Kilka dni temu zobaczyłam wspaniały film o równouprawnieniu. W tym filmie kobiety i mężczyźni biją się i ścigają po pustyni. Trup ściele się gęsto, tryska benzyna, a ja siedzę oczarowana. Bo widzę, że to jest dobre. Każdy film jest tworem politycznym w takim sensie, że powstaje w świecie, którym rządzą ideologie (jak chociażby kapitalizm) i sam jest przez to wyrazem lub sprzeciwem wobec ideologii. Mad Max to moim zdaniem film feministyczny w najlepszej postaci.
Żeby ten wpis nie był jedynie litanią moich zachwytów, będę się wspomagać przełomowym esejem Laury Mulvey “Visual Pleasure and Narrative Cinema”. Tekst Mulvey jest jednym z kluczowych w nurcie feministycznej teorii filmu. Kontynuowała zapoczątkowane wcześniej użycie zagadnień psychoanalizy w teorii filmu i była jedną z głównych propagatorów tego nurtu, przy okazji stosując także zagadnienia związane z feminizmem.
W telegraficznym skrócie Laura Mulvey pisała o kobiecie w mainstreamowym kinie jako o “nosicielu” znaczenia, nie twórcy znaczenia (bearer of meaning, not maker of meaning). Jest w tekście po to, by być biernym obiektem pożądania widza i męskiego bohatera, z którym widz się identyfikuje. Prezentowana jest z jego punktu widzenia, istnieje po to, żeby na nią patrzeć, a w miarę upływu fabuły, w której zakochuje się w głównym bohaterze, jej erotycyzm staje się jego własnością (a więc pośrednio i identyfikującego się z nim widza). Mulvey pisze dużo o fallusie, lęku przed kastracją i innych tego typu zagadnieniach, które są owszem ciekawe i niezwykle mądre (a nawet przemądrzałe), ale niekoniecznie potrzebne do szczęścia. No bo ile można o fallusie?
Trzeba pamiętać, że Mulvey pisała swój esej w latach siedemdziesiątych. Od tamtego czasu powstało wiele filmów mniej lub bardziej wychodzących poza schemat. Wciąż powstają jednak filmy kurczowo się tego schematu trzymające.
Siłą Mad Maxa jest wyrywanie się ze schematów i ogrywanie ich w nowy sposób. W feminizmie nie chodzi, a przynajmniej nie powinno chodzić, o to, żeby kobiety rządziły światem, ale o to, żeby miały w nim równy udział. Co czasem oznacza też, że obrywają tak samo jak mężczyźni. I jest to uczciwe.
Postaci, zarówno damskie jak i męskie, są różnorodne, stare, młode, silne, słabe, kalekie i zdrowe, ładne, brzydkie i groteskowe. Żeby zachowywać się bohatersko wcale nie musisz zachowywać się jak mężczyzna. Silna kobieca postać ma wiele twarzy. Jedna kobieta może być silnym przywódcą i wojowniczką, druga delikatną, przestraszoną dziewczyną. Może mieć jedną rękę, ogolonę głowę i czoło usmarowana czarną mazią, albo miękkie lśniące włosy, promienną cerę i zgrabne nogi. I wszystkie cechy są dobre.
Kobiety w Mad Maxie są seksowne, ale nie sprowadzone do funkcji obiektów seksualnych. To znaczy były i właśnie dlatego uciekły spod niewoli Joe (“we are not things!”). Sam Max jednak też sprowadzony był do funkcji przedmiotu, przypiętego do samochodu worka z krwią. To, że mężczyźni i kobiety różnią się od siebie jest oczywistością. Przy czym te różnica nie są w Mad Maxie wartościowane, co jest świetnie pokazane w postaciach żon. Nie są tak silne jak mężczyźni, ale nie pozostają bierne i bronią się jak mogą. W tym męskim świecie jest w nich kobieca czułość i delikatność. Ale także spryt, siła i odwaga. Kiedy nie muszą zabijać, świadomie tego nie robią. Bo prawdziwa siła kryje się w tym, żeby okazywać łaskę.
