Relacja z moją szafą diametralnie się polepszyła odkąd przestałam myśleć o sobie jako o szafiarce. Jeśli chcecie dalej tak o mnie myśleć to droga wolna, niespecjalnie mi to przeszkadza. Mogę być Wam szafiarką, szatniarką, Buką, Gollumem, piękną rudowłosą leśną elfką, Waszą ulubioną blogerką, ósmym cudem świata i tak dalej. Nikt Wam nie może zabronić tak o mnie myśleć!
Kiedy w swojej głowie wciąż byłam szafiarką, czułam przymus ewoluowania w coraz to bardziej pokracznego Pokémona. Bo przecież muszę pokazać jaką mam fantazję, bo przecież nie chcecie oglądać mnie dwa razy w tym samym stroju, a już na pewno nie w jakiejśtam kurtce i spodniach. Za każdym razem musi być coś nowego, szalonego, ciekawego, och i ach. No i nie zapominajmy, żeby było na czasie! Łatwo się domyślić, że nie można wyglądać za każdym razem inaczej i wciąż na czasie bazując wciąż na tych samych ubraniach. Czasami wchodząc do sieciówek dostawałam ataku paniki, że nie dam rady kupić wszystkiego co mi się podoba. Byłam najczęściej niezadowolona, a pieniądz znikał z konta szybciej niż się pojawiał. Nie mogliście kiedyś zasnąć, bo myśleliście w co się ubrać następnego dnia?
Egoizm bywa czasem zdrowy.Nie chcę być Pokémonem mody, wolę być w Zespole R (Zespół R walczy w służbie zła, więc poddaj się lub do walki stań). Odkąd w moim blogowym świecie najważniejsza, najwspanialsza i najpiękniejsza jestem ja, a nie nowa kurtka z tej czy innej sieciówki, śpię spokojniej, a i stare kurtki patrzą na mnie z większą miłością. Mogę też pokazać się Wam w nudnych spodniach i nudnej kurtce, a i tak czuję się cudowna niczym Kolos z Rodos. I nie możecie zaprzeczyć, skoro nikt z Was tego Kolosa nie widział. Sprytne? Sprytne!
PS Ewentualnie mogę być Bulbasaurem, ale stanowczo odmawian jakiejkolwiek ewolucji.
Photos by Ell and me