Filmy Miyazakiego są trochę jak kremówki. No wiecie, jak w Shreku, nie ma ludzi, którzy zaproszeni na kremówkę powiedzą „nie, dzięki stary, nie lubię kremówek”. Jeszcze nie poznałam osoby, która powiedziałaby “filmy Miyazakiego są słabe i ich nie lubię”. Chociaż zawsze możesz zostać tą pierwszą.
Swego czasu moja miłość do tych animacji była tak silna, że postanowiłam napisać na ich temat pracę licencjacką z filmoznawstwa. Przebąkiwałam o tym czasem na blogu i fanpage’u i wzmianki te niejednokrotnie spotkały się z entuzjastycznymi reakcjami i sugestią, że wpis na ten temat byłby czymś pożądanym. Nie będę powielać tu swojej pracy zaliczeniowej, bo po pierwsze była długa, a po drugie pisząc ją strasznie cierpiałam. To właśnie studia robią z człowiekiem – piszesz o czymś co kochasz, a i tak jest źle i niedobrze i boleśnie. W końcu po trzecie, była to rozprawa na temat “Czy Hayao Miyazaki to reżyser feministyczny”, który niekoniecznie wart jest rozprawiania nad nim na blogu. Głównie dlatego, że w dyskursie akademickim wiele prawd prawdziwych jest z pewnego punktu widzenia i liczy się przede wszystkim umiejętność argumentowania. Użyję zatem fragmentów pracy do ogólnego opisu tego, co u Miyazakiego piękne i wyjątkowe. Częściowo będzie więc i o kobietach.
Filmy Disneya upewniają nas, że wszystko będzie dobrze. Na końcu zło zostanie pokonane, a wszyscy przytulą się i zaśpiewają wspólnie piosenkę. Rzeczywistość tych filmów przerabia na własną modłę historyczne realia, stwarza uładzony czarno-biały świat rządzony wartościami, które ocierają się o frazesy i do których jako dorośli w życiu codziennym niekoniecznie zawsze się stosujemy. Krytyk Robin Wood nazwał to “cinema of reassurance”. Lubię filmy Disneya właśnie z sentymentalnych powodów, oglądając ich nie czuję jednak dreszczy ekscytacji, które przeszywają mnie podczas oglądania filmów Hayao Miyazakiego. Przywołałam na początku Disneya ponieważ pozycja Miyazakiego w Japonii porównywalna jest do Disneya, poza tym cały zamysł japońskiego reżysera jest czymś zupełnie przeciwnym disneyowskiej stylistyce. Miyazaki wyrywa nas z tego, co znajome i bezpieczne, jego stylistyka składa się z wywrotowych elementów mających wywoływać niepokój i stwarzać aurę niesamowitości. Fikcyjne rzeczywistości są często bajkową fantazją na temat Europy, nieistniejącymi obcymi krainami (trzeba pamiętać, że Japonia główną widownia tych filmów). Gdy akcja rozgrywa się w Japonii, dodawany jest dodatkowy, magiczny wymiar, poetyka snu, coś co sprawia, że znana widzowi rzeczywistość staje się Freudowskim Das Unheimliche, (ang. uncanny). Znane, które staje się nieznanym wywołuje dysonans poznawczy i niepokój. Miyazaki nawet z jazdy tramwajem potrafi zrobić coś przerażającego. Już nigdy nie będziesz czuć się pewnie kasując bilet.
Świat Miyazakiego bywa naprawdę niebezpieczny. To jest świat, w którym księżniczki umierają (tolmecka księżniczka w Nausicaa z Krainy Wiatru), w którym kobiety tracą kończyny (Nausicaa i Księżniczka Mononoke), w którym zarówno żołnierze jak i małe dziewczynki naprawdę zabijają. Zarazem jest to świat, w którym nie wszystko jest moralnie jednoznaczne. Klasyczny podział na czarne i białe, dobro i zło tu nie działa. Pani Eboshi, przeciwniczka San w Mononoke Hime, jest troskliwą przywódczynią swojego miasta, która między innymi wyciągnęła prostytutki z domów publicznych i dała im uczciwą pracę. Tak, to film dla dzieci z nawróconymi prostytutkami. W Ruchomym Zamku Howla mamy z kolei seryjnego uwodziciela z toksyczną osobowością. Tak toksyczną, że czasami cały zamienia się w zielonego gluta. I małą zabójczynię w Nausicee. I, o zgrozo, matkę, która się upija w Ponyo. I tak dalej.
W przeciwieństwie do produkcji Disneya, u Miyazakiego romantyczna miłość nie stanowi sensu życia. Żadna z bohaterek nie potrzebuje mężczyzny do szczęścia. Wręcz przeciwnie, mężczyźni (czy raczej chłopcy, bo te postaci zawsze są bardzo młode) sprawiają problemy, ich pojawienie się burzy dotychczasowy porządek rzeczy, a bohaterki bywają zmuszone do wyciągania ich z tarapatów. Tak jakby te panienki nie miały niczego ważniejszego do roboty, na przykład walczenia z najeźdźcami, obrony lasu, zabijania zarządczyni miasta albo chociażby szycia kapeluszy. Kiedy mamy do czynienia z jakimiś uczuciami pomiędzy bohaterami są to najczęściej uczucia dość subtelne, które na koniec filmu nie sugerują, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie, tylko pozostawiają te kwestie otwartymi (oprócz Ruchomego Zamku Howla). Poza tym kogo by tam interesowali faceci, kiedy w okolicy jest tyle kobiet, które nie mają racji?
