Podczas mojego ostatniego spotkania z szefem padło znamienne zdanie, że muszę określić swoje cele, bo wtedy będę mogła sprecyzować sposób, w który uda mi się je osiągnąć. Ile chcę zarabiać? Jak wysoką chcę mieć premię? Co za nią kupię? Bo na przykład K. chce mieć taki super telewizor za cztery kafle i jak tylko szef próbuje go motywować, wraca do tematu tego najlepszego na świecie telewizora.
Zawsze głupio mi powiedzieć, że w ogóle nie lubię wydawać moich premii. Lubię patrzeć jak gromadzą się na moim koncie w postaci oszczędności i robi się ich coraz więcej. Myśl o wydaniu tych oszczędności na jakiś głupi telewizor, napawa mnie lękiem. Kiedyś myślałam, że chcę zarabiać tyle, żeby raz na długi czas stać mnie było na torbę Chanel. W momencie, kiedy tylko uzbierałam taką sumę, marzenie stało się nieaktualne. Nie czuję nic na widok torby od Chanel. Przyznam, że podoba mi się bardzo różowa suknia od Chloe. W sumie mogłabym ją kupić. Tylko po co mi ta suknia? No i kurczę, szefie, to ile teraz zarabiam prawie mi wystarcza. A na pewno wystarcza przy wysiłku, jaki chcę wkładać w tę pracę. Albo jakąkolwiek pracę na etacie kiedykolwiek.
Ta rozmowa zirytowała mnie, bo podobną odbyłam już nie raz z terapeutką. Niestety odpowiedź “chciałabym nie musieć chodzić do pracy” nie jest wystarczająco dobra, bo to coś czego nie chcę robić, a nie coś czego chcę. Nie mam nawet śmiałości powiedzieć znowu, że “chciałabym już nie chodzić na terapię”. Podobno nie jestem gotowa.
|zdjęcie : Kat Terek|
Najbardziej chciałabym siedzieć w Barbicanie czytając te nowe książki, które ostatnio kupiłam i popijać kawę i żeby zjeść ciastko i od niego nie utyć i żeby ktoś mi zrobił zdjęcie, bo wiem, że mam fajne włosy, ekstra sweter i ładnie mi w czerwonej szmince. Nie potrzebuję lepszego fryzjera, lepszego swetra ani lepszej szminki, chociaż fryzjer kosztuje czterdzieści funtów, sweter dwanaście złotych w taniej odzieży, a szminka dyszkę w Topshopie. Wydawało mi się, że zadowolenie z sytuacji, którą się ma, to dość miła cecha i że brak potrzeby posiadania jest zdrowy. Ale podobno jednak nie.
Chciałabym jeszcze umieć ładnie rysować, więc kupiłam sobie zestaw ołówków, taki jak doradził mi hipsterski sprzedawca z brodą. Dał mi do wypróbowania trzy zestawy, ewidentnie chciał być pomocny, pytał co zamierzam rysować i który ołówek wydaje się najprzyjemniejszy w użyciu. Wszystkie wydawały się takie same, ołówkowe. Nie wiem jakimi ołówkami rysuje się elfy. Wybrałam więc najładniejsze.
Zaczynam podejrzewać się o totalny brak ambicji. Powinno mi być z tym niedobrze. W obecnej chwili mój mózg zawinięty jest w wełniany szalik i jedyne czego chcę to święty spokój. I wanna pełna piany
To jest z pewnością jeden z tych tekstów, za które dostaję potem jednogwiazdkowe recenzje bloga na fanpage’u, bo jestem smętna i taplam się we własnej głowie. Z nadzieją myślę sobie, że może jednak nie ja jedna się tak taplam, nie ja jedna tak czuję i nie wiem czego chcę.
Może jest nas więcej. Może i Ty?