Poprzedni wpis o najważniejszych dla mnie książkach spotkał się z ciepłym przyjęciem, poza tym pisało mi się go niezwykle przyjemnie. Dzisiaj mam dla Was zatem kolejne pozycje na liście moich absolutnie ukochanych książek, które znacząco wpłynęły na to kim jestem i jak postrzegam świat.
| Norbert Elias | Court Society |
Jeśli miałabym wybrać najprzydatniejszą książkę świata, to analiza dworu Ludwika XIV autorstwa socjologa Eliasa byłaby właśnie moim poleceniem. Z tą książką spędziłam długie godziny, część z nich z wypiekami na twarzy, część z nich ze łzami w oczach. Im bliżej terminu oddania magisterki tym łez było więcej.
Dlaczego była najprzydatniejsza? Nikt nie nauczył mnie tyle o stosunkach międzyludzkich i radzeniu sobie w życiu co Elias. Z jednej strony przyglądamy się mentalności sprzed wieków, która znacząco różni się od naszej. Ta mentalność przetrwała jednak w pewnych kręgach do dzisiaj, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy i zrzucamy to na karb czegoś zupełnie innego. Otóż biuro czy korporacja są po prostu współczesnym odpowiednikiem dworu. Delikatnie modyfikując zachowania i opanowując gesty i porywy serca jesteśmy w stanie diametralnie zmienić percepcję swojej osoby. A poprzez wyrobienie zmysłu obserwacji, niezbędnego dworzaninowi do przetrwania, zyskujemy wgląd do świata walki o władzę i wpływy. Nie musisz dołączać, ale świadomość kto, gdzie, z kim i dlaczego jest niezwykle przydatna.
Poza tym w poniedziałek rano fajnie sobie pomyśleć, że państwo szlachta w Wersalu musieli często borykać się z takimi samymi bzdurami jak ja, mieli po prostu więcej kasy i lepsze kiecki.
| Lew Tołstoj | Anna Karenina |
Jeśli Dostojewski, Nabokov i Faulkner uważali tę książkę za za arcydzieło i prawdopodobnie najlepszą powieść wszechczasów, to kimże jestem ja, głupia farbowana blogerka, żeby się z nimi kłócić?
Ale oprócz monumentalności i innych wspaniałości to jest przede wszystkim studium emocji. Mam wrażenie, że Tołstoj co chwila pokazuje, jak głupio wyglądają nasze dramaty i porywy z boku. Jak bez sensu są czasem nasze pozornie bardzo logiczne sposoby rozumowania, którymi tłumaczymy dziwne decyzje. Jak głupie są z pozoru mądre decyzje. I tak dalej.
W końcu najważniejsze – żadna inna książka tak dobitnie nie przekonała mnie, żeby się przypadkiem nigdy nie zabijać.
| Ursula Le Guin | Lewa Ręka Ciemności |
W poprzedniej notce z tego cyklu pisałam sporo o smutnych książkach traktujących o smutnych, egzystencjalnych sprawach i pisanych przez dość smutnych panów. Lewa Ręka Ciemności jest dokładnie taką książką, tylko napisaną przez panią i zamiast minionych, dawnych dekad przenosimy się w przyszłość i na inną planetę. Gdyby Tołstoj albo Dostojewski pisali scenariusz do Star Treka, zapewne tak by wyglądał. W tej książce jest po prostu wszystko. Dworska etykieta i polityczna intryga. Zdrada. Przyjaźń. Wyższe dobro, dla którego warto poświęcić życie. Obozy pracy. Międzygalaktyczne sojusze. Smutek. Dużo smutku. Gender. Tak, gender! Jest to książka o świecie, w którym nie istnieje płeć. I chociażby z tego względu jest warta uwagi.
| Bruno Schulz | Sklepy Cynamonowe |
Ze wszystkich książek, które w życiu czytałam, ta jest z pewnością najpiękniej napisana. Jeśli ktoś czuje w tym momencie wewnętrzny sprzeciw i ma ochotę zawołać, że jestem głupia, bo X czy Y pisali o wiele piękniej, to zapraszam. Pochłonę łapczywie utwory, które warte są stawania w szranki z literackim kunsztem Schulza.
Jego zdania są tak plastyczne i namacalne, że ma się ochotę chwytać świat przez niego stworzony w dłonie. Chociaż może nie każdy jego element, bo czasami bywa dość obrzydliwie lub przynajmniej niepokojąco. Czytając Sklepy Cynamonowe i te podekscytowane, pospieszne, nerwowe zdania miałam chwilami wrażenie, że Bruno chwyta mnie za rękę i biegniemy razem przez te dziwaczne ulice albo kulimy się po kątach jego dziwnych pokoi.
Absolutny Mistrz.
| Astrid Lindgren | Nils Paluszek |
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Czasami zastanawiam się skąd we mnie taki pociąg do smutnych opowieści. I winię moją Mamę, która czytała mi na przykład bajki Astrid Lindgren. Ze zbioru Nils Paluszek pamiętam tak naprawdę tylko jedną opowieść pod tytułem Najukochańsza Siostra, ale jest to opowieść streszczająca na kilku stronach większą część mojego życia. Opowiada o wymyślonym świecie pewnej dziewczynki, w którym przeżywa ekscytujące przygody w epickim świecie, razem ze swoją wymyśloną siostrą-królową Ylvą-li, wymyślonymi psami i końmi, mieszkającymi w wymyślonym pałacu. Mała Barbo w końcu dorasta na tyle, że zrywa z eskapizmem. I chociaż to pozytywne zakończenie, dla mnie zawsze było okropnie smutne. Na szczęście ja nie dorastam, a wymyślona siostra i inne wymyślone elfy mają się bardzo dobrze. Niech żyją wieczne!
| C.S.Lewis | Opowieści z Narnii |
To trochę bez sensu pisać dlaczego arcydzieło Lewisa jest dla mnie ważne. To trochę jak zastanawianie się dlaczego Biblia jest ważna dla cywilizacji. Magia. Fantastyczny świat, w którym zwykłe dzieci stają się bohaterami z przepowiedni. Wojna. Śmierć. Cudowne królestwo. Fauny w szalikach. Latarnia w lesie. Mam gdzieś jakieś listy z Hogwartu. Pragnę jedynie usłyszeć głos Aslana.
Jeśli Najukochańsza Siostra lekko mnie spaczyła, Narnia zepsuła mnie dokumentnie. I nigdy, nigdy nie chcę być naprawiona.
Przy okazji, czy jest na sali ktoś, komu nie podobały się Opowieści z Narnii? Trochę nie wierzę w istnienie takich ludzi, ale podobno są rzeczy na niebie i ziemi…