Mulvey twierdzi, że tradycyjnie widz utożsamia się z głównym męskim bohaterem. W Mad Maxie główny męski bohater wcale niekoniecznie jest głównym bohaterem, Furiosa ostro konkuruje z nim o ten tytuł. W internecie pojawiały się głosy mężczyzn oburzonych wielkością roli Furiosy w porównaniu z Maxem. Dla kobiet, wg Mulvey, transseksualna identyfikacja z aktywnym męskim bohaterem jest normą. W drugą stronę, jak widać, niektórym sprawia to pewną trudność. Zwłaszcza, że poprzednie odsłony Mad Maxa polegały na typowej identyfikacji z narcystycznym przedstawieniem wszechmocnego męskiego bohatera. Tudzież na homoseksualnym, jak twierdzi Steave Neal…Przy czym osobiście zauważam, że dzięki mnogości bohaterów, z których spora ilość ma coś do powiedzenia czy zaprezentowania swoją osobowością, możliwości identyfikacji jest wiele. Sama czułam największą bliskość z The Dag graną przez Abbey Lee Kershaw.
Według Laury Mulvey kobieta na ekranie ma funkcję bycia obiektem erotycznym dla głównego męskiego protagonisty i dla widza.
Przy morderczym tempie samochodowego pościgu widz nie ma specjalnie czasu na podziwianie uroków kobiet. Wspaniałym aspektem tej historii jest brak wątku romantycznego. Bardzo podoba mi się ta decyzja i jakoś uwiarygadnia historię. No bo serio, jak ścigasz się po pustyni to naprawdę są ważniejsze sprawy niż miłość. Poza tym znajdujemy się w świecie, gdzie społeczne struktury są w stanie rozkładu. Miłość w filmowych historiach często ma na celu małżeństwo, które nadaje sens postaci kobiecej poprzez dodanie autorytetu męża i ojca postaci męskiej. To nie jest świat, w którym miałoby to sens.
Kobieta w filmie często ukazywana jest jako suma swych atrakcyjnych części ze zbliżeniami na poszczególne warte uwagi elementy ciała. Jedną z nielicznych scen, w której ma to miejsce w Mad Maxie jest moment, kiedy pierwszy raz widzimy razem wszystkie żony, obmywające się wodą na pustyni. Erotyczne napięcie zabite jest w jednym momencie przez Maxa, zainteresowanego wodą, nie kobiecym ciałem. Oprócz pragnącego zdrowego dziecka Joe żadna inna postać nie okazuje pożądania wobec przedstawionych w filmie bohaterek. Relacja Nuxa i Capable opiera się na czułości, której on nigdy nie zaznał, a która wyróżnia Capable na tle brutalności postapokaliptycznego świata. Częścią ciała, która otrzymała istotny czas na ekranie, jest brzuch ciężarnej Splendid, który z oznaki jej zniewolenia przez Joe staje się bronią przeciwko niemu. Scena jest boleśnie dobra.
Podsumowując, oglądaniu Mad Maxa towarzyszyła przyjemna ekscytacja nie tylko ze względu na złożoność i efektowność ukazanego świata, ale też ze względu na ideologiczną świeżość. Bo nie chodzi o to, żeby kobiet było więcej i żeby rządziły fabułą, tylko żeby było ich tyle samo i miały tak samo ważną rolę. Czy to po mistrzowsku prowadząc ciężarówkę, czy to hodując nasionka. Czego sobie i Wam bardzo życzę.
PS Jeśli coś wydaje Ci się tutaj wydumane i przesadzone, to zaznaczam, że sama tego nie wymyśliłam. Pretensje można kierować pod adresem Laury Mulvey i innych.
PS2 Właśnie kończysz czytać artykuł opierający się na tekstach z zakresu gender studies. Mam nadzieję, że Ci nie zaszkodziło 😉
Bibliografia:
Visual Pleasure and Narrative Cinema (1975) – Laura Mulvey, Screen 16.3 Autumn 1975 pp. 6-18
Afterthoughts on 'Visual Pleasure in Narrative Cinema’(1981) – Laura Mulvey, Framework 15-16-17 pp. 12-15
Masculinity as spectacle: reflections on men and mainstream cinema (1993) – Steve Neale, In S. Cohan & I. R. Hark (Eds.), Screening the male: exploring masculinities in hollywood cinema (pp. 9-20). London: Routhledge.