Jednym z moich ulubionych aspektów tych filmów jest konflikt między kobiecymi postaciami, szczególnie w przypadku Księżniczki Mononoke i Nausicii z Krainy Wiatru, gdzie wrogowie głównych bohaterek to silne przywódczynie stojące na czele armii. W przypadku tych dwóch filmów konflikty mają tło nie personalne, a ideologiczne, coś nie do pomyślenia w przypadku animacji Disneya. Bohaterki stające przeciwko sobie po różnych stronach barykady mają wiele wspólnego, zwłaszcza determinację i autorytet, a kwestie sporne pomiędzy nimi są zbyt skomplikowane, by jednoznacznie stwierdzić kto ma rację. Ich przedstawienie przeczy temu co typowe dla postaci kobiecych (tutaj kłania się feministyczna teoria filmu, ale to materiał na kolejny tekst), są jednocześnie piękne (właśnie piękne, nie atrakcyjne) i fizycznie oraz militarnie silne, cieszące się głębokim szacunkiem swoich żołnierzy i podopiecznych oraz wywołujące głęboką nienawiść w swoich wrogach. W Spirited Away czy Ruchomym Zamku Howla mniej jest wojny i przywództwa, ale dojrzałe, a wręcz zaawansowane wiekiem kobiety również posiadają władzę i wywołują strach. Interesującym aspektem jest potraktowanie ciał tych postaci. Księżniczka Kushana nosi zbroję, którą przykrywa pokaleczone przez wielkiego insekta ciało. Lady Eboshi w starciu z leśnymi duchami traci ramię. Yubaba jest postacią drastycznie wręcz przerysowaną, a Wiedźma z Pustkowia przechodzi niesamowite transformacje.
Disneyowskie bohaterki są piękne w przerysowany sposób. Ich wielkie oczy, burze włosów i malutkie talie stwarzają nieosiągalny dla prawdziwej osoby wizerunek kobiety idealnej. Są też w zdecydowanej większości filmów najpiękniejszymi kobietami w okolicy. Wszystkie inne postaci stanowią jedynie tło dla nich i ich pięknych ukochanych (Frozen jest tutaj świeżą nowością). Bohaterki Miyazakiego są ani ładne, ani brzydkie. Z otoczenia wyróżniają się cechami charakteru, a nie byciem kawaii. Miyazaki świetnie gra kulturową karykaturą jaką jest shojo. Klasyczna shojo to seksowna uczennica, spędzająca znakomitą większość swojego czasu bezproduktywnie, kierunkując swoją energię we wszystko to co słodkie, różowe i puchate. Usagi Tsukino z Czarodziejki z Księżyca to podręcznikowy wręcz przykład shojo. Ten typ postaci bardzo często wyposażony jest w magiczne umiejętności, wskazując, że kobieca siła to element fantastyczny, bajkowy (Annalee Newitz). Bohaterki Miyazakiego są w wieku typowych shojo, wpisują się zatem w japoński kult dorastających panienek, ale nie zachowują się jak shojo. Nie mają magicznych mocy (oprócz Kiki Delivery Service), operują jako normalne osoby w magicznej rzeczywistości, w zetknięciu z którą ich siła i determinacja są tym bardziej realne.
Wracając do pytania, na które odpowiadałam w pracy licencjackiej – czy Miyazaki jako reżyser jest feministą? Moim zdaniem nie jest, a przynajmniej nie taki jest jego artystyczny zamysł. Jego silne postaci są częścią wykreowanego przez niego bajkowego świata, który dla widza ma być niesamowitym, nowym, nieznanym. Tak się składa, że narzędziem do osiągnięci tego efektu są między innymi silne i złożone kobiece postaci, które Hayao umie przepięknie konstruować.
Ten tekst to w zasadzie wstęp do Miyazakiego oparty głównie na filmach, które osobiście lubię najbardziej czyli na Księżniczce Mononoke (mój ulubiony!), Ruchomym Zamku Howla i Nausicee z Doliny Wiatru. Motywów, które warte są analizy jest w pracach tego reżysera o wiele, wiele więcej. Zawsze chętnie podyskutuję na ten temat.
Jaki jest Twój ulubiony film Miyazakiego i dlaczego?
Bibliografia:
– Robin Wood, “Papering the Cracks: Fantasy and Ideology in the Reagan Era,” in Movies and
Mass Culture, ed. John Belton (New Brunswick, N.J.: Rutgers University Press, 1996)
– Annalee Newitz „Magical Girls and Atomic Bomb Sperm: Japanese Animation in America”, Film Quarterly, Vol. 49, No. 1 (Autumn, 1995)