Z czasów, kiedy spędzałam życie w łóżku oglądając Seks w Wielkim Mieście pozostało to odwieczne pytanie. Can we have it all? Czy możemy mieć wszystko? Karierę, sukces, pieniądze, miłość, życie rodzinne, wszystko? Im bliżej jest mi wiekiem do Carrie Bradshaw, tym bardziej wątpię w zasadność tego pytania.
Nie chcę mieć wszystkiego. Jestem absolutnie przekonana, że nie mam w sobie wystarczająco energii na WSZYSTKO. Im bardziej próbuję mieć wszystko, tym bardziej chcę NICZEGO. Obecnie z tej chęci NICZEGO muszę się leczyć u specjalisty.
Pamiętam takie zdanie z wpisu u Styledigger, że chyba nikt nie planuje, że spędzi wieczór siedząc na facebooku. No więc ja jestem osobą, która owszem i często to planuje. Właściwie planuję to niemal codziennie. Dni, kiedy nie muszę robić niczego są dla mnie niezwykle cenne. Pracuję osiem godzin dziennie. Zajmuję się blogiem, instagramem, fanpagem i twitterem kto wie ile godzin dziennie. Ale przecież to nie wystarczy, to za mało. Więc próbuję wtłaczać w to siłownię, tańce, wypady na weekend. Nie zapominajmy, że trzeba podtrzymywać życie rodzinne. Nowy odcinek Gry o Tron czy kolejny sezon czegokolwiek innego sam się nie obejrzy. Książki czekają. No i wypadałoby spełnić życiowe marzenie, więc spełniam, siedzę nad klawiaturą, a rano nie mam siły wejść do wanny.
Moje najlepsze urodziny w życiu spędziłam w domu, przed komputerem, z herbatą i ciastkami, po porannym profesjonalnym masażu, świeżo wykąpana. Wieczorem wyszłam do pubu z grupą bliskich osób. Absolutnie najlepsze urodziny. Bardzo wysoko na liście absolutnie najlepszych dni w życiu.
Kiedy myślę, czego w obecnej chwili pragnęłabym najbardziej, myślę o tych nudnych wakacjach, które spędzałam chodząc z psem do lasu. Większość moich znajomych była w najróżniejszych rozjazdach, a ja nie miałam co robić, więc czytałam, leżałam długo w pościeli i chodziłam z psem. Było gorąco, las pachniał, łąka pachniała, a pies się cieszył. Ten pies zawsze cieszył się wszystkim tak jakby to był najlepszy moment jego życia. Tęsknię za tym psem jak diabli. Nie potrafię do końca zlokalizować tych wakacji czasowo i zaczyna mi się powoli wydawać, że może ich wcale nie było i wymyśliłam je sobie.
Moja terapeutka zapytała, dlaczego muszę chodzić na lekcje tańca, skoro czasem czuję, że nie mam siły rozmawiać z obcymi ludźmi. Ale jeśli nie pójdę, to oznacza, że przegrywam, prawda? Ludzie chodzą na całonocne imprezy, biegają maratony, kręcą filmy, lepią garnki, robią na drutach, a ja mam nie iść na tańce, bo ściska mnie w żołądku, kiedy mam się odezwać do nowego partnera? Bo gardzę sobą, kiedy udaję, że śmieszą mnie jego żarty? Nauczyłam się rozmawiać z wielkimi klientami, nauczyłam się sprzedawać, a nie pójdę ze strachu na zajęcia? No przecież to się w głowie nie mieści.
Mamy tylko jedno życie, prawda? Nie jesteśmy coraz młodsi, prawda? Przydałoby się coś osiągnąć. Przydałoby się coś po sobie pozostawić. Dzieło życia. Dzieci. Rozpoznawalność. COŚ. WSZYSTKO, najlepiej. A do tego trzeba dawać z siebie jak najwięcej. Nie po to chodziłam na te wszystkie zajęcia dodatkowe, kółka, kursy i inne warsztaty, żeby niczego z siebie nie dawać. Ale z tego co pamiętam, dając z siebie niewiele i działając głównie z zamiarem uszczęśliwienia psa, nie byłam o wiele mniej szczęśliwa niż teraz.
Prostą odpowiedzą na to pytanie byłoby przeorganizowanie priorytetów. Uproszczenie życia. Slow life. Wyprowadzka z wielkiej metropolii do lasu. Sielanka. Nie do końca wiem, skąd pochodziłyby na to fundusze, ale to już tam szczegół. Ważny jest przecież spokój w głowach. Ale bądźmy szczerzy. To nie przejdzie. Chcę tego tylko dlatego, że tego nie mam. Po tygodniu spędzonym na wsi zalewa mnie krew. Pragnę sklepów, teatrów, kin i barów z drinkami z palemką. Pragnę Wszystkiego. Po godzinie spędzonej na facebooku stukam gorączkowo w klawiaturę i próbuję wymyślić dziesięć tysięcy nowych wpisów.
Tak naprawdę to nie mam pojęcia o co mi chodzi i czego pragnę. Nie chcę Wszystkiego, bo jeszcze jedna dodatkowa rzecz i istnieje całkiem dużo prawdopodobieństwo, że któregoś dnia wstanę i wyjdę i więcej nie wrócę. Nie chcę Niczego, bo ambicje mam rozbudzone i wybujałe.
Może po prostu tęsknię za moim psem? Jak ten pies się cieszył…