Czytam właśnie wyborny zbiór esejów Orwella “Dlaczego piszę”. Czytam, jak zwykle, bardzo długo i wolno. Niestety. A może stety. Rozkoszuję się długo każdym zdaniem, pozwalam sobie na kilka stron na raz i boję się, że wkrótce się skończy.
Tytułowe pytanie jest dla mnie powracającym motywem w kontekście bloga, któremu poświęciłam osiem lat. Trochę więcej niż jedną trzecią życia. I po co? Zajrzałam dziś do archiwalnego wpisu Styledigger, która stwierdza, że idzie jej „dużo lepiej, gdy przed każdym wpisem przypomnę sobie po co właściwie prowadzę bloga i czy dany tekst mnie do tych celów przybliży”.
Nie wiem po co piszę bloga. Wiem dlaczego piszę W OGÓLE. Tutaj podążam za Orwellem. Z czystego egoizmu. Bo pisarze (lub też piszący, bo nie mam powodu nazywać się pisarką) są próżni i zapatrzeni w siebie. Z estetycznego zamiłowania do opisywania piękna świata i do ładnie ułożonych sentencji. Nie doszłam jeszcze do końca jego politycznych pobudek, ale gdzieś tam we mnie są.
Kiedy byłam mała, wymyślałam sobie bardzo dużo historii. Żyłam w świecie bajek, wymyślałam fanfiki zanim dowiedziałam się, czym są. Tworzyłam siostry Małej Syrenki, nowe postaci w Czarodziejce z Księżyca, mam całą teczkę przygód wyimaginowanych elfów zaprzyjaźnionych z Geraltem. Pisałam je po nocy, ołówkiem na kratkowanych arkuszach papieru kancelaryjnego, z wypiekami na twarzy. Dzisiaj wstydzę się nawet otworzyć tę teczkę. Nie ukrywam, że wtedy był to eskapizm. Chciałam być tymi wszystkimi postaciami. Albo raczej, wymyślałam siebie w każdej z tych rzeczywistości.
Dzisiaj nie chcę być kim innym. Wymyślone postaci są mną w bardziej subtelny sposób. Odnajduję się nie tylko w wyidealizowanej chudej elfce, ale w agencie specjalnym, w królu, w terroryście, we wrogu, krewnej, co jest czarną owcą, w tym chłopaku z przeszłości, który już nie żyje, w prześladującym i prześladowanym. W każdym odrobinę. W nikim do końca. Wiem czemu to piszę. Muszę to robić, bo od kilkunastu lat mam w sobie pewne opowieści i kiedyś muszą się wydostać.
Po co mi natomiast blog?
Zapewne z egoizmu. Zapewne z estetycznego zamiłowania do obracania we własnych słowach kawałków świata, które wpadną mi w oko, zrobienia z nich czegoś własnego. Do stworzenia mini bajek. Bo sprawia mi przyjemność interakcja. Bo motywuje mnie regularność. Bo dzięki niemu mam życie jakie mam. Z tymi znajomymi. Z tymi wyjazdami do Paryża, na Serialcon i na inne takie. Jest zabawką. Ale nie uczę nikogo specjalnie niczego. Nie mam do przekazania konkretnej wiedzy. Nie chcę wypromować produktu, bo myśl o tym, że miałabym tworzyć i sprzedawać własny produkt nie jest mi ani trochę miła. Nie potrafię przekonująco komentować bieżących wydarzeń, bo od większości z nich robi mi się niedobrze. Nie umiem być ciągle zabawna i cięta. Przeraża mnie specjalizacja. I najczęściej nie wystarcza już czasu na tworzenie naprawdę ważnych historii.
Nie mam zatem celu i nic co tu piszę raczej mnie do tego celu nie przybliży. Tworzę swoją bajkę, która nosi pewne znamiona grafomanii i tak naprawdę potrzebna jest tylko mnie. A może wcale nie jest potrzebna? Prawie osiem lat po opublikowaniu tu pierwszej notki ze zdjęciami z parku, zastanawiam się nad tym coraz częściej.