała wtedy jakiegoś oświecenia, ale czasami momenty, w których nie mamy nic do roboty popychają do obserwacji, na które na co dzień szkoda czasu. Patrzyłam więc sobie przez okno na płytę lotniska i gromadę obcych ludzi. Wszyscy wyglądali tak samo. I nie twierdzę tutaj, że wyglądali dobrze albo źle, tylko że na podstawie tego co mieli na sobie nie można było absolutnie niczego o nich wywnioskować. Podróż samolotem może oczywiście nie być momentem w życiu człowieka, w którym stara się zakomunikować światu swoją osobowość, ale jeśli spojrzymy na siebie i na innych w bardziej codziennych sytuacjach sądzę, że dojdziemy do podobnych wniosków. Na pierwszy rzut oka poznamy, kto idzie do pracy w korporacji albo instytucji państwowej, a kto do mnie formalnej pracy czy na uczelnią. Mniej więcej określimy status materialny osoby. Chociaż może wcale nie do końca? Na podstawie samego tylko ubioru będzie natomiast ciężko określić konkretny zawód danej osoby, jej pochodzenie (tak klasowe jak i po prostu geograficzne), a nawet wiek.
Trudno się kłócić, że rozprzestrzenienie się pisma, a z nim także edukacji, jest zjawiskiem dobrym. Ciężko twierdzić, że dążenie do demokratyzacji społeczeństwa i niwelowania różnic społecznych jest złe. Coś się kończy, coś się zaczyna. U Hugo, zresztą przecież pisarza, rozdział o nostalgii za dawną funkcją architektury służy do przybliżenia mentalności dawno minionej epoki. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy dobiegała końca budowa Notre Dame w Paryżu, ubranie zaczęło być ważnym narzędziem szlachty, które pozwalało jej podkreślać swoją społeczną odrębność i wyższość.
Oczywiście rządzący i możni zawsze ubierali się bardziej kosztownie od swoich poddanych. Ale kiedy oglądamy na przykład „Wikingów” albo „Rzym” różnice klasowe widoczne są raczej w jakości tkanin i ilości złota noszonej przez daną postać. Kroje odzieży nie różnią się między sobą diametralnie czy to w obrębie klas społecznych czy nawet płci. Uznaje się, że moda w formie zbliżonej do naszego współczesnego rozumienia pojawia się mniej więcej w roku 1340, kiedy to w związku z rozwojem krawiectwa nagle w wielu miejscach w Europie mamy do czynienia z nowymi fasonami. Cały sekret tkwił w innowacyjnej konstrukcji rękawa, która umożliwiała ściślejsze niż dotychczas dopasowanie reszty stroju. A to dopasowanie uniemożliwiało z kolei samodzielnie ubieranie się. A zatem jeśli miało się na sobie odzież będącą ostatnim krzykiem mody, to z pewnością miało się dużo, dużo pieniędzy i było to widać na pierwszy rzut oka.(1)
W tym samym czasie istniała już warstwa bogatych mieszczan, która swoją zdolnością zakupową mogła konkurować z pewną częścią szlachty i naśladować jej luksusowy styl. (2) To tak jakby być uczennicą najdroższej prywatnej szkoły w mieście (do której dojeżdża Rolls Roycem), dostać na urodziny Birkin Bag i zobaczyć, że jakaś zołza z osiedlowej szkoły ma dobrze wykonaną podróbkę. Z pewnością jest to uczucie dramatyczne. Szlachta na szczęście miała sposoby na radzenie sobie z tym problemem. Dzisiaj pytamy retorycznie „kto bogatemu zabroni”. W średniowieczu odpowiedź brzmiała „prawo”. Jesteś władcą i nie chcesz żeby ktoś miał takie samo gronostajowe futerko jak Twoja córka to po prostu wydajesz dekret, który zabrania kupowania gronostajowych futerek jeśli nie masz tytułu szlacheckiego. Podobnie również jeśli nie podobają Ci się buty w kształcie…męskiego przyrodzenia, możesz ich zakazać (prawdziwa historia).
hrabina i hrabia Charolais – fashion victim i fashion police
(w sumie podobne naszyjniki są w Zarze…)
W kronikach Georgesa Chastellaina pojawia się niezwykle skandaliczna historia, która z powodzeniem nadawałaby się na ówczesnego Pudelka. Otóż żona hrabiego Charolais Isabela (tytuł następcy księcia Burgundii) pokazuje się na dworze ze swoją wielką przyjaciółką, panią Coustain, córką bogatego kupca i żoną zaufanego sługi samego księcia. Wyglądają jak siostry, mają identyczne sukienki i nikt nie jest w stanie ich rozróżnić. Swoją drogą, to ciekawe, że dwie kobiety pokazały się publicznie w tym samym, sedno sprawy tkwi jednak w przełamaniu modowego taboo i dworskiej etykiety. Pani Coustain wykazuje się wielką pychą, a hrabina Charolais dość znaczącą głupotą. Sprawa nie pozostaje bez echa. Hrabia zakazuje hrabinie dalszej przyjaźni z panią Coustain, pan Coustain nie godzi się z obrazą żony i spiskuje przeciwko życiu hrabiego, przyjaciele hrabiego pomagają mu odkryć spisek, dochodzi do kłótni hrabiego z księciem, ale przecież nie może on dopuścić, żeby niedoszły zabójca syna uszedł bez kary i koniec końców pan Coustain zostaje ścięty. Moda to nie jest błaha sprawa.
To wszystko dotyczy oczywiście szlachty i bogatego mieszczaństwa. Przy czym szlachta to mniej więcej 1-2% ówczesnego społeczeństwa, a burżuazja mniej niż 10%.(3) Co z pospólstwem, zapytacie? Z poczciwym robotnikiem, farmerem czy innym ciężko pracującym człowiekiem, dzięki któremu ci co walczą i modlą się nie muszą głodować? Cóż, to nie są czasy dla biednych ludzi. Historię piszą rządzący. Bo głównie oni potrafili wtedy pisać. O tych co pisać nie umieli możemy wnioskować z nieco innych źródeł. Ale to już zupełnie inna historia…
Koniec końców, to chyba jednak dobrze, że można wsiąść do samolotu bez przejmowania się czy to co mamy na sobie obrazi hrabiego, księcia czy innego możnowładcę. Bo turbulencje są straszne, ale bycie ściętym z powodu kiecki z pewnością jest o wiele gorsze. Żal śmierci architektury, ale ubranie…niech spoczywa w pokoju.
(1) „Fashion in the Age of the Black Prince: a study of the years 1340-1365”, Stella Mary Newton, Woodbridge 1980
(2) „Social Mobility among the French Noblesse in the Later Middle Ages”, Edouard Perroy, Past & Present, No. 21 (Apr., 1962), pp. 25-38, Oxford University Press
(3) ADAMS, CHRISTINE. „Bourgeoisie.” Europe, 1450 to 1789: Encyclopedia of the Early Modern World. 2004. Encyclopedia.com. 1 Feb. 2015
(4) „Court and civic society in the Burgundian Low Countries c.1420-1520”, Andrew Brown and Graeme Small, Manchester University Press 2007