Absolutnie nie cierpię stwierdzenia “nie mam czasu”. Nie wierzę 95% osób, które tak mówią. Nie wierzę tej lasce z marketingu, która nie zrobiła czegoś, o co proszę ją od tygodnia. Nie wierzę szefowi, politykom, mamie, koleżance, pani w sklepie. Przede wszystkim nie wierzę sobie. U mnie w domu za stwierdzenie “nie mam czasu” obrywa się szyderstwem. Tak dotkliwym, że właściwie fraza wyszła z użycia.
Do napisania tekstu zainspirowało mnie bezpośrednio pytanie jak jestem w stanie „ogarnąć prowadzenie kanałów społecznościowych, pisanie bloga i pracę, tak żeby zarobić na godziwe życie w naprawdę przyzwoitej części Londynu„. Their words, not mine (to bardzo słodkie, że ktoś mnie tak widzi, serdecznie ściskam i pozdrawiam). Nie, to nie jest kwestia dobrej organizacji czasu. Jestem bardzo niezorganizowaną osobą z bardzo słabą pamięcią. To jest kwestia priorytetów.
Oczywiście, że nie da się mieć czasu na wszystko. Głupio by było przeczyć. Czas się nie rozciąga, jest go ograniczona ilość, a pracy, marzeń, filmów czy internetu wiele. Każdy obejrzany film jest wpisem, którego nie napisałam. Każde wyjście na piwo jest czasem, którego nie spędziłam czytając. Weekend za miastem to nieposprzątane mieszkanie. Kąpiel z bąbelkami to rezygnacja z serialu. I tak dalej, i tak dalej.
Randi Zuckerberg popełniła swego czasu tweet:
The entrepreneur's dilemma:
Maintaining friendships. Building a great company. Spending time w/family. Staying fit. Getting sleep.
Pick 3.
— Randi Zuckerberg (@randizuckerberg) December 9, 2011
I tyle. W tym tkwi wielka tajemnica życia. Każdy z nas ma tyle samo czasu co Einstein, Kubrick, Tolkien czy Curie-Skłodowska. Tak, życia są różne: niektórzy mają dzieci, inni opiekują się chorymi, jeszcze inni po prostu mają lenia. Ja na przykład mam lenia jak stąd do Katowic, przez co czytam o wiele za mało książek, zamiast tego siedząc na fejsbukowym czasie. Ale do głowy by mi nie przyszło, żeby powiedzieć, że nie mam czasu na czytanie.
Tak więc rezygnuję z wielu filmów, ograniczam się do dwóch seriali (tego przy którym zasypiam i tego, w którym aktualnie jestem zakochana), nie oglądam poza tym telewizji. Spotykam się z wybranymi osobami w wybranych dniach. Mało gotuję. Dzięki godzinom spędzonym w pracy (czasem i po godzinach) płacę komuś za sprzątanie.
Jedyną tajemnicą organizacji czasu jest jest znalezienie odpowiedniego balansu w rezygnacji. Bez tego balansu wpada się we frustrację. Bo nie da się pisać, jeśli się nie czyta, nie spotyka, nie ogląda. Zresztą, co to by było za pisanie i co za życie? Nie da się bezustannie pracować, jeśli nie znajdzie się czasu na wannę. W wannie za to nie popracujesz. Chociaż czasem pod prysznicem, między szamponem i odżywką, przychodzi nagły moment oświecenia.
Jak już wspomniałam, u mnie w domu nie mówi się “nie mam czasu”. Mówi się “nie było to dla mnie ważne”, “nie chciało mi się”, “co innego wydawało się ciekawsze”. To jest uczciwe. I mogę zaakceptować, że coś nie jest dla kogoś priorytetem. Po prostu nie znoszę wciskania kitu.